Podsumowanie piłkarskiej jesieni: GKS Katowice

Tegoroczna runda jesienna, była jedną z najgorszych w historii występów GKS-u w ekstraklasie. Jednak katowicki klub nie poddał się jeszcze i zapowiada zimą rewolucyjne zmiany.

Podsumowanie piłkarskiej jesieni: GKS Katowice

Tegoroczna runda jesienna, była jedną z najgorszych w historii występów GKS-u w ekstraklasie. Jednak katowicki klub nie poddał się jeszcze i zapowiada zimą rewolucyjne zmiany.

Prezes Piotr Dziurowicz już przed rokiem zdecydował się na wariant oszczędnościowy i zimą klub opuściło kilku piłkarzy, którzy decydowali o obliczu drużyny. - Nie byłem w stanie ich zatrzymać. Licencja jest najważniejsza, więc musimy oszczędzać - tłumaczył wtedy Dziurowicz [nieoficjalnie mówi się, że najwyższy kontrakt w drużynie to 15 tys. zł, co często na poziomie drugoligowym jest słabym wynikiem - przyp. red.].

Ale w takim samym tempie jak malały długi GKS-u, tak samo malał poziom sportowy katowickiej drużyny. I tak już słaba wiosną drużyna "Gieksy", latem została "obdarta" z ostatnich wartościowych zawodników: Admira Adżema, Mariusza Muszalika i Krzysztofa Gajtkowskiego.

Bez wątpienia można zaryzykować stwierdzenie, że z nowych graczy nie sprawdził się praktycznie nikt, a głęboka analiza kryzysu jest niepotrzebna. Zatrudnianie Mieczysława Agafona, Tadeusza Bartnika, Łukasza Gorszkowa czy wiekowego Ryszarda Czerwca, który w ciągu dwóch miesięcy doznał trzech urazów, okazało się po prostu jedną wielką pomyłką.

Odpowiedzialni za letnie transfery (prezes Dziurowicz i były trener Wojciech Borecki) twierdzą, że mieli zbyt mało czasu na przygotowanie odpowiednich transferów. - Ta drużyna była budowana w pośpiechu, bez konkretnej wizji. Na tę sytuację wpływ ma też fakt, że zatrudniłem niedoświadczonego szkoleniowca. Nie mam jednak do trenera Boreckiego pretensji, ale to nie był dobry czas, aby go zatrudnić - mówi Dziurowicz.

Jednym z największych przegranych tej jesieni okazał się bramkarz Dariusz Klytta, który po raz kolejny udowodnił, że od dawna nie nadaje się na bramkarza pierwszoligowego [puścił 22 bramki w siedmiu spotkaniach, wiele z nich całkowicie z własnej winy - przyp. red.]. O wiele lepsze wrażenie sprawił natomiast niedoświadczony Mateusz Sławik, który w sześciu meczach wyciągał piłkę z siatki 13 razy.

Fatalnie wręcz spisywała się katowicka obrona [35 straconych bramek - przyp. red.]. Kilkakrotnie przebudowywana defensywa, w żadnym momencie nie funkcjonowała we właściwy sposób. W roli dyrygującego obroną nie sprawdził się Krzysztof Markowski, a jeszcze gorzej wypadł doświadczony Mirosław Widuch.

Najgorsze, że w większości spotkań trudno się było doszukać w drużynie cechy, którą tak bardzo chełpili się wcześniej piłkarze GKS-u: walki do końca. Katowiczanie przy stanie 0:1 czy 0:2 po prostu przestawali walczyć i nie starali się już odwrócić losów spotkania. - Tej drużynie brakuje zadziorności i waleczności, którą mieli za czasów Żurka czy Białka - komentowano.

Na boisku często dochodziło do licznych sprzeczek. Kilku walecznym zawodnikom (Paweł Pęczak czy Artur Andruszczak) często puszczały nerwy i doprawdy niewiele czasem brakowało, żeby między piłkarzami doszło do rękoczynów. W linii pomocy nie sprawdził się właściwie nikt, ale co najciekawsze, najlepsze wrażenie zrobili niedoświadczone młokosy: Grzegorz Górski czy Dawid Plizga (drugi jesienią jednak dużo słabszy niż wiosną).

Najmniej pretensji można mieć chyba do duetu młodziutkich napastników: Grzegorz Kmiecik i Paweł Brożek pozostawili po sobie dobre wrażenie. Obaj piłkarze zdobyli sześć bramek, a Brożek zaliczył najwięcej asyst (aż siedem decydujących o bramce podań) Cóż jednak z tego, jeśli rywale szybko rozgryźli prostą strategię "Gieksy" pod tytułem "długa piłka na Brożka i zobaczymy, co zrobi". Obaj napastnicy często wykazywali się jednak egoizmem; zdając sobie sprawę z tego, że w GKS-ie mają się wypromować, mocno dbali o to, aby grać głównie ze sobą.

Działacze i trenerzy już zapowiadają, że zimą klub czeka prawdziwa rewolucja, a klub opuści około 10 zawodników. To jedyna nadzieja na to, aby uratować Katowicom pierwszą ligę. Drużyna jest marna i rozstania z Gorszkowem, Soboniem, Agafonem, Madejem i Czerwcem, są jak najbardziej uzasadnione. Natomiast do kolejnych zmian dojdzie w następnych dniach.

Najgorsze, że nie wiadomo, czy w klubie uda się zatrzymać najlepszego w Katowicach, Brożka. Co prawda piłkarz jest wypożyczony z Wisły do czerwca następnego roku, ale pojawiają się już dla niego oferty z innych klubów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.