Rozmowa z Walterem Jeklinem

- Graliśmy mnóstwo podobnych spotkań. Doświadczenie w takich momentach, gdy się przegrywa, pomaga i prowadzi do zwycięstwa - mówił po sukcesie Polonii w Bydgoszczy obrońca Polonii/Warbud Warszawa

Maciej Łopatto: Przez dwie i pół kwarty górą na parkiecie była Astoria, ale potem pokazaliście, jak należy grać, gdy zespołowi zależy na zwycięstwie.

Walter Jeklin: To był istotny mecz dla obu drużyn. Pucharowe spotkanie zawsze gra się w inny sposób. Znowu było tak, że w pierwszej połowie Astoria grała bardzo dobrze. Cały czas mieliśmy kilka punktów straty. Przed drugą połową nie było jednak takiej różnicy jak w zeszłym tygodniu. Odrabiać straty to zawsze ciężka praca. Pod koniec trzeciej kwarty i w czwartej mieliśmy już lepszą skuteczność niż na początku i taktycznie też byliśmy górą. Potwierdziła się nasza siła. Cieszę się z tej wygranej, szczególnie po niedzielnym niepowodzeniu u nas z Turowem. Ponownie chciałbym podkreślić to, że Astoria to solidny zespół. Z takimi warunkami, salą i też gorącymi kibicami - chociaż widziałem ich już w większej liczbie - powinna mieć dobrą koszykówkę.

Czy tylko dobra obrona zadecydowała o tym, że w ostatniej kwarcie daliście rywalom rzucić jedynie dziewięć punktów?

- Być może jeszcze fakt, że w ostatniej kwarcie już zaczyna się myśleć o końcowym wyniku. Zazwyczaj doświadczenie w takim momencie pomaga. Nie zawsze, ale tak okazało się w tym meczu. Jeżeli grało się mnóstwo podobnych spotkań, potrafi się utrzymać koncentrację, a skuteczność rywali jest o wiele gorsza, to tak się dzieje. Różnica punktowa nie odzwierciedla jednak przebiegu spotkania.

A gdyby Walter Jeklin nie trafił pod koniec trzeciej kwarty dwóch trójek, to jak potoczyłoby się spotkanie?

- Na pewno byłoby trudniej, ale nie chodzi tu o mnie. Jeżeli w ostatnią kwartę wchodzi się z 9-10 pkt. na minusie, to jest ciężko. My zbliżyliśmy się prawie na remis i być może to był początek presji psychologicznej na bydgoszczanach. Cały zespół zapracował na zwycięstwo. Pozycje do rzutu miałem dzięki temu, że pozostali koledzy stali tam, gdzie mieli być.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.