Smolarek wypożyczony do Borussii Dortmund

Euzebiusz Smolarek piłkarzem Borussii Dortmund. Za darmo i na razie na pół roku. Tylko na tyle wypożyczył Polaka do Bundesligi Feyenoord Rotterdam, który nie zgodził się na transfer definitywny.

Ebi to dobrze ułożony piłkarz i bardzo solidnie przygotowany do gry przez Feyenoord - oświadczył po dopięciu transferu menedżer sportowy Borussii Dortmund i jej były piłkarz, Michael Zorc. Według niemieckich dziennikarzy Borussia zdecydowała się na 24-letniego Polaka z dwóch powodów. Po pierwsze trapiony plagą kontuzji zespół desperacko potrzebuje lewoskrzydłowego w miejsce kontuzjowanego Brazylijczyka Ewerthona - runda wiosenna Bundesligi rusza w najbliższy weekend. Po drugie - mający 150 mln euro długów klub nie musi wydać za Ebi'ego ani eurocenta, bo udało się go wypożyczyć za darmo. Początkowo władze Borussii myślały jednak o transferze definitywnym, a potem o rocznym wypożyczeniu. Feyenoord - z którym Smolarek ma podpisaną umowę do czerwca 2008 roku - zgodził się na jego wyjazd do Niemiec tylko do końca sezonu, choć trener rotterdamczyków Ruud Gullit nie widzi Polaka w składzie i trzyma na ławce rezerwowych. Władze klubu nie chciały też wpisać w umowę wypożyczenia klauzuli pierwokupu - po zapłaceniu określonej sumy Borussia miałaby prawo kupić Ebiego, gdyby Feyenoord chciał go kiedyś sprzedać.

Smolarek, który w 2002 roku doznał skomplikowanej kontuzji kolana i pauzował przez 15 miesięcy, zagrał jesienią w drużynie Gullita tylko w trzech meczach, i to wchodząc z ławki rezerwowych. Były mistrz Europy wolał na lewej stronie gwiazdę młodzieżowej, a obecnie pierwszej reprezentacji Holandii Romeo Castelena.

Zupełnie inaczej widział rolę Polaka w drużynie poprzedni trener Feyenoordu, a obecny Borussii Dortmund, Bert van Marwijk. To pod jego wodzą Ebi rozegrał najlepszy sezon w karierze na stadionie De Kuip, gdy wiosnę 2003 roku zdobył w 21. meczach siedem goli. Wcześniej był zaś uczestnikiem zwycięskiej kampanii o Puchar UEFA. Zaufania nie stracił u van Marwijka nawet po wpadce dopingowej, kiedy to testy w 2002 roku wykazały, że palił marihuanę i został zawieszony na trzy miesiące. I to właśnie van Marwijk miał decydujący głos co do sprowadzenia Polaka na Westfalenstadion.

Inna rzecz to, jak długo sam van Marwijk będzie pracował w Dortmundzie. Jego posada jest zagrożona, bowiem drużyna triumfatora Ligi Mistrzów z 1997 roku zajmuje dopiero 14. miejsce w tabeli - z zaledwie czterema punktami przewagi nad strefą spadkową - i w rundzie wiosennej będzie przede wszystkim walczyć o utrzymanie.

Ale nie z winy obecnego trenera, który do Dortmundu trafił ostatniego lata. Wielkim niewypałem okazało się wejście Borussii na giełdę (akcje klubu gwałtownie spadły), do tego dołożyły się kosztowne, chybione transfery (za leczącego głównie kontuzje Marcio Amoroso zapłacono 50 mln marek!). W efekcie klub popadł w kryzys finansowy i nie ratuje go nawet najwyższa w Europie średnia widzów na mecz na Westfalenstadion (70 tys.). W dodatku poodchodziły z niego największe gwiazdy, w tym charyzmatyczny trener Mathias Sammer (do VfB Stuttgart). Zostały te z bajońskimi gażami i przewlekłymi kontuzjami - Czech Tomas Rosicky (zerwanie mięśnia uda), Brazylijczycy Evanilson (zerwane ścięgno Achillesa), Dede i Ewerthon (obaj kontuzje kolana).

Dla Gazety

Euzebiusz Smolarek

W środę lecę do Dortmundu na badania lekarskie. Jeśli wszystko będzie OK., to pół roku spędzę w Bundeslidze. Bardzo się cieszę, bo w Feyenoordzie nie dawano mi szansy. Teraz sprawdzę się w Dortmundzie. Znam klub z gazet i telewizji, wiem, że ma wielką publiczność i kłopoty finansowe. Dla mnie najważniejszy jest pierwszy trening, a potem walka o miejsce w składzie. W ten sposób może wrócę do kadry, gdy trener Janas zobaczy, że znów gram w klubie. Na razie Feyenoord nie chciał mnie sprzedać, zobaczymy, czy za pół roku Borussia będzie bardziej nalegała, czy wrócę do Holandii. Na razie jestem podekscytowany nowym wyzwaniem. Jeśli dokumenty zostaną załatwione, to już w najbliższym meczu usiądę na ławce rezerwowych. A potem będę walczył o każdą szansę na grę.

Thomas Hennecke

dziennikarz tygodnika "Kicker"

Trener Bert van Marwijk powiedział nam, że świetnie zna Ebi'ego jeszcze, gdy pracował w Feyenoordzie i wierzy w Polaka. Według niego to zawodnik o olbrzymim potencjale, który wciąż jednak nie doszedł do siebie po przewlekłej kontuzji kolana. Dlatego niewiele grał w Feyenoordzie w rundzie jesiennej. Ale jak zaskoczy, to zaskoczy.

Borussia sprowadza go, bo w drużynie jest plaga kontuzji. Ofensywny Brazylijczyk Ewerthon, grający na lewej stronie, będzie pauzował jeszcze przez 10 tygodni. Holender chciałby grać systemem 4-3-3 i po kontuzji Ewerthona potrzebuje dobrego skrzydłowego, który będzie dogrywał piłki do Jana Kollera. Na rynku nie ma wielu lewonożnych zawodników, za których w dodatku nie trzeba zapłacić. Borussia - niestety - nie ma żadnych pieniędzy, tylko długi.

Nie sądzę, żeby Smolarek wystąpił w pierwszym składzie Borussii już w najbliższy weekend na wyjeździe z Wolfsburgiem. Po prostu dlatego, że będzie miał za sobą tylko dwa, trzy treningi. Powinien się lepiej poznać z drużyną, wiadomo też, że miał długą przerwę w grze w pierwszym składzie. Być może więc zadebiutuje dopiero 29 stycznia przeciwko Borussii Moenchengladbach na Westfalenstadion. Chyba, żeby niesamowicie błysnął na treningach. Na razie jego rywalem o miejsce w składzie będzie Lars Ricken.

not. lop

Copyright © Agora SA