Urząd Antymonopolowy: czy PZPN łamie prawo?

Ciąg dalszy zamieszania wokół przetargu na telewizyjne prawa do ekstraklasy. Sprawą zainteresował się urząd antymonopolowy, który bada, czy PZPN nie narusza prawa, faworyzując w przetargu Canal+ - dowiedziała się ?Gazeta?

PZPN, któremu w czerwcu 2005 roku kończy się pięcioletnia umowa na relacje ligowe z Canal+, rozpisał nowy przetarg. Prawa telewizyjne podzielił na pakiety (m.in. mecze na żywo, magazyn ligowy, mecze derbowe, relacje w internecie), tak by w końcu część z nich trafiła do stacji otwartych. W tej chwili PZPN czeka na oferty od stacji telewizyjnych i portali internetowych. Termin ich składania przedłużono do połowy stycznia.

W najważniejszym pakiecie - dotyczącym trzyletnich praw do relacji na żywo - PZPN, powołując się na stare umowy z Canal+, dał jednak tej stacji prawo do złożenia ostatniej oferty. Z takiego rozwiązania bardzo niezadowolone są inne stacje, a także grupa czterech najbogatszych polskich klubów (tzw. G-4, o czym pisaliśmy w czwartek), które - jak mówią - chciałyby dotrzeć z meczami swoich drużyn do szerszego kręgu widzów.

W piątek dowiedzieliśmy się, że polskim rynkiem piłkarskich praw telewizyjnych już 30 września zainteresował się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W trwającym właśnie przetargu nie podoba mu się zapis faworyzujący Canal+. Mechanizm polega na tym, że jeśli np. TVN, Polsat czy TVP zaoferują kwotę X za pakiet meczów na żywo, to przetarg i tak wygra Canal+, o ile w ciągu dziesięciu dni także wyłoży kwotę X, czyli wyrówna najlepszą z innych ofert. Tymczasem art. 5 ustawy o ochronie konkurencji z 2000 r. mówi, że zakazane są takie porozumienia, "których celem lub skutkiem jest wyeliminowanie, ograniczenie lub naruszenie w inny sposób konkurencji na rynku właściwym, polegające w szczególności na ograniczaniu dostępu do rynku lub eliminowaniu z rynku przedsiębiorców nieobjętych porozumieniem oraz na uzgadnianiu przez przedsiębiorców przystępujących do przetargu i przedsiębiorcę będącego organizatorem przetargu warunków składanych ofert".

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, śledztwem prowadzonym przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów jest także zainteresowana Komisja Europejska. W ostatnich latach dwukrotnie zajmowała się ona podobnymi sprawami. Pierwszy sukces odniosła w Niemczech. Dotychczas w tym kraju monopol na każdy rodzaj transmisji (na żywo) meczu I i II ligi niemieckiej miały tylko te stacje telewizyjne, które wykupiły - za słoną opłatą - specjalne prawa. Zwycięska stacja dostawała praktycznie monopol na pokazywanie meczu w telewizji i każdym innym medium wizualnym.

Gdy jednak Komisja Europejska zagroziła, że taka konstrukcja kontraktu może stanowić naruszenie zasad konkurencji, Bundesliga szybko zaproponowała zmianę zasad.

Monopol w Niemczech ma się skończyć wraz z początkiem sezonu 2006-07. Od tego roku stacje telewizyjne będą miały wyłączność tylko na telewizyjną transmisję na żywo. Transmisja za pośrednictwem internetu (także na żywo) będzie oferowana przez samą Bundesligę. Z kolei kluby piłkarskie otrzymają prawo do sprzedaży retransmisji meczów rozgrywanych na własnym boisku oraz - dodatkowo - do sprzedaży praw do transmisji na żywo za pośrednictwem telefonów komórkowych.

Wcześniej, bo jeszcze w 2003 r., pod lupę trafiła brytyjska płatna telewizja BSkyB. Bruksela jest zaniepokojona przekazaniem praw do transmisji meczów piłkarskich angielskiej ligi jedynie stacji BSkyB. Brytyjskie władze piłkarskie ogłosiły w sierpniu tego roku, że należąca do Ruperta Murdocha stacja będzie miała wyłączność na pokazywanie (na żywo) wszystkich 138 meczów w każdym sezonie aż do 2007 r. BSkyB zapłaci za to nieco ponad 1 mld funtów. Teoretycznie na brytyjskim rynku było trochę konkurencji - pod naciskiem Brukseli władze piłkarskie pozornie ugięły się i podzieliły prawa do transmisji na cztery pakiety. Jednak wszystkie cztery kupiła BSkyB.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.