Spleen pełen nadziei

Przed rokiem żałowaliśmy, że rozpędzoną Wisłę zatrzymała bariera krótkiego kalendarza ligowego. Kiedy zespół zaczął grać na miarę swoich umiejętności i naszych oczekiwań, nadeszła zima. Mówiliśmy wtedy - szkoda, bo dobrze drużynie szło. Dziś mówimy - wreszcie

Przed rokiem żałowaliśmy, że rozpędzoną Wisłę zatrzymała bariera krótkiego kalendarza ligowego. Kiedy zespół zaczął grać na miarę swoich umiejętności i naszych oczekiwań, nadeszła zima. Mówiliśmy wtedy - szkoda, bo dobrze drużynie szło. Dziś mówimy - wreszcie, bo runda jesienna była tragiczna i jedyne co po niej zostało, to nadzieja, że za trzy miesiące będzie lepiej

Rezultaty naszej Wisełki mogłyby satysfakcjonować, gdyby drużynę tworzyli piłkarze, dla których szczytem możliwości jest bezbramkowy remis z Górnikiem albo wygrana z Pogonią na swoim boisku. Nie byłbym rozczarowany, jeśli pracę klubu organizowałby prezes Tyburski i przegrał tylko jeden mecz u siebie. Prawdę powiedziawszy, byłbym wtedy szczęśliwy. Bo taki wynik to znacznie wyższa półka niż garnitur Tyburskiego. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby w naszej drużynie nie było też ani jednego kadrowicza, a nasz trener nie miał pojęcia o współczesnej piłce.

Tymczasem jest zupełnie inaczej. W Wiśle grają dziś ludzie z dużymi możliwościami, o czym świadczy ubiegły sezon. Fachowości nie można odmówić prezesowi. Mamy grupę piłkarzy, którzy jeżdżą na zgrupowania kadry i wartość których doceniana jest nie tylko przez "biurkowych" znawców, ale co ważniejsze przez zawodników innych drużyn. Trenerem jest w Płocku człowiek, który od lat pracuje w piłce, zarówno z młodzieżowymi reprezentacjami, jak i doświadczonymi ligowcami. Wie, jak poznać zawodnika z talentem i jak go prowadzić. Może nieco gorzej radzi sobie ze starymi wygami, ale jego wiedza predestynuje zespół do walki o czołowe pozycje w lidze. Dlaczego zatem są one tak odległe?

Kiedy socjologowie albo psychologowie próbują wyjaśnić coś, czego na bieżącą chwilę wyjaśnić nie można, argumentem na potwierdzenie ich tez jest ewolucja. W toku ewolucji, człowiek nabrał takich, a nie innych cech, powiadają. I zdają sobie sprawę, że jest to argument tak samo łatwy do podparcia tezy, jak do jej obalenia. Mógłbym teraz napisać, że Wisła grała słabo, bo winne są chybione transfery, brak lidera, banalne gwiazdorstwo itd. Trudno to zbadać, dlatego tak nie napiszę. Runda jesienna A.D. 2004 wędruje w zapomnienie. A nam, leczącym jesienno-zimowy spleen, pozostaje wspominać chwalebne przewagi z zeszłego sezonu. Możemy sobie na to pozwolić, nie jesteśmy zawodowymi piłkarzami. Gdybyśmy nimi byli, czekalibyśmy z niecierpliwością na okazję do rewanżu i udowodnienia niedowiarkom, że coś potrafimy. Mam nadzieję, że piłkarze tak myślą. A jeśli nie? Trudno, nie będę pierwszym, którego nabrali.

Copyright © Agora SA