Polscy saneczkarze na torach naturalnych we Włoszech są już od kilku dni. W kadrze oprócz naszej eksportowej od lat dwójki Andrzej Laszczak - Damian Waniczek (przed dwoma laty triumfowali w klasyfikacji generalnej PŚ) znalazła się też siostra tego drugiego Karolina Waniczek, która startuje w jedynkach. Wszyscy reprezentują klub z naszego regionu: Jastrząb Szczyrk.
Pierwotnie pierwsze zawody tegorocznej edycji PŚ miały się odbyć w Grande Prairie w Kanadzie. Ze względu na złą pogodę zostały jednak odwołane, podobnie jak zawody w Oberperfuss w Austrii, które miały odbyć się w ich zastępstwie. - Gdyby się odbyły w Kanadzie, to nas by zabrakło. Nie mieliśmy kupionych biletów ani nie potwierdziliśmy naszego udziału. Nie było żadnego sponsora, a związek nie dał nam ani grosza - mówi Paweł Jędrzejko, trener kadry. Dwa tygodnie temu zawody zostały przeniesione jednak do Włoch. - W związku nie ma dla nas ani złotówki, bo pieniądze skończyły się w pierwszym kwartale roku. Natomiast na wyjazd do Włoch musiałem sam wyłożyć pieniądze. Ale dobre i to: gdyby zawody były w Kanadzie, to bylibyśmy jedyną ekipą, która nie wzięłaby udziału w zawodach, no i później nie byłoby żadnych szans na czołówkę PŚ - dodaje Jędrzejko.
Mimo kłopotów wydaje się, że zawodnicy są w formie. Podczas zjazdów treningowych nasz duet uzyskiwał czasy lepsze niż ubiegłoroczni triumfatorzy PŚ - Rosjanie Paweł Porszniew i Iwan Łazarew. Natomiast Karolina Waniczek bez trudu nawiązywała wyrównaną walkę z triumfatorką ostatniego PŚ Jekateriną Ławrientiewą. Inauguracyjne zawody Pucharu Świata w Kampill potrwają do soboty.