Noliko umie grać z polskimi zespołami

Niektórzy już widzą zespół z Jastrzębia w półfinale Ligi Mistrzów. Rozgrzanym głowom warto przypomnieć, że Noliko to żaden słabeusz. Poza tym Belgowie lubią grać w Polsce, bo zwykle wywożą stąd komplet punktów.

W styczniu 1997 roku Noliko przyjechało do Sosnowca. Miejscowi mieli nadzieję na wyrównaną walkę tylko przed pierwszym gwizdkiem. Potem goście objęli prowadzenie 6:0 i marzenia prysły. Andrzej Urbański, szkoleniowiec gospodarzy, musiał przyznać: - Po raz kolejny okazało się, że zespoły z Zachodu przewyższają nas skutecznością zagrywki.

Dwa lata później Noliko pozbawiło szans na Final Four ówczesnych mistrzów Polski, Mostostal Kędzierzyn. Trzy krótkie sety i ledwie 53 minuty gry wystarczyły, by zespół z Maaseik wyjechał ze zwycięstwem. - Mój zespół nie wytrzymał presji i spalił się psychicznie - mówił po meczu trener Mostostalu Jan Such. - Stąd też bardzo słaba zagrywka i odbiór w wykonaniu moich zawodników, co było głównym powodem naszej porażki. W 2000 roku Belgowie pozbawili szans na awans do wielkiego finału akademików z Częstochowy, wygrywając u siebie 3:1. Przed rokiem natomiast Noliko przyjechało do Kędzierzyna, gdzie bez większych problemów znowu ograło Mostostal, pozbawiając Polaków szans na awans do ćwierćfinałów LM.

W archiwach wyszukaliśmy jednak coś pocieszającego dla jastrzębian. Okazuje się, że Noliko można też ograć. W 2003 roku właśnie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów Mostostal wyeliminował zespół z Maaseik. Kluczem była wygrana w pierwszym meczu w Kędzierzynie. Wtedy zespół trenera Waldemara Wspaniałego nie stracił u siebie ani seta...

Copyright © Agora SA