Wygrane Sokoła, Znicza i Siarki, porażka Stali w I lidze koszykarzy

KOSZYKÓWKA MĘŻCZYZN. I LIGA. Sensacja w Świeciu! Tamtejszy Polpak przegrywa z beniaminkiem z Łańcuta. - Po meczu tamtejsi kibice gratulowali nam udanego występu - mówi trener Sokoła Dariusz Kaszowski.

- Chłopcy pokazali charakter. Przed meczem byli bardzo zmotywowani i pokazali to na boisku - chwalił swoich podopiecznych łańcucki szkoleniowiec. Przez trzy kwarty żadnej z drużyn nie udało się uzyskać większej przewagi i po 30 minutach na tablicy był remis 53:53. Łańcucianie znakomicie zagrali w drugiej kwarcie, którą wygrali 23:13, jednak pozostałe dwie toczyły się pod dyktando gospodarzy. W decydującej odsłonie Sokół cały czas przegrywał. W 38. minucie było 66:60 dla podopiecznych Aleksandra Krutikowa. Jednak od tego momentu piłka już ani razu nie wpadła do łańcuckiego kosza. Po przeciwległej stronie boiska było natomiast inaczej. Najpierw akcją 2+1 popisał się Piotr Miś i Polpak wygrywął już tylko 66:63. Za chwilę dwóch wolnych nie wykorzystał najlepszy w drużynie ze Świecia Adam Gołąb (23 punkty i siedem celnych trójek w całym meczu). Ta sztuka udała się Ireneuszowi Chromiczowi i Sokół tracił do rywala tylko oczko.

W kolejnej akcji gospodarzy znakomicie w obornie zachował się Piotr Romanek, który przechwycił piłkę, był faulowany i wykorzystując dwa rzuty osobiste wyprowadził Sokól na prowadzenie 67:66. Wynik podwyższył z kolejnego rzutu wolnego Miś i na dziewięć sekund przed końcem Polpak przegrywał 66:68. Jednak rzut rozpaczy Gołąba nie doszedł celu i łańcucianie cieszyli się z wygranej z głównym kandydatem do awansu. - Cieszymy się z piatej wygranej z rzędu, tym bardziej, że odnieśliśmy ją z tak wymagającym rywalem i to jeszcze na jego terenie - mówił po meczu trener Kaszowski.

Kwarty: 19:16, 13:23, 21:14, 13:15.

Polpak: Gołąb 23 (7), Morkowski 15 (3), J. Kalinowski 8, Cywiński 7, Molenda 7 oraz Głowala 12, Twierdziński 2, Małecki 1, Tracz 1, K. Kalinowski 0, Kowalczyk 0.

Sokół: Miś 18, Baran 11 (1), Chromicz 9, Ecka 5, Koszuta 0 oraz Romanek 15 (3), Rusin 10 (2), Szymański 0.

Alba bez szans

Pojedynek w Tarnobrzegu od pierwszej do ostatniej minuty toczył się pod dyktando gospodarzy, którzy wygrali drugi mecz z rzędu. Tym razem nie dali szans Albie Chorzów. Już po 10 minutach Siarka prowadziła 29:15, a sam Krzysztof Zych zdobyłw tym czasie aż 16 oczek. Gdy do poziomu prezentowanego przez Zycha dostroił się także Grzegorz Ożóg, przewaga miejscowych rosła jeszcze szybciej. W efekcie po pierwszej połowie Siarka prowadziła już 51:34. Trzecia kwarta należała do przyjezdnych, którzy zniwelowali przewagę tarnobrzeżan do 12 punktów. Bardzo dobrze w drużynie Alby w tym okresie gry spisywali się Marcin Środa i Rafał Dygutowicz. W efekcie przed ostatnia kwartą na tablicy widniał wynik 67:55 dla Siarki. Jedank ostatnia odsłona zaczęła się od trójki Pawła Kosiora. Tarnobrzeżanie odskoczyli na 15 punktów i tą przewagę dowieźli do końcowej syreny. - Zagraliśmy wyjątkowo słabo. Siarka zagrała bardzo mądrze. Dopiero gdy przyspieszyliśmy i zaczęliśmy kryć na całym boisku gospodarze zaczęli się gubić. Jednak wtedy było już za późno na odrobienie strat - mówił po meczu trener Alby Roman Powęzka.

- Wreszcie zagraliśmy z głową. Kiedy trzeba było zagrać szybko, przyspieszaliśmy, kiedy grać atak pozycyjny, zwalnialiśmy. Do tego nieźle zagraliśmy w obronie i nie było rzutów z nieprzygotowanych pozycji - dodawał trener Siarki Zbigniew Pyszniak.

Kwarty: 29:15, 22:19, 16:21, 22:17.

Siarka: Zych 25 (1), Ożóg 19, Krupa 17 (1), Kosior 16 (2), Polek 4 oraz Papka 5 (1), Pelczar 3 (1), Włodarczyk 0, Żuraw 0.

Alba: Basiński 18 (1), Dygutowicz 11, Grzegorzewski 7 (1), Doliński 7, Pawlik 0 oraz Środa 17 (3), Pyzik 7 (1), Symbor 5.

Cieszy tylko wynik

Osłabieni brakiem kontuzjowanego Tomasza Przewrockiego stoczyli zacięty pojedynek z niżej notowanym AZS Radom. W poprzednim sezonie obie drużyny występowały jeszcze w II lidze i taki poziom zaprezentowały w sobotni wieczór kibicom zgromadzonym w jarosławskiej hali.

Przed meczem jarosławscy kibice wspominali ubiegłoroczny pojedynek obu drużyn. W drugiej kwarcie radomianie prowadzili w Jarosławiu różnicą już 25 punktów, by przegrać wyraźnie.

Tym razem nie powtórzył się ten scenariusz. Przez całą pierwszą kwartę gospodarze przeważali kilkoma punktami. Durga zaczęła się od agresywnej obrony jarosławian, dzięki czemu podopieczni Stanisława Gierczaka zanotowali dwa przechwyty i siedem punktów z rzędu. Dzięki temu w 11. minucie gry gospodarze prowadzili już 33:22 i... stanęli. Teraz z kolei do ofensywy przystąpili goście. Dwa razy zza linii 6,25 metrów przymierzył wychowanek Stali Stalowa Wola Michał Wołoszyn, trzy rzuty wolne wykorzystał Łukasz Majewski i w 17. minucie zrobiło się tylko 37:34 dla gospodarzy. W końcówce pierwszej połowy punktowali jeszcze Piotr Kardaś oraz Piotr Plutka i na przerwę drużyny schodziły przy jednopunktowym prowadzeniu Znicza.

Druga połowa zaczęła się fatalnie dla gości. Już w 22. minucie Wójciak faulował Płocicę, a że nie mogąc się pogodzić z tą decyzją, wdał się w dyskusje z sędzią, co skończyło się przewinieniem technicznym i w efekcie piątym faulem. W tym momencie goście przegrywali 38:44, ale o dziwo zaczęli odrabiać straty i po pięciu z rzędu punktach Wołoszyna wygrywali już 52:48. Ostatnie trzy minuty tej kwarty należały do miejscowych, którzy w tym czasie zdobyli 10 punktów, tracąc tylko oczko.

W ostatniej kwarcie jarosławianie prowadzili już 66:57, jednak radomianie zdołali odrobić straty i na minutę przed końcem meczu, po celnych rzutach wolnych Michała Wołoszyna prowadzili nawet 75:73. Za chwilę wyrównał Artur Mikołajko, a w kolejnej akcji faulowany był Tomasz Chojecki, który wykorzystał tylko jeden rzut wolny. W rewanżu udanym wejściem pod kosz akcję Znicza zakończył Płocica i na 20 sekund przed końcem gospodarze prowadzili 77:76. Rywale próbowali odrobić straty, jednak niecelnie zza zza linii 6,25 metrów rzucał Plutka, a Wall przy próbie zbiórki faulował Witalija Kowalenkę. Ten wykorzystał tylko jeden rzut wolny i było 78:76 dla Znicza, jednak piłkę mieli goście. Dwie sekundy przed końcem meczu faulowany był Wall, który miał szansę doprowadzić do dogrywki. Niestety dla gości nie wykorzystał żadnego z dwóch rzutów wolnych i Znicz wygrał dwoma punktami. - Typowy mecz walki. Po pierwszej kwarcie mieliśmy już bardzo dużo przewinień i zmuszony byłem wprowadzić na parkiet głębokie rezerwy. Na szczęście w końcówce meczu udało nam się przechylić szelę zwycięstwa na swoją korzyść - podsumował pojedynek trener Sokołowa Znicza Stanisław Gierczak.

Kwarty: 26:21, 13:17, 19:15, 20:23.

Znicz: Kowalenko 18 (1), Fortuna 11 (1), Mikołajko 11, Kordas 11, Szczotka 8 oraz Płocica 15 (2), Piątek 4, Wlaź 0, Fedder 0, Miller 0.

AZS: Wołoszyn 22 (4), Majewski 20 (1), Kardaś 15 (1), Wall 9, Wójciak 4 oraz Chojecki 3, Plutka 3, Kogut 0, Gutkowski 0.

Tytan za mocny na Stal

Na początku pojedynku Tytana ze Stalą Stalowa Wola gospodarze grali nieskutecznie - pudłowali dosłownie spod kosza, tracili sporo piłek pod koszem rywali i słabo zbierali. Goście zaimponowali skutecznością - cztery raz rzucali za trzy i wszystkie rzuty były celne. Ze strony częstochowian tylko Tomasz Milewski trafił zza linii 6,25 metrów. Nic dziwnego, że Stal wygrała kwartę 18:14. W przerwie dali o sobie znać kibice ze Stalowej Woli, których w hali Polonia było kilkunastu. - Nikt nas dzisiaj nie pokona, nawet słynna Barcelona - śpiewali. Słowa te podziałały mobilizująco na gospodarzy, którzy zaczęli dyktować warunki. Dobrze grali Dariusz Szynkiel, który w drugiej kwarcie rzucił osiem punktów i Paweł Surówka. Ten ostatni wszedł za Piotra Trepkę i zdobył dwanaście punktów. Stal wygrywała do stanu 18:16, jednak po rzutach osobistych Szynkiela Tytan wyszedł na pierwsze prowadzenie. Potem goście znów dwukrotnie trafili za trzy, dołożyli trafienie spod kosza i i odskoczyli na 26:21.

Zespół Arkadiusza Urbańczyka szybko jednak wyrównał, a w 18. minucie wygrywał 34:31. W połowie spotkania był jednak remis 38:38 - ostatni w meczu.

Druga część to już wyraźna przewaga gospodarzy. - Powiedzieliśmy sobie w przerwie, że albo zagramy agresywniej, odetniemy od piłki Prawicę, albo nic z tego nie będzie - opowiada trener Tytana Arkadiusz Urbańczyk. - Wiadomo było, że Prawica, swoje i tak rzuci, ale spróbowaliśmy zagrać pod faule i jak widać opłaciło się.

Częstochowianie przyśpieszyli grę co wynikało z prostej taktyki: - Wiadomo, że Stal gra szóstką, a reszta wchodzi najwyżej na krótkie zmiany i trzeba było ich zmęczyć - przyznał Urbańczyk.

Właśnie dłuższa ławka wartościowych rezerwowych przesądziła o wyraźnej wygranej częstochowian. Choćby Tomasz Nogalski (pojawił się na boisku w drugiej połowie) raz za razem trafiał do kosza rywali. Goście dość szybko zwątpili w sukces, słabo bronili i częstochowianie mogli pozwolić sobie na efektowne akcje zakończone wsadami w wykonaniu Saran i Milewskiego. Gdy w ostatniej kwarcie za pięć fauli boisko opuścili Prawica i Dawid Szewczyk mecz miał jednostronny przebieg. - Dlaczego przegraliśmy? Wystarczy spojrzeć w statystyki - mówił trener Stali Leszek Kaczmarski. - 25 naszych fauli i 12 gospodarzy mówi samo za siebie.

- Kto jak kto ale akurat Stal nie powinna nic mówić o sędziowaniu - odparł Urbańczyk. - Gdy tam ostatnio graliśmy byliśmy powalani na ziemię, a sędziowie gwizdali nasze faule. Przyzwyczaili się do takiej gry i teraz inne gwizdanie ich dziwi.

Kwarty: 14:18, 24:20, 32:21; 26:19.

Tytan: Surówka 21, Saran 19, Nogalski 13, Milewski 13, Szynkiel 8, Migała 8, Trepka 5, Sośniak 5, Miękus 2, Motyl 0.

Stal: Prawica 23, Pydych 21, Malcherczyk 12, Zalewski 7, Szewczyk 5, Grzyb 5, Ucinek 3, Bieleń 2, Jadowski 1

Pozostałe wyniki 13. kolejki: Pyra Poznań - Viking Gdynia 67:82, Kotwica Kołobrzeg - Zastal Zielona Góra 89:74, ŁKS Łódź - Górnik Wałbrzych 83:88, Basket Kwidzyn - Spójnia Stargard Szczeciński 79:72.

Copyright © Agora SA