Turów Zgorzelec - Gipsar Stal Ostrów Wielkopolski 61:66

"Zabierzcie Kowala", "Kowal do domu" - w taki sposób kibice Turowa Zgorzelec domagali się zdymisjonowania trenera Andrzeja Kowalczyka po tym, jak jego zespół uległ 61:66 Stali Ostrów - najsłabszej drużynie Era Basket Ligi. W niedzielę wieczorem w tej sprawie zebrał się zarząd klubu

Podczas pomeczowej konferencji prasowej Andrzej Kowalczyk imponował spokojem. - Nie będę komentował przyczyn porażki - zaznaczył na wstępie. - Young i Bennett zupełnie dzisiaj nie funkcjonowali, a my mieliśmy tak ułożoną grę, że wszystkie piłki miały być dogrywane właśnie do nich - skwitował przegraną, której nie można nazwać inaczej niż kompromitacją.

Na pytanie dziennikarza, jak mu się pracuje w miejscu, gdzie kibice wprost domagają się jego dymisji, odpowiedział: - Nie słyszałem żadnych okrzyków. A że kibice są niezadowoleni? Taka już jest robota trenera. Ocena mojej pracy nie należy do kibiców, tylko do zarządu klubu - uciął rozmowę. A zarząd zebrał się w tej sprawie wczoraj wieczorem. Spotkanie zakończyło się po zamknięciu "Gazety".

Spokój Kowalczyka jest godny podziwu, jeszcze bowiem przed sobotnim pojedynkiem pojawiały się głosy, że największym problemem Turowa jest... osoba trenera. Po tym jak Zgorzelec wzmocnili Young, Hughes i Mollinari, a w październiku również Dominik Tomczyk - wydawało się, że to właśnie Turów ma szansę stać się trzecią - po Anwilu i Prokomie - siłą Era Basket Ligi. Tymczasem Kowalczyk konsekwentnie studził zapędy kibiców, podkreślając, że w tym sezonie zespół będzie walczył o miejsce w ósemce. Jakby na potwierdzenie jego słów Turów prezentuje się znacznie poniżej oczekiwań. Przystępując do rywalizacji z Gipsarem, koszykarze ze Zgorzelca mieli już na koncie porażkę z przeciętnymi ligowymi zespołami - Astorią Bydgoszcz i Unią Wisłą.

Już podczas meczu z Notecią Inowrocław kibice wywiesili transparent z napisem: "Chcemy Mahoricia! U niego grają wszyscy". W sobotę wprost domagali się odejścia trenera, jego koszykarze bowiem grali źle, a chwilami beznadziejnie.

Antybohaterami meczu byli Hughes, Young i Bennett. Ten pierwszy nie tylko grał bardzo egoistycznie i każdą akcję próbował kończyć sam, ale jego nieprzemyślane akcje nie przynosiły większego pożytku drużynie. Young i Bennett praktycznie nie istnieli. W całym spotkaniu zdobyli łącznie pięć punktów.

O porażce Turowa w największej mierze zadecydował przede wszystkim brak gry zespołowej. Zawodnicy sprawiali wrażenie, jakby pierwszy raz rozgrywali razem mecz. Karlikanovas czy Rawlins bez trudu wchodzili pod kosz, a potem wystarczały dwa proste zwody, żeby zostawić za plecami zupełnie zdezorientowanych obrońców Turowa i umieścić piłkę w koszu.

Jedynie w trzeciej kwarcie wydawało się, że gospodarze nie będą mieli problemu z odniesieniem zwycięstwa, gdyż przez pięć pierwszych minut goście nie potrafili zdobyć nawet punktu, a fenomenalny powrót na ligowe parkiety zanotował Dominik Tomczyk. "Domino" grał solidnie w obronie i bardzo skutecznie w ataku, i to po jego rzucie za trzy punkty w 26. minucie meczu Turów wyszedł na dwunastopunktową przewagę (40:28).

Więcej atutów w tym meczu Turów jednak nie miał. Ostatnia kwarta należała do koszykarzy Stali. Łatwe punkty zdobywali świetnie dysponowani Sola, Lalić i Karlikanovas i na dwie minuty przed końcem Gipsar tracił do gospodarzy już tylko jeden punkt. Wówczas faul ofensywny odgwizdano Hughesowi, koszykarze Stali przeprowadzili skuteczną akcję i po celnym rzucie Soli to oni objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania.

Kiedy na 24 sekundy przed końcem Szawarski nie trafił arcyważnego rzutu za trzy punkty i Gipsar prowadził już trzema punktami, świetnie spisujący się w czwartej kwarcie Andrija Sola odwrócił się do grupy kibiców Stali Ostrów i krzyknął: "Taak!". Turów miał jeszcze szanse na odrobienie strat, ale w końcówce Brandun Hughes ponownie postanowił grać sam i wszystkie akcje kończył indywidualnie. A ponieważ rozgrywającemu Turowa zabrakło celności - podopieczni wieloletniego asystenta Andrzeja Kowalczyka - Wadima Czeczuro mogli się skoncentrować wyłącznie na powiększaniu przewagi.

- Fajnie, że się odblokowaliście, chłopaki, i zaczynacie grać jak trzeba - gratulował po meczu koszykarzom Stali Wojciech Szawarski. - Ale nie mogliście zacząć wygrywać... od następnego spotkania?

Po siedmiu ligowych kolejkach koszykarze Turowa mają na koncie trzy porażki. Tymczasem naprawdę trudne mecze mają dopiero przed sobą. Kolejnymi przeciwnikami Turowa będą: Polonia Warszawa, Czarni Słupsk i Anwil Włocławek. Jeśli w tych spotkaniach koszykarze Turowa będą się prezentować tak jak w sobotę, to nawet jedna wygrana będzie dużą niespodzianką.

Turów Zgorzelec - Gipsar Stal Ostrów Wlkp. 61:66 (14:13, 15:13, 20:15, 12:25)

Turów: Hughes 14, Szawarski 13 (3), Czerwonka 6, Young 3, Bennett 2 oraz Tomczyk 14 (2), Zabłocki 9 (3), Łopatka 0, Mordzak 0.Gipsar: Allen 11, Karlikanovas 19 (3), Rudzitis 12 (2), Lalić 5, Sola 8 oraz Darecko Rawlins 8, Lewandowski 3 (1), Krzykała 0, Parzeński 0.

Gracz meczu: Dominik Tomczyk.

KOMENTARZ

Andrzej Jaworski

Sukces według Kowalczyka

Drugi budżet w lidze, komfort przygotowań do sezonu, mocna kadra - to atuty Turowa. Efekt? Cztery zwycięstwa, w tym na inaugurację z nieprzygotowanym do rozgrywek Śląskiem, szczęśliwie na wyjeździe z najsłabszym w lidze AZS Koszalin, z równie słabą Notecią w meczu wyjazdowym rozegranym w Zgorzelcu i jeden dobry występ przeciwko Polpharmie, która w porównaniu z Turowem wzmocniła się symbolicznie. A dopiero przed beniaminkiem spotkania z mocnymi w polskiej lidze Prokomem, Anwilem i Polonią.

Choć Turów stać na rywalizację nawet o medale, trener Andrzej Kowalczyk - kiedyś sprzedawca butów, później człowiek orkiestra w Stali Ostrów - ciągle podkreśla, że celem zespołu jest walka o ósme miejsce i to już będzie sukces. Te deklaracje świadczą tylko o minimalizmie szkoleniowca, któremu zależy głównie na zachowaniu nieźle płatnej posady i pracy w świetnych warunkach, a nie walce o najwyższe cele. Bo chciałbym, aby trener Kowalczyk wymienił siedem zespołów, które miałyby Turów wyprzedzić, a później porównał ich budżety czy komfort pracy. Kowalczyk jak nikt inny miał stworzone idealne warunki przygotowań i skład gotowy już w sierpniu. Skład, który sam budował, i niech teraz nie ma pretensji, że Young, Hughes czy Bennett grają słabo. A już stwierdzenie, że zawiodła realizacja taktyki, bo wszystkie piłki miały iść do środkowych, a ci nie funkcjonowali, to już kompromitacja. Bo chyba jak nie idzie, to się w trakcie meczu zmienia taktykę, a nie na siłę forsuje coś, co nie daje efektów. Zresztą niefortunne wypowiedzi trenera Kowalczyka można punktować długo. Problem w tym, że czasami trudno je zrozumieć.

To, że zatrudnienie trenera Andrzeja Kowalczyka niczego dobrego Turowowi nie wróży, większość osób przewidywała już w czerwcu. Kibice dostrzegli dość wcześnie i choć zespół wygrywał, to głośno dawali do zrozumienia, co sądzą o stylu gry. Zawodnicy też nieoficjalnie wypuszczali sygnał, że "Kowal" to fajny gość, ale żaden trener. Czas, żeby dostrzegli to także działacze i przyznali się do błędu, chyba że rzeczywiście zależy im tylko na walce o ósme miejsce. Do tego jednak nie trzeba tak wybitnego specjalisty jak trener Kowalczyk. Wystarczy pierwszy lepszy sprzedawca butów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.