Konrad Piechocki, wiceprezes Skry Bełchatów: To nie kurtuazja, ale zapewniam, że do każdego meczu szykujemy się poważnie. Tym bardziej, że w myśl zasady "bij mistrza" wszystkie drużyny maksymalnie się mobilizują na mecz ze Skrą.
- Nie chciałbym szukać dziury w całym, ale zespołowi może brakować trochę świeżości w grze. Może to być konsekwencja krótkiego, ale bardzo wyczerpującego dla zawodników, obozu w Spale. Siatkarze wykonali tam ogromną pracę. Ich mikrocykl treningowy został ułożony tak, żeby wypaść jak najlepiej na koniec sezonu, głównie w meczach play off. Proszę też zwrócić uwagę, że w przekroju całego sezonu Skra gra bardzo równo. Nie należy z tej porażki wyciągać zbyt daleko idących wniosków.
- Tego się nie mówi, ale na teoretycznie słabszy zespół trenerzy dodatkowo mobilizują graczy. Chłopcy mają w pamięci to, że rozgrywki Pucharu Polski wykazały, iż są jedną z najlepszych drużyn w polskiej lidze. Natomiast przeciwnik był maksymalnie skoncentrowany. Zaskoczeniem była ich mocna zagrywka. Pierwszego seta wygraliśmy bez większych problemów, dlatego w drugim nasi rywale musieli zaryzykować. Przy tym popełniali mało błędów i suma tych zdarzeń dała efekt w postaci zwycięstwa. To jest sport, dlatego nie można się załamywać, ale z każdej porażki trzeba wyciągać wnioski. Może to i dobrze, że przyjęliśmy na głowy taki kubeł zimnej wody właśnie teraz. To wzmocni czujność trenerów i zawodników. Oceny zostawmy na koniec rundy, a najlepiej po play-off.
- Oczywiście, spotkaliśmy się po meczu. Rozumiem ich tłumaczenie o mikrocyklu i etapie przygotowań, na jakim jesteśmy. To wszystko jest udokumentowane badaniami, jakie zawodnicy mieli przeprowadzone w Spale. Do tego na kontuzję narzekał Robert Szczerbaniuk. Nie wszyscy wiedzą, że przeziębiony był również Mariusz Wlazły. To dlatego nie wyszedł w podstawowym składzie. Występ Pawła Maciejewicza nie oznaczał wbrew powszechnej opinii żadnego lekceważenia rywala. Zapewniam, że nie należy się spodziewać w naszych poczynaniach żadnej nerwowości. Taka porażka może się przytrafić każdemu zespołowi. Dla nas to dopiero drugi przegrany mecz. Serię bardzo ważnych pojedynków zaczynamy za dwa tygodnie. Zagramy po kolei z Jastrzębiem, Olsztynem i Częstochową.
- Przed sezonem szukaliśmy przyjmującego. Kastornow jest bardzo dobrym zawodnikiem, ale póki co, wygrywa z nim Robert Milczarek - chłopak, który bardzo nas zaskoczył postępem, jaki wykonał w tym sezonie. A przecież na tę pozycję jest jeszcze Michał Chadała. Jednak Kastornow przykładnie trenuje, rywalizuje. I o to chodzi. Wiadomo też, że polskich klubów nie stać na sprowadzanie z zagranicy gwiazd pierwszego formatu. Nie powiem jednak, że przyjście Kastornowa, to niewypał. Wciąż nie wiadomo, czy się jeszcze nie przyda. Grał zresztą w meczach pucharowych w Odincowie, gdzie pokazał się z dobrej strony. Nie stawiałbym na nim krzyżyka. Cieszę się za to z tego, jak spisuje się Milczarek, jakim pożytkiem dla zespołu jest jego gra.
Robert Milczarek, przyjmujący Skry
Na pewno nie odpuściliśmy tego meczu. Byliśmy mocno skoncentrowani, niestety nie uniknęliśmy błędów, zwłaszcza w odbiorze. Natomiast Politechnika zagrała bardzo dobrze,. nie spodziewaliśmy się, że aż tak. Jej zawodnicy lepiej zagrywali, co przy naszym słabszym odbiorze dawało im dużą przewagę. Ja też kilka razy zawiodłem, m.in. w decydującym momencie trzeciego seta. Jednak nie robimy tragedii z tej porażki. Przyjmujemy ją jako zimny prysznic, który zmobilizuje nas do jeszcze większej walki w kolejnych meczach. Druga runda dopiero się rozpoczęła i równie prawdopodobne jest, że skończymy ją na pierwszym miejscu, jak i na czwartym.
not. jg