Miasto może pomóc najlepszym bydgoskim drużynom

Jest szansa, żeby legalnie wspomóc najlepsze bydgoskie drużyny z miejskiej kasy. Trzeba tylko skorzystać z pomysłów wykorzystanych w Poznaniu i Wrocławiu.

Idea, która już funkcjonuje w dwóch polskich miastach jest prosta: zawodowe zespoły startujące w najlepszych ligach to żywe słupy reklamowe, promują miasta, z których pochodzą. Mają więc prawo do korzystania z miejskich pieniędzy wydawanych na promocję.

- Konsultujemy od strony prawnej możliwości przekazywania pieniędzy z budżetu promocji miasta na sport zawodowy. Wiem, że w Poznaniu i Wrocławiu już takie pomysły wspomagania sportu zawodowego funkcjnują, ale robimy to, żeby nie było żadnych wątpliwości, kiedy przedstawimy taki projekt radnym - mówi Andrzej Walkowiak, pełnomocnik prezydenta Bydgoszczy ds. sportu zawodowego.

Sprawdziliśmy na co wydają miejskie pieniądze Poznań i Wrocław. Stolica Wielkopolski wspomaga z pieniędze przeznaczonych na promocję swe najlepsze kluby. Najwięcej dostają więc piłkarze Lecha (1 milion złotych), po 550 tysięcy złotych otrzymały siatkarki i koszykarski AZS. Poznań wspomógł też koszykarzy I-ligowej Pyry.

Wrocław wydał natomiast środki z promocji na organizację żużlowej Grand Prix.

- Chcemy połączyć oba pomysły i jeśli radni się zgodzą, przeznaczyć część środków z promocji na organizację światowych imprez np. Grand Prix oraz wspomóc najlepsze kluby sportowe - twierdzi Walkowiak.

- To jest świetny pomysł. Jest kilka drużyn m.in. ekipa siatkarek Pałacu i koszykarzy Astorii, które zasługują na nagrodę za promowanie Bydgoszczy - zgadza się szef Astorii Zbigniew Słabęcki.

Wojciech Borakiewicz

Mówi Waldemar Sagan

Będzie przejrzyście

Wojciech Borakiewicz: Pomysł z finansowaniem zawodowych zespołów z miejskich środków przeznaczonych na promocję jest panu znany.

Waldemar Sagan, wiceprezes Pałac: Oczywiście i dawno już mówiłem, żeby skorzystać z poznańskiego patentu. Nasze rywalki w serii A, zespół AZS AWF Poznań otrzymały pieniądze z budżetu. Pół miliona złotych to środki, o których możemy tylko pomarzyć. Pan prezydent obiecał zespołowi, że przekaże pieniądze ze środków poza budżetowych. Są kłopoty z ich pozyskaniem i my w związku z tym też mamy problemy. Jeśli będą to środki z budżetu to też oczywiście będą one w całkowicie jasny sposób rozliczone. Nie będzie przekazywania niczego pod stołem, co tak oburzyło radnych przed rokiem.

A sądzi pan, że tym razem radni zgodzą się na prezydencki pomysł. Do tej pory bywało niemal zawsze odwrotnie i dotyczy to nie tylko sportu.

- Jak będą jasne zasady podziału, to chyba pomoże, bo co samej idei promowania miasta przez najlepsze drużyny nie ma chyba sporu. Można się porozumieć ponad podziałami i sport jest dobrą do tego okazją.

Rozmawiał Wojciech Borakiewicz

Mówi Andrzej Walkowiak

Dobrze wydane

Wojciech Borakiewicz: Kto będzie pierwszy na liście drużyn, które według miasta zasługują na pieniądze z promocji?

Andrzej Walkowiak: Pierwsze powinny być siatkarki. To niewątpliwie najlepsza bydgoska drużyna i wzór dla innych nie tylko ze względu na wyniki sportowe, zdobyty np. Puchar Polski, ale świetną atmosferę i pracę z młodzieżą.

A za siatkarkami?

- Są koszykarze Astorii, żużlowcy Polonii, siatkarze Chemika. Myślimy też o I-ligowych koszykarkach Kadusa.

Czy uda się przekonać radnych?

- Sądzę, że tak. Bezsporne jest bowiem, że to będą skutecznie wydane pieniądze. Sport świetnie promuje miasto. Dobry tego przykład mieliśmy przy okazji lekkoatletycznego mityngu Elite Cafe Cup. Miasto wydało na jego organizację niewiele ponad 100 tys. złotych a prawie przez godzinę oglądało Łuczniczkę 2 miliony 800 tys. widzów w telewizji. Taka była oglądalność tego widowiska.

Rozmawiał Wojciech Borakiewicz

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.