Polska Liga Siatkówki: wygrana Jastrzębia, porażki Kazików i Radlina

Ekipa z Sosnowca już w trzecim z kolei meczu nie potrafiła wygrać nawet seta. Dla Jastrzębskiego Węgla sobotnie zwycięstwo w Nysie było rozgrzewką przed jutrzejszą grą z Panathinaikosem. Dzielnie walczył w Warszawie Górnik Radlin, który uległ miejscowej Politechnice dopiero w tie-breaku.

KP Sosnowiec - AZS Częstochowa 0:3

Zdaniem wielu ekspertów właśnie ten sobotni mecz zapowiadał się jako wydarzenie kolejki. Częstochowianie przegrali dotąd ledwie jedno spotkanie i są typowani do walki o mistrzostwo, a "Kaziki" we własnej hali mogą wygrać z każdym - rozumowali fachowcy. W takim myśleniu był jednak spory błąd, bo sosnowiecki zespół gra ostatnio wyjątkowo kiepsko i nawet własny obiekt nie jest już żadnym atutem.

Mecz nie miał wielkiej historii. Zespół prowadzony przez trenerów Edwarda Skorka i Stanisława Gościniaka łatwo wygrał pierwszego seta, a w drugim zacięta walka trwała tylko przez kilka minut (gospodarze prowadzili 8:7, potem przewaga gości rosła).

Jak zauważyła internetowa oficjalna strona sosnowieckiego klubu - "Kaziki" w ostatnich dwóch meczach zaliczyły ledwie cztery skuteczne bloki!

Najbardziej wyrównana była trzecia część spotkania - trener Marian Kardas zdecydował się posadzić na ławkę słabiutkich obcokrajowców, a w zamian na parkiet wpuścił młodzież - Rafała Cimochowskiego, Marcina Kudłacika i Zbigniewa Bartmana. To dało efekty. Był to najlepszy okres gry gospodarzy, którzy prowadzili jeszcze 12:11, a potem remisowali 14:14. Z upływem czasu zabrakło umiejętności i goście znowu wygrali. Asem w zespole AZS-u był Grzegorz Szymański. Jeszcze cztery lata temu ten 26-letni atakujący grał w Sosnowcu, obecnie był numerem jeden w ekipie z Częstochowy i wybijał sosnowiczanom siatkówkę z gry. Gospodarze nie potrafili znaleźć recepty na niesamowicie silne zbicia Szymańskiego. Po jednym z takich atomowych ataków w drugim secie na ławce aż podskoczył z radości niezbyt skory do takich demonstracji trener Skorek. - Grzesiek zagrał dziś bardzo dobrze, miał też duże wsparcie ze strony rozgrywającego Pawła Woickiego - chwalił trener częstochowian. Jego zespół awansował na pozycję wicelidera tabeli. Polska Energia tymczasem przegrała trzeci mecz z rzędu bez zdobycia choćby jednego seta, co gorsza w żadnym z tych meczów nasz zespół nie miał nawet szans na nawiązanie walki w jakimś secie.

- Mamy ostatnio trudnych rywali, ale z drugiej strony gramy słabiej niż na początku rozgrywek. Kiedy wrócimy do tamtej formy, powinno być łatwiej - przyznał Łukasz Żygadło, rozgrywający KP. Ciężko będzie przerwać serię porażek, bo teraz przed sosnowiczanami ciężki pucharowy wyjazd do niemieckiego Friedrichshafen (już jutro), a potem mecz w Bełchatowie z liderem krajowej ligi. - Występy w Lidze Mistrzów na pewno nam nie pomagają. Zawodnikom brakuje pewności w grze, w decydujących momentach nie ma też zimnej krwi w ich poczynaniach - podsumował trener Kardas.

KP: Żygadło, Szczygieł, Cyvas, Zelić, Soroka, Łomacz, Legień (libero) oraz Kudłacik, Bartman, Cimochowski, Żurawski.

AZS: Woicki, Szymański, Kokociński, Winiarski, Jurkiewicz, Gierczyński, Gacek (libero) oraz Gawryszewski.

AZS Nysa - Jastrzębski Węgiel 0:3

Mistrzowie Polski udzielili gospodarzom srogiej lekcji. Każda akcja w siatkówce zaczyna się od zagrywki, a w tym elemencie zawodnicy z Nysy prezentują się fatalnie, mają zaledwie 18 proc. skuteczności. Nic dziwnego, że przy dobrym przyjęciu rozgrywający jastrzębian Paweł Chudik nie miał kłopotów ze zgubieniem nyskiego bloku. Siła ataku AZS-u równa jest zeru. Gospodarze w tym elemencie mieli zaledwie 28 proc. skuteczności. Siatkarze z Jastrzębia, widząc bezradność rywali, przebijali właściwie piłkę na stronę Nysy i czekali na jej błędy bądź ustawiali skuteczny blok. Największym kłopotem dla trenera Jastrzębia Igora Prielożnego nie było samo spotkanie, ale zestawienie składu. Na ławce posadził reprezentacyjnego atakującego Radosława Rybaka. - I dla mnie, i dla niego ta sytuacja jest trudna. Z nim czy bez niego ten mecz i tak byśmy wygrali. Zespół zwycięża, więc składu nie zmieniam - mówił Prielożny. Sam mecz był nudnym widowiskiem. Jastrzębianie na pierwszą przerwę techniczną w każdej z partii schodzili, wysoko prowadząc: 8:4, 8:2, 8:2. Potem spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Już jutro nasz zespół rozegra w katowickim Spodku kolejny mecz Ligi Mistrzów, tym razem z Panathinaikosem Ateny.

- Czeka nas teraz pięć miesięcy ciężkiej pracy i przygotowań do baraży - przyznał Jan Ryś, trener AZS-u Nysa. - Co możemy zrobić, skoro na treningu do południa mam sześciu zawodników?

AZS: Macionczyk, A. Kurek, Kaczmarek, Jaszewski, Dymowski, B. Kurek, Krypel (l), Jarosz, Lewicki, Jamrozowicz.

Jastrzębie: Chudik, Michalczyk, Terlecki, J. Rivera, Pliński, V. Rivera, Rusek (l), Kurian, Nowak, Wika.

AZS Politechnika - Górnik Radlin 3:2

Politechnika Warszawska i Radlin pamiętają się dobrze z... Serii B. Dwa sezony temu oba zespoły grały w finale play-off pięciomeczową batalię o awans do ekstraklasy. Wtedy góra byli warszawianie, którzy - po czterech kolejnych ligowych zwycięstwach - w sobotę chyba nieco zlekceważyli Ślązaków.

W tie-breaku inicjatywa należała do Górnika, który prowadził już 12:9 i 14:12! W końcówce warszawianom opłaciła się jednak ryzykowna zagrywka, zadziałał blok i... miejscowa publika, która nieco zdeprymowała chyba ekipę Górnika.

- Przed meczem wziąłbym ten punkt w ciemno, ale teraz mogę żałować, że nie zdobyliśmy ich więcej - powiedział trener radlinian Dariusz Luks. - Wyrwaliśmy Górnikowi z gardła to zwycięstwo. W Radlinie czeka nas na pewno bardzo trudny rewanż - podsumował szkoleniowiec Politechniki Krzysztof Felczak.

AZS PW: Bednaruk, Gradowski, Kowalczyk, Grzesiowski, Małecki, Szcześniewski oraz Dyżakowski (l), Peciakowski, Niedziela, Szulc, Drabkowski, Malicki.

Górnik: Lip, Pęcherz, Szabelski, Grygiel, Lisiecki, Sobczyński, Dohnal (l) oraz Fijoł, Domonik.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.