AZS Koszalin - Polonia Warszawa 112:100

Rzucili 100 punktów, grając ze znakomitą skutecznością, a jednak przegrali. Koszykarze Polonii-Warbud Warszawa mogą mówić o pechu. Wprawdzie ulegli zespołowi z dolnej części tabeli, ale trafili na wyjątkowo dobrze tego dnia dysponowany AZS Koszalin

Początek spotkania nie wróżył sukcesu gospodarzom. Polonia grała dobrze, wykorzystując potencjał graczy obwodowych, a pod koszem Otisa Hilla. Ten jak w wielu poprzednich meczach był w pierwszych minutach nie do zatrzymania (10 pkt. w pierwszej kwarcie). Z czasem grało mu się jednak coraz gorzej, bo coraz lepiej, a właściwie mądrzej, grali pilnujący go na zmianę Marek Miszczuk, Tomasz Briegmann i Paweł Kowalczuk.

Oba zespoły zagrały tego dnia z fantastyczną skutecznością i o dziwo lepsze statystyki rzutowe w każdym elemencie - rzuty za dwa i trzy punkty oraz osobiste - miała Polonia. Mimo to przegrała. Polonia wyraźnie już prowadząc w pierwszej kwarcie (20:13), kompletnie zawaliła początek drugiej, zdobywając przez pięć minut tylko punkt (wolny Taylora). AZS objął prowadzenie 44:33 w 16. minucie.

Gospodarze mieli tylko problemy z upilnowaniem świetnego Erica Elliotta. To głównie dzięki niemu goście pozbierali się w trzeciej kwarcie. Elliott przyspieszył grę Polonii, trafiał bezbłędnie z dystansu, ale nie miał wystarczającego wsparcia kolegów, wśród których na wyróżnienie zasługuje być może jeszcze tylko Krzysztof Sidor. Mimo to w trzeciej kwarcie systematycznie odrabiający straty goście nawet objęli na chwilę prowadzenie (71:70), które za chwilę oddali w nietypowych okolicznościach. Najpierw kontrowersyjne przewinienie techniczne otrzymał Leszek Karwowski. Skrzydłowy Polonii po swoim faulu podał piłkę sędziemu rzeczywiście dość mocno, ale ten złapał ją raczej pewnie. Uznał jednak "podanie" za uderzenie piłką sędziego i ukarał koszykarza Polonii. Na koniec tej chyba przełomowej dla losów meczu kwarty, przy remisie 81:81, Briegmann trafił z połowy boiska równo z syreną, i to stojąc niemal tyłem do kosza.

Po przerwie trwała wymiana ciosów, ale gospodarze nadal świetnie trafiali i znowu wysoko prowadzili (98:88 w 36. min). Niespełna trzy minuty przed końcem AZS prowadził tylko 101:95 i trener Kamiński wprowadził na boisko trzeciego obok Elliota i Koszarka obrońcę - Waltera Jeklina, licząc na rzuty trzypunktowe. Jednak Słoweniec kilkanaście sekund później popełnił piąty faul, i to w ataku, po którym szkoleniowiec Polonii był po prostu wściekły. Już kilkadziesiąt sekund przed końcem spotkania ruszył z gratulacjami dla trenera gospodarzy Jerzego Olejniczaka.

W środę Polonia gra we własnej hali w meczu Pucharu EBL z Polpharmą Starogard.

AZS Gaz Ziemny Koszalin - Polonia Warbud Warszawa 112:100

Kwarty: 26:30, 32:18, 26:23, 28:20.

AZS: Zdravković 29 (2), Miszczuk 13, Kowalczuk 9 (1), Sroka 5 (1), Celej 3 (1) oraz Dobie 25 (2), Briegmann 15 (2), Dąbrowski 13 (3).

Polonia: Elliott 25 (4), Hill 20, Taylor 13, Sidor 12 (3), Koszarek 10 (1) oraz Jeklin 12 (3), Karwowski 8, Dutkiewicz 0, Miłoszewski 0.

Dla Gazety

Krzysztof Sidor

obrońca Polonii

Za dużo punktów oddaliśmy zbyt łatwo. Była np. taka sytuacja, że odbita od obręczy piłka spadła na parkiet i nikt po nią się nie ruszył, a było w pobliżu trzech naszych, w tym ja. Przede wszystkim jednak daliśmy sobie zbyt łatwo narzucić styl gry AZS - czyli dużo biegania i rzucania. Kiedy zwalnialiśmy grę, poprawialiśmy obronę, szło lepiej. Niestety, zabrakło nam konsekwencji.

not. kn

Copyright © Agora SA