Rozmowa z Maciejem Terleckim

W Radomiaku znalazłem klimat do futbolu i ludzi, którzy we mnie wierzą - podkreśla Maciej Terlecki. - Łatwo nie będzie, ale każdy, kto tu przychodził, chyba zdawał sobie z tego sprawę

Grzegorz Stępień: Jak to się stało, że Maciej Terlecki trafił do Radomiaka?

Maciej Terlecki: Będąc jeszcze zawodnikiem Pogoni Szczecin, nawiązałem kontakt z trenerem Mieczysławem Broniszewskim, który prowadził wówczas GKS Katowice. Chciałem bardzo z nim pracować, ale jak wiadomo, przestał pełnić funkcję szkoleniowca katowickiego klubu. W międzyczasie dostałem kilka propozycji mniej lub bardziej konkretnych z innych klubów ligowych, ale z różnych względów nie podjąłem negocjacji. Pojawiła się też oferta ze Stanów Zjednoczonych, lecz zrezygnowałem z dalekiego wyjazdu. Kiedy okazało się, że trener Broniszewski rozpoczyna pracę w Radomiaku, temat naszej współpracy powrócił. Głównie ze względu na osobę szkoleniowca pojawiłem się w Radomiu. Potem spodobał mi się tworzony tutaj klimat do piłki i postanowiłem zostać.

Co Pan odpowie ludziom, którzy twierdzą, że przejście do Radomiaka jest dla Pana sportową zsyłką?

- Chyba nie warto z nimi dyskutować. Będąc w zawodowym futbolu właściwie od dzieciaka, wiem, że dla piłkarza najważniejsze są występy na boisku. Pewnie, że każdy chciał grać jak najwyżej, ale powstają takie sytuacje, że trzeba się odbudować. Do tego potrzebny jest odpowiedni klimat oraz ludzie, którzy uwierzą w zawodnika i dadzą mu prawdziwą szansę. Ja to wszystko znalazłem w Radomiaku. Mam 27 lat i uważam, że jeszcze dużo grania na ligowym poziomie przede mną.

Czyli głównie odbudowie formy i wizerunku poświęci Pan swój czas w Radomiaku.

- Nie traktuję przejścia do Radomiaka jako przystanku w karierze. Przede wszystkim chcę grać. Tutaj jest klimat, są kibice. Potrzeba tylko kilku zwycięstw. Z doświadczenia wiem, że lepiej dobrze grać w II lidze, niż ciągnąć się w ogonie ekstraklasy. Zresztą tam są już pewne układy i zależności, na skutek których człowiek niby jest w I lidze, a tak naprawdę częściej występuje w rezerwach. Dlatego powtarzam: cieszę się, że jestem w Radomiaku.

Zadanie do wykonania macie piekielnie trudne.

- Łatwo nie będzie, ale chyba każdy z nas, przychodząc do Radomiaka zdawał sobie z tego sprawę. Do strefy barażowej musimy się dostać, bo to plan minimum. A kto wie, mimo ogromnej straty, może uda się utrzymać nawet bez baraży. Potem może być różnie. Jeśli wzmocnimy się jeszcze organizacyjnie i sportowo, może powalczymy o coś więcej. Kontrakt podpisałem na rok. I choć mam klauzulę pozwalającą na odejście w czerwcu, być może zostanę, aby zagrać o wyższą stawkę.

Pokusi się Pan o ocenę aktualnych możliwości Radomiaka?

- Nie ulega wątpliwości, że tworzy się ciekawy zespół. Kto ogląda nasze sparingi, widzi, że prezentujemy się coraz lepiej. Zgrywamy się, nawiązuje się pomiędzy nami nić porozumienia. Jest kilku zawodników, którzy bez problemu poradziliby sobie w I lidze. Jacek Kacprzak, Zbyszek Wachowicz, Krzysiek Sadzawicki, Kola Branfiłow to przecież gracze niezwykle doświadczeni. Do tego dochodzą młodzi, którzy już sporo potrafią. Weźmy choćby takiego Daniela Barzyńskiego. Osobiście jestem zachwycony dotychczasową postawą tego chłopaka. Oby został jeszcze Abel Salami, bo to dobry napastnik. Krótko mówiąc, taki zespół nie może spaść z ligi.

Chyba przez skromność nie wymienił Pan siebie. A przecież Maciej Terlecki jest gwiazdą tego zespołu.

- Nie uważam, żebym był gwiazdą. Lider zespołu kreuje się na boisku. To, że ktoś ma za sobą występy w I lidze, reprezentacji czy w pucharach, nie ma dziś większego znaczenia. O wszystkim powinna decydować aktualna dyspozycja. Jeżeli będę prezentował wysoką formę, to faktycznie jestem w stanie poprowadzić ten zespół. Ale walczyć musimy wszyscy. Podwaliny do dobrej gry już mamy, bo praca, jaką wykonujemy pod okiem trenera Broniszewskiego, na pewno przyniesie efekty. Ważne, żeby mieć trochę szczęścia, kibiców za sobą, a wyniki przyjść muszą.

Copyright © Agora SA