Dlaczego Lecha Poznań słabo spisuje się w Turcji?

Zaledwie dwa gole strzelone w trzech sparingach, głupio stracone bramki i chaotyczna gra - postawa piłkarzy Lecha Poznań po pierwszym tygodniu zgrupowania w Turcji nie daje nadziei na powtórkę udanej wiosny sprzed roku

Obóz nad Morzem Śródziemnym jest kluczowym elementem przygotowań do rundy wiosennej. To tu, w Side, w meczach rozgrywanych w wymarzonych warunkach, miała się wyłonić podstawowa jedenastka Lecha. Trener Czesław Michniewicz chciał się też przekonać, czy nowe ustawienie 1-4-2-3-1 ma szansę "zaskoczyć" już w pucharowych meczach z Amicą Wronki. Drugi tydzień pobytu w Turcji miał być natomiast poświęcony tylko na doszlifowanie formy. Okazuje się jednak, że na 10 dni przed rozpoczęciem rozgrywek w "Kolejorzu" jest tylko kilku pewniaków do gry, a losy nowej taktyki nie są znane.

Kto po Golińskim?

Dlaczego w ogóle Michniewicz chce odejść od systemu 1-4-4-2? Bo musi dostosować grę do zupełnie nowej drużyny, którą teraz ma do dyspozycji. Znalazło się w niej aż ośmiu nowych zawodników, ale żaden nie jest w stanie zastąpić Michała Golińskiego. Ten - choć nie miał w Lechu udanej jesieni - był kluczową postacią drugiej linii, piłkarzem, do którego koledzy mieli zaufanie i wiedzieli, że nie straci głupio piłki. Goliński potrafił też zdobywać bramki. Piłkarza o podobnych cechach nie udało się znaleźć. Paweł Bugała, który ma odpowiadać za rozegranie akcji jest słabszy fizycznie, właściwie w ogóle nie poświęca się grze obronnej, no i nie zna jeszcze dobrze zespołu, w którym przebywa zaledwie od kilku tygodni. Aby naprawiać błędy Bugały i asekurować dwóch wybitnie ofensywnych skrajnych pomocników, Lech potrzebuje dwóch graczy destrukcyjnych w drugiej linii. Dlatego sprowadzono Piotra Świerczewskiego (długo nie grał w piłkę i na razie jest bez formy) i Matiasa Favano. Jest jeszcze rekonwalescent Maciej Scherfchen, który w Turcji zagrał wszystkie mecze po 90 min - zarówno w obronie, jak i w pomocy.

Eksperymenty ze stoperami

Dzięki temu, że aż sześciu zawodników odpowiada przede wszystkim za grę obronną, Lech nie dopuszcza rywali do czystych sytuacji bramkowych. Solidnym punktem obrony jest nowo pozyskany Marcin Kuś, a dobrą dyspozycję osiągnął Rafał Lasocki. W ogóle obrona jest dziś najpewniejszą formacją poznaniaków. Spory problem jest z wyborem środkowych obrońców, stąd eksperymenty Michniewicza z Scherfchenem i Kusiem w roli stoperów. Mariusz Mowlik i Błażej Telichowski wciąż zbyt często się mylą, by grać na tak odpowiedzialnej pozycji. Poznaniacy w każdym meczu w Turcji stracili po jednym golu, ale nie były to trafienia po składnych akcjach, raczej bramki przypadkowe. Martwi ta niefrasobliwość, bo rywale zdobywali bramki przy najwyżej dwóch okazjach strzeleckich. Trzeba mieć nadzieję, że w meczach o stawkę lechici będą wystarczająco skupieni, że takie błędy im się nie przytrafią.

Może, może, może...

Jednak zaangażowanie dużych sił w defensywę sprawia, że Lech ma ogromne kłopoty w ofensywie. W trzech spotkaniach stworzył sobie z gry zaledwie jedną okazję strzelecką (Zakrzewski w spotkaniu z Rabotnickim Skopje)! Gra w ataku opiera się Piotrze Reissie, który jest jedynym wysuniętym napastnikiem. Jego rolą jest opanowanie piłki przed polem karnym i odegranie do któregoś ze skrajnych pomocników lub do Bugały. Choć kapitan Lecha nie ma wymarzonych warunków fizycznych do gry w takiej roli (napastnika mierzącego ponad 185 cm wzrostu i grającego dobrze w powietrzu nie udało się Lechowi sprowadzić) - nie zawodzi. Mimo to sytuacji, w których ten schemat się sprawdził, było niewiele. Z bocznych pomocników lepiej spisuje się szybki i dynamiczny Marcin Wachowicz (kolejny nowy gracz w pierwszej jedenastce!?), który potrafi groźnie uderzyć z dystansu. Po prawej stronie nie ma pewniaka - może Ariel Jakubowski, może Zbigniew Zakrzewski, może Paweł Sasi. Może... Michniewicz, zamiast w dwóch ostatnich meczach w Turcji ogrywać drużynę, która może wybiec w pierwszy weekend marca na pojedynek z Amicą, wciąż musi eksperymentować. Rok temu "Kolejorz" też długo rozkręcał się wiosną. Tylko że teraz dla obrońcy Pucharu Polski najważniejsze mecze w rundzie rewanżowej są już na jej początku.

Kłopoty z utrzymaniem się

Gra w ataku kuleje, bo poznaniacy mają ogromne problemy z utrzymaniem się przy piłce i przez to nie ma szans, by do akcji ofensywnych mógł się włączyć któryś z defensywnych pomocników lub obrońców. Każdy z rywali w Turcji obnażał tę słabość lechitów - przy agresywnej obronie "Kolejorz" szybko traci futbolówkę. A przecież w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu umiejętność gry pod presją rywali był sposobem Lecha na zmęczenie przeciwników. W efekcie najmocniejszą stroną drużyny z Bułgarskiej są dziś stałe fragmenty gry - jednak bardziej rzuty rożne niż wolne. To po nich padły dwie jedyne bramki w grach kontrolnych w Turcji i to po nich Lech był w stanie napędzić stracha bramkarzom sparing partnerów. Jeśli nagle coś się nie zmieni na lepsze w grze "Kolejorza", to ciężko będzie czymkolwiek postraszyć rywali także w Polsce. A poznańscy kibice szybko będą musieli zapomnieć o obronie Pucharu Polski i przygotować się na ciężką walkę o pozostanie w ekstraklasie.

KTO W PIERWSZYM SKŁADZIE?

Gdyby mecz z Amicą Wronki miał być rozegrany dzisiaj, pierwsza jedenastka Lecha wyglądałaby prawdopodobnie tak (wielkimi literami nazwiska zawodników, którzy trafili do Lecha zimą): Piątek - KUŚ, Scherfchen, Wójcik, Lasocki - FAVANO, ŚWIERCZEWSKI - Zakrzewski (Jakubowski), BUGAŁA, WACHOWICZ - Reiss.

Dziś Dagestan

Nie ukraiński Obołon Kijów, ale grający w II lidze rosyjskiej Andżi Machaczkała będzie dziś rywalem Lecha Poznań w kolejnym meczu sparingowym. O klubie ze stolicy Dagestanu było w Polsce głośno trzy sezony temu: jesienią 2001 r. Andżi trafiło w pierwszej rundzie Pucharu UEFA na Glasgow Rangers. Rozegrano wówczas tylko jeden mecz - na stadionie Legii w Warszawie Szkoci wygrali 1:0.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.