Adrian Małecki: Na pewno. Trochę głośno się teraz zrobiło o mnie. Ale na razie staram się być daleko od gazet, mediów; od tego szumu, który powstał.
- Trudno powiedzieć. Mecz z Wisłą był przegrany, bo ewidentnie zawalona została pierwsza kwarta przez bydgoszczan. W końcówce ostatniej kwarty pojawiła się jeszcze szansa, by to wygrać, ale ogólnie zabrakło przysłowiowego zęba, charakteru i przywódcy na parkiecie. Chociaż widać w chłopakach duży potencjał.
- Ja nie wiem. Będę się starał dać z siebie wszystko. Jak i czy to wyjdzie - zobaczymy. Nie jestem jeszcze przygotowany do występów w ekstraklasie. Muszę się ograć, poznać z zespołem. Do tego trzeba czasu.
- Właśnie o to chodzi. Mogę się wybiegać, wypocić, złapać zdrowie. Jeżeli to wyjdzie, przystąpię do gry gotowy i w pełni sił od początku lutego.
- Pierwszy trening był jak zawsze stresujący. Większość zawodników widziałem po raz pierwszy, choć Krzyśków - Dryję i Wilangowskiego oraz Pawła Wiekiera znałem wcześniej. Jest też fajna ekipa trenerska z Poznania, która się uzupełnia. Na pewno panuje fajny klimat dla basketu.
- Tu w Bydgoszczy będę mieszkał i trenował. Czas dla rodziny przyjdzie podczas meczów wyjazdowych zespołu.
- Nie mam pojęcia. Na razie przygotowuje się do popołudniowego treningu. Przede mną dużo ciężkiej pracy.
- Bo to dla mnie teraz najważniejsze. Taki sobie wytyczyłem cel i fajnie, że - mam nadzieję - stanie się to w Bydgoszczy. Wszystko zależy ode mnie. Ze strony klubu jest dobra wola.