AZS Politechnika Warszawa - AZS Nysa 3:1

Nyscy siatkarze przegrali w stolicy 13. mecz w sezonie. Po raz siódmy w stosunku 1:3

- Stać nas na wygrywanie pojedynczych setów z Bełchatowem, Olsztynem, praktycznie z każdym zespołem. Niestety, gdy trzeba wygrać ten drugi, by zdobyć choć punkt, zaczynają się kłopoty - mówi Adam Kurek, kapitan AZS PWSZ Nysa. Tak też było w sobotę w stolicy.

Gospodarze musieli wygrać, by wrócić na piąte miejsce w tabeli oraz by zrobić wrażenie na nowym trenerze polskiej reprezentacji Raulu Lozano, który obserwował mecz. Na dobrym występie zależało zarówno siatkarzom (przede wszystkim wybranym do szerokiej kadry Krzysztofowi Grzesiowskiemu i Adrianowi Dyżakowskiemu) oraz trenerowi Krzysztofowi Felczakowi, który jest w gronie kandydatów do objęcia funkcji asystenta Lozany.

Nysanie, podbudowani ostatnim zwycięstwem nad Rzeszowem, zaczęli z dużym animuszem. Mimo braku kontuzjowanego środkowego Artura Augustyna grali bardzo dobrze blokiem. W pierwszej partii zaliczyli aż sześć skutecznych bloków, w tym aż trzy Daniel Wilk. Trener Felczak szybko zareagował na wydarzenia na boisku, ściągnął Grzesiowskiego i zastąpił go Krzysztofem Niedzielą, a ten w tym dniu był dla nysan nie do zatrzymania. Z każdą piłką podopieczni Jana Rysia grali słabiej, bez wiary w sukces. Przegrali trzy kolejne sety do 14, 17 i 16.

- Chłopcy stanęli tak, jakby im ktoś ręce powiązał - przyznał Ryś. - W każdym secie dobrze graliśmy do. 14 punktu. A potem nic - dodaje nyski szkoleniowiec. Kolejny dobry mecz zagrali najbardziej doświadczeni w AZS: Rafał Kwasowski i Adam Kurek.

- Zawiodła młodzież, bo czego jak czego, ale walki i zaangażowania to nie powinno im brakować - mówi Ryś. - Niestety, Bartosz Kurek, Maciej Kordysz czy Wilk atakowali jak nie w aut, to w antenkę. Właśnie zabrakło nam skuteczności skrzydłowych i determinacji, tym bardziej że można było w stolicy powalczyć.

Dla trenera gospodarzy najważniejsze było zwycięstwo.

- Trochę niepewnie poczynaliśmy sobie w pierwszej partii, marnując kilka okazji na doprowadzenie do remisu. W kolejnych setach udało nam się wygrać nie tylko z przeciwnikiem, ale także ze swoimi słabościami. Wszyscy pamiętają przecież ten nieszczęsny mecz z Sosnowcem, który również powinniśmy wygrać - skomentował trener Felczak.

AZS Politechnika Warszawa - AZS Nysa 3:1 (-22, 14, 17, 16).

AZS PW: Kowalczyk, Grzesiowski, Bednaruk, Małecki, Szulc, Malicki, Dyżakowski (l.), Niedziela, Drabkowski, Drzyzga, Peciakowski, Oczko.

Nysa: Macionczyk, Kordysz, Dymowski, M. Kaczmarek, Kurek, Wilk, Kwasowski (l.), B. Kurek, Surgut, W. Karczmarek, Krypel.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.