Rottweilery w Sopocie - Anwil gościem Prokomu/Trefla

Jutro hit sezonu zasadniczego koszykarskiej ekstraklasy. Zwycięstwo Anwilu w Sopocie wydaje się niemożliwe. Ale zespół Andreja Urlepa jest całkowicie nieprzewidywalny.

Słoweniec (na zdjęciach obok) słynie z niekonwencjonalnych zachowań na parkiecie. Z charakterystycznym grymasem na twarzy irytyuje się na sędziów, wymachując rękoma denerwuje po błędach własnych graczy, zaskakująco reaguje na decyzje arbitrów, którzy karzą go przewinieniami technicznymi. Ale jednocześnie potrafi perfekcyjnie mobilizować zawodników do tego, aby wygrywali mecze, w których teoretycznie nie mają prawa zwyciężyć, bo potencjał rywala jest większy. Stało się tak przed dwoma laty, gdy triumfował w trakcie pierwszego meczu finału play-off w Sopocie. Wtedy zwycięstwo okazało się kluczowe dla losów rywalizacji, bo Anwil okazał się lepszy od gwiazd Prokomu/Trefla i zdobył mistrzostwo Polski.

W ostatnim sezonie Urlepowi nie udało się już powtórzyć sukcesu i przegrał półfinałowe zmagania z ekipą z Sopotu, która później cieszyła się z zajęcia pierwszego miejsca w krajowych rozgrywkach. Jutro Słoweniec znów zmierzy się ze szkoleniowcem Prokomu/Trefla Eugeniuszem Kijewskim. I znów nie jest bez szans na triumf, choć teoretycznie dysponuje nieporównywalnie słabszym zespołem niż Polak.

Prokom/Trefl zbudował z głównie zagranicznych zawodników ekipę, która oceniana jest za najsilniejszą w historii polskiej koszykówki. Rozgrywki krajowe obecnie nie są dla niej priorytetem - liczą się wyniki w prestiżowych rozgrywkach Euroligi, gdzie sopocianie awansowali do grona szesnastu najlepszych drużyn Starego Kontynentu. W tym samym czasie Anwil odpadł z walki w Lidze Europejskiej, w której zamiast najsłynniejszych klubów Włoch, Grecji czy Hiszpanii walczył z przeciętnymi klubami z Holandii i Francji.

Gdzie może więc szukać szansy na zwycięstwo w Sopocie? W pomysłach Urlepa. Słoweniec doskonale zna styl gry sopocian, który analizuje od początku sezonu. Przyniosło to efekt w trakcie pierwszego starcia obu zespołów. We Włocławku Anwil wygrał 68:61, ponieważ gracze znad morza nie byli w stanie rozbić dobrze funkcjonującej defensywy ekipy z Kujaw. Wcześniej, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem sezonu Anwil pokonał sopocian również w turnieju Mazovia Cup, po którym Kijewski ze względu na agresywną grę przeciwników, porównał włocławian do rottweilerów. Od tego czasu rasa psa znana z wytrzymałości i walki jest symbolem zespołu z Kujaw, a w trakcie meczów Anwilu zawodników po udanych akcjach zawodników gospodarzy rozlega się charakterystyczne szczekanie.

Teraz, po wzmocnieniu zespołu Urlepa przez byłego środkowego Prokomu/Trefla Duszana Jelicia, teoretycznie Anwil jest jeszcze mocniejszy niż w okresie, gdy dwa razy udowodnił swoją przewagę nad drużyną znad morza. Ale również sopocianie dokonali transferu Aleksandra Radojevicia, bałkańskiego olbrzyma (220 cm wzrostu), który jeszcze kilka tygodni temu walczył w lidze NBA reprezentując drużynę Utah Jazz. I to oni sa faworytem nadchodzącego spotkania. Prokom/Trefl prowadzi w rozgrywkach, a od czasu jedynej porażki we Włocławku nie przegrał już ani razu. Anwil zajmuje pozycję wicelidera, a aby odebrać ekipie Kijewskiego pierwsze miejsce w tabeli musiałby wygrać w Sopocie i liczyć na przynajmniej jeszcze jedną porażkę rywala w trakcie pozostałej części sezonu zasadniczego.

Włocławianie przygotowują do meczu w Sopocie tak samo jak do wszystkich innych. - Nie traktujemy tego inaczej. Do każdego pojedynku trzeba być równie skoncentrowanym. Dlatego nie rozróżniamy meczów trudniejszych i łatwiejszych - ocenia kierownik zespołu Arkadiusz Lewandowski. - Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Ciężko pracujemy i wkrótce efekty treningów będą coraz lepiej widoczne w trakcie naszych meczów - podkreśla Jelić.

Sopocianie wystąpią jutro osłabieni brakiem jednego z podstawowych rzucających obrońców, Andriji Ciricia. Serb w trakcie meczu z Ciboną Zagrzeb doznał złamania śródręcza lewej ręki i będzie pauzował około czterech tygodni.

Transmisję z meczu w Sopocie przeprowadzi TV3. Początek w sobotę o 13.30.

LICZBA MECZU

5

Taką różnicą punktów przegrali na parkiecie w Sopocie zawodnicy Deichmanna/Sląska Wrocław (76:71). To najniższsze zwycięstwo Prokomu/Trefla we własnej hali. Są w niej w obecnym sezonie niepokonani, a do tej pory każdy ze swoich meczów w roli gospodarzy wygrywają różnicą prawie 22 punktów.

HALA JAK TWIERDZA

O tym, jak trudno jest wygrać w Sopocie najlepiej przekonują się uczestnicy prestiżowej Euroligi. Prokom/Trefl rozpoczął w niej sezon od dwóch porażek. Najpierw nad morzem ze zwycięstwa cieszyli się zawodnicy tureckiego Efesu Stambuł (73:67), a później gracze Realu Madryt (69:61). Od tego czasu sopocianie odnieśli pięć kolejnych zwycięstw. Sensacyjnie pokonali jeden z najlepszych zespołów Europy Climamio Bolonia (78:68). Drugi triumf odnieśli nad Partizanem Belgrad (76:68). W Sopocie nie potrafił również wygrać grecki potentat Olimpiakos Pireus (77:71) i hiszpańskie Estudiantes Madryt (78:74). Również ostatni mecz w fazie grupowej sopocianie rozstrzygnęli na swoją korzyść - pokonali Cibonę Zagrzeb (83:78).

KONFRNTACJA GIGANTÓW, CZYLI PROKOM TREFL KONTRA ANWIL

PROKOM TREFL SOPOT

Adam Wójcik

śr. 13,4 pkt., 3,4 zb.

Nie dominuje w lidze już tak bardzo jak w ostatnich sezonach. Ale jest niezmiennie groźny - szczególnie jeśli włocławianie zostawią mu miejsce nie pod samym koszem, a kilka metrów od niego. W defensywie może mieć kłopoty z silniejszymi przeciwnikami.

Goran Jagodnik

śr. 18,5 pkt., 6,8 zb.

Słoweniec jest nieprzewidywalny. Rodak Urlepa może zarówno sam wygrać meczu dla Prokomu/Trefla jak i seryjnie oddawać rzuty z zupełnie nieprzygotowanych pozycji. A wtedy - już nieskuteczny i sfrustrowany - jest niczym szósty zawodnik przeciwników.

Tomas Masiulis

śr. 9,5 pkt, 5,5 zb.

Mało widoczny, ale najcenniejszy koszykarz sopocian. Gdy świecą największe gwiazdy Prokomu/Trefla Masiulis wykonuje ogromną pracę niezauważalną w statystykach. Rada dla graczy Anwilu - uwaga na łokcie lubiącego grać fizycznie Litwina.

Mark Miller

śr. 11,8 pkt, 2,9 as.

Motor napędowy ofensywy sopocian. Szybki, niezwykle dynamiczny i skoczny choć ma zaledwie nieco ponad 180 centymetrów wzrostu. Na dodatek niezły defensor pod względem kondycji nie ustępujący najszybszym zawodnikom Anwilu.

Tomas Pacesas

śr. 6,6 pkt., 6,8 as.

Kiedyś mentalny lider Anwilu. Dziś przywódca sopocian. Charyzmatyczny, zdecydowany Litwin jest niemal jak trener zespołu. Nie szczędzi słów kryzyki partnerom jeśli źle ustawią się w defensywie, a w ataku decyduje o tym, jak mają być rozegrane akcje.

ANWIL WŁOCŁAWEK

Gintaras Kadziulis

śr. 15,1 pkt., 2,5 as.

Litwin niedawno wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem Meczu Gwiazd, w który wygrał również konkurs rzutów za trzy punkty. Podstawowy element ataku Anwilu. Ma najpewniejszy rzut w zespole - jest w stanie wykorzystać błędy defensywy.

Dante Swanson

śr. 13,9 pkt., 3,9 zb.

Z każdym miesiącem robi ogromne postępy. Niewątpliwa przewaga szybkości na Pacesasem, który jednak przewyższa go doświadczeniem. Amerykanin jest jednak graczem bardziej kreatywnym. I to jego kolejny atut w rywalizacji z rozgrywającym sopocian.

Gatis Jahovics

śr. 7,1 pkt., 2,3 zb.

Może być zawodnikiem spotkania. Jednak tylko pod warunkiem, że zatrzyma Gorana Jagodnika równie skutecznie jak w pierwszym meczu obu zespołów. Nie ustępuje rywalowi wzrostem, jest bardziej dynamiczny i nie obawia się starć z silnym Słoweńcem.

Robert Witka

śr. 11,6 pkt., 5,4 zb.

Przez wielu porównywany do Adama Wójcika. To prawda. Witka też jest wysoki, ale imponuje motoryką, dynamiką, a przede wszystkim umiejętnością rzutów z dystansu. Czeka go jednak trudne zadanie - zmierzy się ze słynącym z obrony Masiulisem.

Duszan Jelić

śr. 18,5 pkt, 10,5 zb.

Idealny transfer Anwilu. Dzięki potężnemu Serbowi świetnie znającemu halę Prokomu/Trefla zmieniła się cała taktyka włocławian. A Jelić dzięki precyzyjnym podaniom od obrońców jest jak maszyna do zdobywania punktów. Nie zawodzi również w defensywie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.