Rajd Dakar. Hołowczyc czeka na paliwo

Z powodu kłopotów organizatorów z dostawą paliwa dla uczestników Rajdu Dakar 2005 dzisiejszy ósmy etap z Tichit do Tidjikja został odwołany.

Zawodników czeka tylko trasa dojazdowa do biwaku zaplanowanego w Tidjikja. Decyzję organizatorzy podjęli dzisiaj podczas porannej odprawy. Przyczyną były kłopoty organizatorów z dostawą paliwa do punktów tankowania. Problemy z paliwem zacząły się już podczas wczorajszego etapu z zaplanowanym najdłuższym odcinkiem specjalnym tegorocznego Rajdu Dakar. Wielu zawodników do chwili obecnej pozostało jeszcze na trasie z powodu braku paliwa. W ich gronie znajduję się m.in. załoga samochodowa Orlen Team - Krzysztof Hołowczyc-Jean Marc Fortin, która na 40 km. przed metą oczekuje na przybycie cysterny z paliwem.

Jacek Czachor i Marek Dąbrowski na metę wczorajszego bardzo trudnego etapu prowadzącego z Zouerat do Tichit w Mauretanii przybyli późnym wieczorem. Reprezentanci Orlen Team, podobnie jak inni zawodnicy mieli do pokonania trasę o długości 669 kilometrów, z czego aż 660 kilometrów odcinka specjalnego. Jacek Czachor ukończył etap na 14. miejscu, a Marek Dąbrowski był 20.

W klasyfikacji generalnej kapitan Orlen Team awansował na 12. miejsce, a Dąbrowski plasuje się na 13. pozycji.

- Nie wyszedł nam ten etap - powiedział Jacek Czachor. To była pierwsza część próby zwanej maratonem, po której nie ma serwisu i motocykle oraz samochody oddawane są do tzw. zamkniętego parku maszyn. Liczyłem na lepsze miejsce, ale na początku za bardzo zjechałem ze szlaku i to był początek problemów. Zużyłem za dużo paliwa, a organizator nie uprzedził nas, że w punktach tankowania paliwo będzie racjonowane. Wcześniej tak nie było. Musiałem. więc jechać zdecydowanie wolniej, bowiem istniało ryzyko, że po prostu stanę na trasie. W konsekwencji spotakło to wielu zawodników, m.in. Hołowczyca, który jeszcze stoi na pustyni i czeka na paliwo. Na wczorajszym odcinku jechaliśmy bardzo często wśród kęp wielbłądziej trawy, która jest niemal zabójcza, gdy nieopatrznie się na nią wjedzie. Miałem wczoraj trzy wywrotki, jedna dość zabawną. Gdy próbowałem podjechać pod dwumetrowy uskok skalny motocykl stanął mi w pewnej chwili bokiem. Mnie udało się stanąć na skale, a motocykl spadł w dół. Stało się to mniej więcej na sześćdziesiątym kilometrze trasy. Później leżałem jeszcze dwa razy, ale bez żadnych konsekwencji. Końcówkę jechałem już bardzo powoli modląc się, aby nie zabrakło mi paliwa. Byłem prawie przekonany, że stanę na kilka kilometrów przed metą i będę musiał pchać motocykl. Gdy dojechałem do mety sprawdziłem zbiorniki paliwa. Były puste. Mniej szczęścia miał "Hołek", który późnio startował." - opowiadał kapitan Orlen Team Jacek Czachor.

Sześćdziesiąty kilometr był także pechowy dla Marka Dąbrowskiego. W jego motocyklu pękła spinka mocująca przewód paliwowy. "Wiał duży wiatr i nie zorientowałem się, że ucieka mi paliwo. W pewnej chwili po prostu stanąłem i wtedy okazało się co było przyczyną. Bardzo ładnie zachował się Matteo Graziani, który pożyczył mi paliwo i po usunięciu usterki mogłem jechać dalej. Wieziemy ze sobą takie drobiazgi jak złączki, czy spinki i dzięki temu mogłem usnąć awarię. Ale przy tej swoistej reglamentacji paliwa ze strony organizatora cały czas miałem jego deficyt i stad też wolniejsza jazda. O wywrotkach już nawet nie wspominam. To przecież chleb powszedni tych zawodów- mówił Marek Dąbrowski.

Nie tylko Czachor i Dąbrowski przyjechali na metę bardzo zmęczeni. Także inni motocykliści z czołówki światowej opisywali wczorajszy etap jako wyjątkowo trudny. Wiał bardzo silny wiatr utrudniający widoczność. W tych warunkach nie zawsze mogły startować helikoptery czuwające między innymi nad bezpieczeństwem zawodników.

Copyright © Agora SA