Rozmowa ze skrzydłowym Polonii-Warbud Erikiem Taylorem

W przerwie w szatni mówiliśmy tylko do siebie, że trzeba wyjść na drugą połowę i dokończyć dzieła, bo Anwil jest na tyle dobrym zespołem, że nagle może chwycić wiatr w żagle i w krótkim czasie odrobić nawet dwadzieścia punktów straty - mówi skrzydłowy Polonii-Warbud Eric Taylor.

Filip Goździewicz: Co się zmieniło w grze Polonii, że nagle wygraliście dziś w takim stylu z tak dobrym zespołem jak Anwil?

Eric Taylor, skrzydłowy Polonii-Warbud: Byliśmy dzisiaj całkowicie skoncentrowani. W poprzednich dwóch meczach patrzyłem na kolegów i stwierdziłem, że wyraźnie brakuje nam tej koncentracji. Ale w ostatnich dwóch dniach w trakcie treningów zauważyłem sporą odmianę. Każdy z nas był całkowicie skupiony na tym, jak powstrzymać każdego z zawodników Anwilu. Wyszliśmy na boisko i od samego początku konsekwentnie realizowaliśmy nasz plan. W przerwie w szatni mówiliśmy tylko do siebie, że trzeba wyjść na drugą połowę i ich "dobić", bo Anwil jest na tyle dobrym zespołem, że nagle może chwycić wiatr w żagle i w krótkim czasie odrobić nawet dwadzieścia punktów straty.

Kto wpłynął na taką koncentrację zespołu, trener? Zawodnicy nawzajem się mobilizowali?

- Wszyscy mieli w tym swój udział. Od prezesa, przez trenera, masażystę, do każdego z zawodników. Nie chcemy być zespołem, który musi się oglądać na inne zespoły. Byliśmy na trzecim miejscu z przewagą tylko jednego zwycięstwa. Powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy być na tym samym poziomie co Wisła, Czarni czy Astoria. Jesteśmy lepszym zespołem i musimy do udowadniać w każdym meczu, a tego brakowało w ostatnim czasie.

Jak Pana zdaniem na atmosferę w zespole wpływają informacje na temat odejścia głównego sponsora z Polonii?

- Dowiedzieliśmy się o tych problemach trzy tygodnie temu od władz klubu. Wiedzieliśmy, że mogą być pewne trudności z finansowaniem klubu. Osobiście uważam, że jeśli otrzymamy wsparcie z miasta, to musi się znaleźć jakiś sponsor, który będzie chciał łożyć na Polonię. Warszawa to nie jest jakaś wieś. Na pewno jest tu wielu ludzi, którzy mają dużo pieniędzy i mogliby wspomóc Polonię. Polonia to dobra drużyna i jedyny koszykarski zespół w tym mieście. Gramy naprawdę dobrą koszykówkę. Myślę, że do końca tego sezonu wszystko będzie w porządku. Na pewno to w jakimś stopniu przeszkadza w grze, ale staramy się raczej o tym nie myśleć.

Ale czy Wy, zawodnicy, rozmawiacie ze sobą na temat ewentualnego odejścia, jeśli sytuacja znacznie się pogorszy?

- W tej chwili traktuję Warszawę jak swój dom i nie myślę o odejściu. Dobrze się tu czuję, mam wszystko, co jest mi potrzebne do komfortowego życia i niczego mi nie brakuje. A jeśli co się wydarzy, to wtedy będę się zastanawiał, co zrobić. Jak na razie o tym nie myślę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.