Koszykarze Gimbasketu wrócili z drugiego turnieju NEYBL-a

Koszykarzom Gimbasketu nie udał się wyjazd do Sankt Petersburga na drugi już turniej Północnoeuropejskiej Ligi Młodzieżowej Koszykówki (NEYBL). Na pięć spotkań białostoczanie wygrali raz

Białostoccy koszykarze powtórzyli scenariusz z pierwszego turnieju w Lipawie na Łotwie, gdzie również wygrali jedno z pięciu spotkań.

- Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten start - mówi Henryk Lenczewski, trener Gimbasketu, który w NEYBL-u walczy w kategorii kadetów rocznika '89. - Większość spotkań przegrywaliśmy w końcówkach.

Zawody w Rosji białostoczanie rozpoczęli od meczu z Magic Basket z Mińska, którego trener prowadzi reprezentację Białorusi kadetów.

- Drużyna jest oparta na reprezentantach - dodał trener Lenczewski. - Białorusini na parkiecie mieli trzech, a momentami i czterech koszykarzy o wzroście powyżej dwóch metrów. Przy nich moi zawodnicy wyglądali groteskowo, jak jakieś karzełki. Przegraliśmy tylko 43:55.

Lepiej podopiecznym Lenczewskiego poszło w spotkaniu z estońskim BC Parnu, które pokonali 59:48. Spory udział w zwycięstwie miał rozgrywający Artur Lach, który w tym pojedynku doznał kontuzji.

- Ciągnął nam grę - wyjaśnia trener Gimbasketu. - Bez niego mieliśmy problemy. Przegraliśmy z: łotewskim BS Kandava 59:70 oraz ukraińskim BC Khimik Odessa 54:61.

Bez wiary w sukces nasi kadeci przystąpili do spotkania z Finami z BC Topo Juniorit. Rywale byli niżsi, ale wygrali 66:52.

Na kolejny turniej NEYBL-a białostoczanie wyjadą pod koniec marca do Wilna. Do tego czasu skupią się na wojewódzkich zmaganiach kadetów, w których Gimbasket jest bliski zwycięstwa. W planach mają też udział w ćwierćfinale mistrzostw Polski kadetów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.