Real gra z Juventusem - pojedynek bramkarzy

- Racja, może nie jesteśmy efektowni, ale efektywności i wyrachowania można nam zazdrościć - mówi bramkarz Juventusu Gianluigi Buffon przed wtorkowym hitem z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Wyrachowanie Juve budzi w Hiszpanach niechęć i strach. Z przewagą strachu.

Hiszpanie i Włosi to od kilku lat najwięksi futbolowi antagoniści. Rozkochani w ofensywie Hiszpanie oskarżają calcio, że ze spektaklem piłkarskim ma wspólnego coraz mniej. - To cios dla piłki - komentowali półtora roku temu, gdy w finale Champions League Milan grał z Juventusem. Jak na złość mecz zakończył się bez bramek i o zdobyciu najważniejszego klubowego trofeum decydowały karne. To był dla Hiszpanów kolejny dowód, że Italia to siedlisko antyfutbolu. Włosi z obojętnością i pogardą wzruszają ramionami na ten lament, bo wielkość w piłce mierzy się zwycięstwami, a nie trudną do zmierzenie efektownością. A zwycięstw im nie brakuje. I w reprezentacji i w klubach.

Ale ta włosko-hiszpańska polemika będzie trwała jeszcze długie lata. We wtorek znów się zaostrza, bo naprzeciw siebie stają najbardziej utytułowane kluby: Real i Juve.

Skupując najsławniejszych piłkarzy świata prezes Florentino Perez stworzył w Madrycie najbardziej medialne piłkarskie imperium. Przez trzy lata Zidane, Raul, Figo i spółka grali futbol zapierający dech w piersiach i gdy wydawało się, że osiągną wszystko o czym tylko zamarzą, półtora roku temu, w półfinale Champions League na ich drodze stanął Juventus. Stanął, by udowodnić, że siłą, dyscypliną i konsekwencją można przyćmić blask nawet galaktycznych gwiazd.

Od tamtej pory Real popadł w poważne kłopoty. Choć Perez nie szczędził pieniędzy na nowe transfery, jego klub wciąż jest najsłynniejszy, ale już nie najlepszy. Ani w Hiszpanii, ani w Europie. Fani Realu obawiają się, że dzisiejsze starcie może być nie mniej bolesne. Tutejsza prasa podkreśla, że rywal Realu to najbardziej defensywny, najbrzydziej grający z wielkich zespołów w Europie, ale uczciwie przyznaje, że forma królewskich nie daje powodów do optymizmu. Galaktyczni są wolni, statyczni a z ich geniuszu zostały ledwie przebłyski. - Ale i Juventus gra ostatnio gorzej, stracił wielką przewagę nad Milanem i dał mu się wyprzedzić w lidze - pociesza się gazeta "Que Madrid".

W atmosferę konfrontacji hiszpańsko-włoskiej idealnie wpisała się wypowiedź Ronaldo (były gracz Interu), który stwierdził, że w Serie A Juve jest faworyzowany przez sędziów przez co wielu klubom bardzo trudno nawet marzyć o wygrywaniu z nim. - Ale Champions League to co innego - pocieszył wszystkich Brazylijczyk.

Juventus przyjechał do Madrytu bez kontuzjowanego napastnika Davida Trezegueta. Niepewny jest też udział największej gwiazdy Juve Pavla Nedveda. Tymczasem kontuzjowany w sobotnim meczu z Athletic Bilbao prawy obrońca królewskich Michael Salgado mówi, że przed tak ważnym meczem "połknie własny ból, żeby tylko wybiec na boisko".

Juve ma zagrać piątką w obronie. - Lubimy rywali, którzy atakują. To jest woda na młyn Juventusu - mówi Buffon podkreślając, że jego partnerzy są mistrzami kontry.

Dlatego prasa hiszpańska widzi bohaterów nie wśród plejady gwiazd biegających po boisku, ale w kimś z dwójki bramkarzy. "Który z nich, w nawale pracy, popełni mniej błędów" - zastanawia się dziennik "ABC". Casillas i Buffon zachowują się jakby o konflikcie hiszpańsko-włoskim w ogóle nie słyszeli, obsypując się najbardziej wyszukanymi komplementami. - Podziwiałem go, gdy byłem jeszcze juniorem - mówi Casillas. - Bo zaprzeczał teorii, że dobry bramkarz jest jak wino: im starszy tym lepszy. Był bardzo młody, a już błyszczał w światowej piłce. Dla kogoś takiego jak ja, kto rozpoczynał karierę, on był jak lustro, w którym poszukiwałem odpowiedzi na pytanie o moje własnych możliwości.

Buffon odpowiedział, że obok Czecha Petra Cecha i Brazylijczyka Didy Casillas jest najlepszym bramkarzem świata. - Popełnia coraz mniej błędów, a będzie popełniał jeszcze mniej - mówi Włoch. Na porównanie obu golkiperów porwali się trzej byli bramkarze Miguel Reina, Juan Carlos Abnaledo i German Burgos. Z ich analiz wynika, że dzięki zwierzęcej sprawności Buffon jest lepszy na przedpolu, a Casillas, dzięki refleksowi, na lini bramkowej. W grze nogami obaj zostali ocenieni tak samo. Nie dziwi to w przypadku Buffona, który do 14. roku życia zafascynowany Niemcem Lotharem Mathaeusem grał na środku pomocy. - Stanąłem w bramce, gdy zobaczyłem Nkono. Kameruńczyk mnie olśnił - opowiada Buffon.

Stres przed meczem jest wielki, ale bramkarzom nie brakuje poczucia humoru. Pytany o to co czuje, gdy zakłada opaskę kapitana Realu lub reprezentacji Hiszpanii 23-letni Casillas zażartował, że czuje się stary.

Obaj bramkarze podkreślają, że w ich fachu najważniejsza jest pewność siebie na boisku i skromność poza nim. - Grając w Realu przed sławą się nie ucieknie, ale ja marzę, by zostać takim jak jestem i żyć wśród tych wśród których żyłem. Dość jest w futbolu ludzi, którym popularność przewróciła w głowie do tego stopnia, że niemal codziennie robią z siebie pośmiewisko - mówi Casillas.

Nie wiadomo kogo hiszpański bramkarz miał na myśli. Nie wszyscy koledzy z Realu mają jednak tak krytyczny stosunek do sławy. We wtorek media w Hiszpanii szeroko rozwodzą się nad narodzinami trzeciego dziecka rodziny Beckhamów, który przyszedł na świat w Hiszpanii i będzie nosił hiszpańskie imię Cruz. A jego dumny ojciec David stwierdził, że jest piękny, bo jest mieszanką taty i mamy. Senior Beckham częściej pokazywany był wczoraj przed szpitalem lub w nowej reklamówce z Jennifer Lopez niż na boisku. We wtorek na Santiago Bernabeu będzie musiał udowodnić, że potrafi być gwiazdą także na boisku.

Kto awansuje z tej pary do ćwierćfinałów?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.