Koszykówka n Po Meczu Gwiazd

Wspaniała atmosfera, mnóstwo atrakcji, najlepsi koszykarze i koszykarki, kibice z całej Polski - sobotni Mecz Gwiazd w Pruszkowie był bardzo udaną imprezą. W rolach głównych występowali także przedstawiciele gospodarzy

W drugiej kwarcie na parkiecie pojawił się w zespole Południa najlepszy gracz drugoligowego Znicza Pruszków Dominik Czubek, którego do udziału w imprezie zaprosili organizatorzy. Miejscowi kibice przywitali go gorącym dopingiem, a rozgrywający Znicza szybko odpłacił im jedną ze swoich firmowych akcji - trafił za trzy punkty, stojąc metr za linią 6,25 m.

Czubek zagrał tylko przez trzy minuty, bo kilka godzin później Znicz czekał mecz ligowy z AZS Gdańsk (79:61, 9 pkt. Czubka). Jednak w przerwie Meczu Gwiazd na parkiecie pojawił się inny zawodnik Znicza Mariusz Łapiński, który startował w konkursie wsadów. 24-letni zawodnik wszedł do ścisłego finału. - Cieszę się już z samego faktu, że wziąłem udział w tej imprezie. Chociaż pozostał niedosyt, bo po awansie do finału liczyłem na zwycięstwo - przyznał Łapiński, którego ostatecznie pokonał reprezentant Stali Ostrów Michał Krajewski.

- Wydaje mi się, że najwyżej skakał Michael Watson. Gdyby wyszły mu dwie pierwsze próby, to na pewno byłby w finale obok Krajewskiego lub mnie - oceniał Łapiński. - Ja miałem wykonać wsad, przeskakując przez Harleya, ale pomysł nie wypalił. To miał być taki spontaniczny numer, kolega miał przyjechać prosto na salę. Niestety, przed imprezą okazało się, że musiał wyjechać, i nie miałem przez co skakać - żałował koszykarz Znicza.

W konkursie wsadów wystąpił też reprezentant Polonii-Warbud Tomasz Pisarczyk, który odpadł już w eliminacjach

Inni zawodnicy "Czarnych Koszul" byli za to podstawowymi zawodnikami zespołu Północy - Eric Elliott, Otis Hill i Eric Taylor w sumie zdobyli 24 pkt. (dwaj pierwsi po 6pkt., Taylor 12). Ten ostatni bawił się najlepiej - w końcówce z powodzeniem rozpraszał wykonujących osobiste rywali (w końcu stał na linii osobistych razem z Michaelem Ansleyem), a w ostatniej akcji meczu wziął sprawy w swoje ręce i wykonał rzut z 9 m, który miał doprowadzić do remisu. Piłka nie doleciała do obręczy, ale Taylor schodził z parkietu szczęśliwy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.