Anderson mówi: sprawa biznesu

Koszykarz Willie Anderson, który opuścił dwa treningi i wyjazdowy mecz krakowskiej Wisły w Turowie, został przywrócony do łask. Wcześniej przeprosił prezesa, trenera i kolegów z zespołu.

- Przeprosił mnie, przyjął karę finansową i zmniejszoną pensję - mówi prezes Platinum Wisły Marcin Fall. - Oświadczył mi, że czuje się bardzo głupio i źle. Dla niego to tragedia, a największą karą jest to, że koledzy przegrali przez niego mecz - dodaje prezes.

Skoro dla Andersona była to tragedia, to dlaczego zdecydował się na konfliktowe zachowanie? Ponoć spory udział miał w tym agent koszykarza, który zabronił mu wyjścia na parkiet.

- Mnie powiedział, że nie pojechał z nami, bo układał swoje sprawy biznesowe - opowiada trener Wisły Bogusław Zając.

W opinii szkoleniowca brak Andersona, który miał powstrzymać pierwszego rozgrywającego Turowa Yanniego Mollinariego, był bolesnym osłabieniem. Ale trener nie jest pamiętliwy. - Wytłumaczył się i sprawa jest załatwiona. Nie ma się co obrażać, czasu jest mało [w poniedziałek 28 lutego zamyka się okienko transferowe - przyp. red.] i nie będziemy szukać innego zawodnika - zamyka sprawę trener Zając.

Także prezes Fall zdecydował, że nie skorzysta z żadnej z trzech ofert, jakie w ostatnim czasie napłynęły do klubu. Przypomnijmy, że w Wiśle zastanawiano się nad zatrudnieniem - w miejsce Andersona - innego Amerykanina.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.