Rutkowski, Wujec: Kobe trzymający władzę

Nie sądzę, by Karl Malone wrócił. To nie fair przedkładać jego sytuację ponad losy chłopaków. Chłopaki starają się, ciężko pracują każdego dnia. Lecz przez cały czas muszą spoglądać przez ramię, zastanawiając się, czy ON wróci i wszyscy inni przestaną się liczyć. A oni dają mi z siebie 110 proc. To nie jest w porządku. Mamy czekać do końca sezonu, żeby się dowiedzieć, czy on wraca, czy nie? - tą oto wypowiedzią Kobe Bryant śmiertelnie obraził Karla Malone'a. I Malone nie chce mieć już z Lakers nic wspólnego.

W porównaniu z tym, co Kobe mówił np. rok temu na temat Shaqa (iż ten jest otyły, niepoważny i leniwy), ten komentarz to bułka z masłem. A jednak gdy Malone go usłyszał, zdenerwował się okrutnie i musiał przez godzinę dreptać na steperku, by w ogóle zapanować nad emocjami.

Później, zasmucony, tłumaczył decyzję o rozstaniu z Lakers dziennikarzom "LA Times": - Po prostu Kobe Bryant nie chce, bym grał dla niego. Tu nie chodzi o Lakers, ja kocham Lakers. Chodzi o to, że gwiazda tej drużyny nie chce, bym z nią grał. Rozumiem to, jestem dużym chłopcem. Zajmę się swoim życiem, a życie mam świetne.

41-letni skrzydłowy, który od kilku miesięcy przechodzi rehabilitację po operacji kolana, zaklinał się, że jeśli wróci do NBA, to tylko do Lakers. Teraz jednak sytuacja zmieniła się - i do Malone'a dzwonią z ofertami kontraktu na przemian menedżerowie San Antonio Spurs i Minnesota Timberwolves. A pojawiła się nawet plotka, że Karl dołączy do Shaquille'a O'Neala w Miami.

W każdym z tych miejsc będzie mieć większe szanse na upragniony tytuł mistrzowski niż w Lakers. Może więc głupawa wypowiedź Bryanta była tylko pretekstem, na który Malone czekał, by wymigać się z niepotrzebnej obietnicy?

Okazuje się zresztą, że stosunki między panami psuły się już od kilku tygodni. Malone pojawił się na jednym z meczów Lakers. Żona Bryanta Vanessa Cornejo Urbieta Bryant poprosiła, żeby Karl się przysiadł. Ubrany w kowbojski kapelusz i kowbojki Malone na przywitanie objął Vanessę, która zapytała: "To na co teraz polujesz, kowboju?". "Poluję na meksykańskie dziewczynki" - odrzekł Karl.

Najwyraźniej Vanessa uznała to za ordynarny podryw, poskarżyła się mężowi, Kobe zadzwonił z awanturą. Karl najpierw tłumaczył, że żartował, potem przeprosił, ale wściekły Bryant zaczął mu grozić: "Trzymaj się z daleka od mojej żony, bo pożałujesz". No cóż, zakładanie, iż Malone chciałby mieć coś wspólnego z żoną Kobego (zresztą uznawaną powszechnie za wiedźmę), uwłacza inteligencji Malone'a. Potwierdza za to, że Bryant za grosz nie ma wyczucia do ludzi.

Shaquille O'Neal. Phil Jackson. Teraz Karl Malone. Wszyscy opuścili Lakers, wszyscy w niezbyt sympatycznych okolicznościach, wszyscy - przynajmniej częściowo - z winy Kobe Bryanta. Jak on to robi? Przecież Karl Malone był największym sprzymierzeńcem Bryanta przez cały zeszły sezon. Bronił go przed wyzwiskami kibiców, przed próbami prowokacji ze strony innych zawodników. Nie zajął stanowiska ani w sporze Kobego z Philem Jacksonem, ani z Shaqiem. No to teraz poznał, jak Kobe Bryant rozumie znaczenie słowa "wdzięczność".

Bo dla Bryanta liczy się przede wszystkim słowo JA. Jak mówi w wywiadzie: "Chłopaki dają MI 110 proc.". Kobemu dają. Nie trenerowi Tomjanovichowi, nie właścicielom klubu, nie kibicom, tylko właśnie Kobemu. To wreszcie jego Lakers, nie Shaqa, nie Phila Jacksona, tylko jego. To on tu rządzi.

Kronika towarzyska

Gary Payton już się nieco znudził swoją rolą w Bostonie. Poinformował dziennikarzy, że jeśli Celtics mają więcej wygrywać, to trener powinien jemu właśnie powierzyć kierowanie ofensywą. Dodał, że lider zespołu Paul Pierce musi jeszcze dorosnąć i wiele się jeszcze nauczyć. Na koniec stwierdził, że nie zamierza tu grać dłużej niż rok.

Allen Iverson nigdy nie lubił treningów. W tym sezonie Sixers grają słabo. "Jednym z największych problemów jest to, że tak ostro walczymy między sobą na treningach i potem podczas meczów już nie" - tłumaczy Allen.

Niezadowolony z decyzji sędziowskich podczas meczu w Cleveland trener New Jersey Nets Lawrence Frank dostał ostrzeżenie od sędziego Derricka Stafforda: "Nie kwestionuj moich sądów!". Po kolejnym dyskusyjnym faulu jednego z graczy Nets Frank nieśmiało powiedział: "Derricku, kwestionuję twój sąd". Sędzia nie miał poczucia humoru, więc ukarał trenera przewinieniem technicznym.

Nieźle radzą sobie w tym sezonie Washington Wizards. Receptę na sukces zdradził Gilbert Arenas: "Nie imprezujemy. Nie upijamy się co noc. Nikt się nie wywyższa. W ogóle nie ma tu klimatów typu Shaq - Kobe".

Tako rzecze Shaq

"Jestem szczęśliwy, że gram dla tak wspaniałej drużyny jak Miami Heat. Ważę 147 kilo, 13 proc. tkanki tłuszczowej, wciąż jestem największym amerykańskim symbolem seksu i biegam co wieczór nago po plaży".

"Większość ludzi mnie naprawdę lubi. Więc jeśli ktoś mnie nie lubi, to znaczy, że to z nim jest coś nie halo".

Bohater tygodnia

Tracy McGrady w meczu z San Antonio Spurs. Na minutę przed końcem meczu Spurs prowadzili w Houston różnicą 10 punktów, a większość kibiców opuściła już halę Toyota Center. Będą tego żałować do końca życia, bo mogli być świadkami jednej z najbardziej niesamowitych końcówek w historii NBA. McGrady rzucił 13 punktów w 35 sekund (4 razy za 3 punkty, w tym raz z faulem) i poprowadził Rockets do zwycięstwa 81:80. Gdyby Tracy grał tak przez 48 minut, to zdobyłby w tym meczu... 1069 punktów.

Złota myśl

- Cóż, na razie jego wypowiedzi sugerują, że nie jest w najlepszym nastroju. Jest trochę większy ode mnie, więc poczekam, aż się trochę uspokoi - właściciel Lakers Jerry Buss zapytany, czy już się pogodził z Shaqiem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.