Stal Mielec - Gedania Gdańsk 3:2 (25:21, 25:18, 28:30, 24:26, 15:11)

SIATKÓWKA KOBIET. Seria A. - To był mecz o ?być albo nie być? dla zespołu jak i dla mnie - mówił po sobotnim pojedyku Jerzy Matlak, trener Stali. - Miejmy nadzieję, że to jakiś przełom i teraz dziewczyny uwierzą, że stać je na równą i konsekwentną grę - dodał.

Lepszego początku sobotniego meczu nikt w Mielcu nie mógł sobie wymarzyć. Stal po świetnej grze swoich środkowych - tutaj wyróżniała się zwłaszcza Anna Kicior - prowadziła 8:1. Gedanistki sprawiały wrażenie, jakby nie zauważyły iż spotkanie trwa od kilku dobrych minut. Wyglądały na zagubione i popełniały błąd za błędem.

Gospodynie zaś bez większego wysiłku kontrolowały przebieg wydarzeń na boisku (19:11) i choć nieco spuściły z tonu w końcówce seta, wygrały go bez większych kłopotów.

Druga odsłona miała niemal identyczny przebieg. Mielczanki nieźle spisywały się w ataku oraz bloku. Dokładnym przyjęciem tradycyjnie imponowała Elżbieta Kościelna. Na pierwszą przerwę techniczną Stal schodziła prowadząc trzema punktami. Dystans ten sukcesywnie wzrastał (22:12).

Po niespełna trzech kwadransach gry już tylko jeden set dzielił mielczanki od trzeciego zwycięstwa w tym sezonie ligowym. Choć szybko i wyjątkowo łatwo osiągnięta przez miejscowy zespół przewaga była powodem do zadowolenia, to miejscowi kibice z trwogą oczekiwali na trzecią partię. To za sprawą tego, że Stalówki ostatnimi czasy są specjalistkami od przegrywania, wydawałoby się wygranych meczów.

Jak się szybko okazało, mieleczanki zaczęły potwierdzać tę regułę. Grały niefrasobliwie, a wizja wygrania meczu w trzech setach ewidentnie je przerażała. Takiej okazji przepuścić nie myślały podopieczne trenera Jerzego Skrobeckiego. Gedania nie zadowoliła się wyciągniętą dłonią. Od razu chwyciła całą rękę. Z dobrej strony pokazała się Dominika Kuczyńska, niezłe zmiany dawała Margarita Szyjanowa, punktowała także Alicja Szajek. To przełożyło się na wysokie prowadzenie przyjezdnych 17:9.

Gospodynie jednak ocknęły się. Dzięki Katarzynie Wysockiej zniwelowały część strat. Presję wyniku odczuły przyjezdne, myliły się bez wyjątku Kruk, Szajek i Tomsia. To sprawiło, że ze sporej przewagi Gedanii zrobił się remis (21:21).

Emocje sięgały zenitu. Po chwili gdańszczanki nie wykorzystały dwóch setboli. Ale Stal popisała się jeszcze większym marnotrastwem - zepsuła trzy okazje na zakończenie meczu. To się momentalnie zemściło. Dwa udane bloki przyjezdnych przesądziły o konieczności rozgrywania czwartego seta.

Początek tej odsłony nie zapowiadał dalszej części horroru. Zespół trenera Jerzego Matlaka podobnie jak to czynił w pierwszych dwóch setach, prowadził już 8:3. Kiedy na tablicy wyników pojawił się rezultat 19:12 nikomu nie przyszło do gowy, że do końca spotkania jeszcze daleka droga.

Młoda drużyna znad morza szybko wykorzystała niezdecydowanie mielczanek. Po kolejnym ataku Dominiki Kuczyńskiej strata gdańszczanek wynosiła już tylko trzy punkty (21:18). Stalówki były jednak na tyle bezradne w ataku, a ich ręce drżące jak osika, że poprzestały na 24 zdobytych punktach.

Wprawdzie przy stanie 24:23, po ataku Izabeli Rutkowskiej mogły zakończyć ten pojedynek, ale sędziowie pomylili się przy ocenie piłki, która otarła się o blok i poszybowała w aut. Potwierdziły to jednoznacznie telewizyjne powtórki.

O wszystkim zadecydował tie-break. W tym, gospodynie po serii udanych ataków Rutkowskiej, Pugaczowej i Pavelkovej prowadziły już 5:1. Ale, że emocje nadal dawały się im we znaki, gra znowu się wyrównała (6:5, 11:9).

Kiedy mecz wkroczył w decydującą fazę, sprawy w swoje ręce wzięła Anna Kicior. Środkowa Stali, którą chciano niedawno wysłać na sportową emeryturę, zdobyła trzy decydujące punkty w tej partii i sprawiła, że w Mielcu wreszcie powiało optymizmem.

- Skończyłam kilka piłek, ale to nie ma znaczenia. Liczy się cały zespół i wynik, a ten jest wreszcie dla nas pozytywny - stwierdziła Anna Kicior. - Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego tak się do tej pory działo, że w pierwszych dwóch setach gramy poprawnie, a potem całkowicie się gubimy. Mam nadzieję, że ten mecz to zmieni - zakończyła.

- Wygrana w Kaliszu podbudowala nas. Chciałyśmy tu wygrać, ale zabrakło nam doświadczenia. Jesteśmy młodym zespołem, a naszym rywalem była dziś wyjątkowo doświadczona drużyna - wskazywała na przyczynę porażki Alicja Szajek, kapitan Gedanii.

Sety: 25:21, 25:18, 28:30, 24:26, 15:11.

Czas: 20, 23, 30, 27, 14.

* Stal: Cabajewska, Pugaczowa, Kicior, Rutkowska, Pavelkova, Wysocka, Kościelna (libero) oraz Ząbek, Lis, Grzesiak.

* Gedania: Ordak, Sołodkowicz, Kuczyńska, Szajek, Kruk, Drzewiczuk, Siwka (libero) oraz Szyjanowa, Tomsia, Wiśniewska.

Sędziowie: Wiesław Cieślik (Sosnowiec), Bogdan Nowak (Bielsko-Biała).

Widzów: 1200.

Zdaniem trenerów

Jerzy Matlak, Stal Mielec: - Powinniśmy szybko wygrać 3:0, a zafundowaliśmy sobie i kibicom ogromną dawkę emocji. Na szczęscie wszystko zakończyło się dla nas pozytywnie. To był mecz o "być albo nie być", zarówno dla zespołu jak i dla mnie. Gedania, podobnie jak to uczyniła z Winiarami, chciała nas uśpić, by niespodziewanie zaatakować. O mało jej się to nie udało. Miejmy nadzieję, że to jakiś przełom i teraz dziewczyny uwierzą, że stać je na równą i konsekwentną grę.

Jerzy Skrobecki, Gedania Gdańsk: - To był bardzo nerwowy siatkarski maraton. Kondycyjnie nieźle sobie z nim poradziliśmy, mimo że to druga pięciosetówka w ciągu tygodnia. W Kaliszu jednak inaczej potoczył się tie-break, tutaj od razu mieliśmy spore straty. W newralgicznych momentach zawiodła nas młodzieńcza bojaźliwość, zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie.

Liczby Stali

63

Po tylu dniach wygrała trzeci mecz w lidze

7

Piłek meczowych potrzebowała na zakończenie sobotniego pojedynku

Pozostałe wyniki 11 kolejki: Adriana Bydgoszcz - Muszynianka Muszyna 3:0 (25:17, 25:13, 25:10), Nafta Gaz Piła - AZS AWF Poznań 3:1 (25:13, 21:25, 25:17, 25:13), Winiary Kalisz - BKS Bielsko-Biała 3:0 (25:22, 25:18, 25:21), Gwardia Wrocław - Dalin Myślenice 3:2 (20:25, 25:22, 25:18, 21:25, 15:12.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.