Cracovia - Amica Wronki 0:1

To był mecz o czwarte miejsce w ligowej tabeli. Gdyby wygrała Cracovia, zajęłaby tę pozycję na całą przerwę zimową. Wiedzieli o tym doskonale zawodnicy Amiki i zagrali bardzo uważnie. Okazali się minimalnie, ale jednak na tyle wyraźnie lepsi, że trzy punkty całkowicie zasłużenie przypadły im.

- Wygrywamy na wyjazdach, bo lepiej gramy z kontry niż w ataku pozycyjnym. I mamy do tego wykonawców - wyjaśnił receptę na sukces trener Amiki Maciej Skorża. Wronczanie, choć rozegrali 23 (!) mecze w tej rundzie, w przekroju całego spotkania byli lepsi. Krakowianie częściej mieli piłkę, ale stworzyli sobie tylko jedną świetną okazję do strzelenia gola, zmarnowaną przez Piotra Banię. - Z przewagi optycznej nie wygrywa się meczów - zauważył trener gospodarzy Wojciech Stawowy.

Zmiany w przerwie

W piątek wieczorem wszystko wskazywało na to, że do meczu nie dojdzie - zmrożona murawa została przysypana śniegiem. Ale o siódmej rano w sobotę na boisko wjechały maszyny odśnieżające. Płyta została odsłonięta, ale na boisku pozostały bruzdy po ciężkim sprzęcie.

Jeszcze raz się okazało, że Cracovia na tak trudnym terenie sobie nie radzi. Akcje "Pasów" nie były tak szybkie i nie miały takiej płynności jak choćby we wcześniejszym wygranym meczu z Wisłą Płock (4:0). Z drugiej strony Amica udowodniła, że na krajowym podwórku jest bardzo silnym, poukładanym i doświadczonym zespołem. Goście lepiej panowali nad piłką, w kluczowych momentach potrafili ją przytrzymać, a na dodatek niezwykle groźnie kontrowali. Najskuteczniejszy piłkarz Cracovii Piotr Bania starał się umknąć wronieckim obrońcom, ale wpadał w pułapki ofsajdowe.

Pierwszą groźną sytuację stworzyli przyjezdni. Paweł Kryszałowicz ograł Witolda Wawrzyczka (nie był to jego udany występ), a z kąta Marcin Kikut sprawdził refleks Marcina Cabaja. W odpowiedzi na bramkę gości strzelali bez powodzenia Wawrzyczek, Piotr Giza i Krzysztof Przytuła. W 20. min Maciej Mielcarz interweniował poza polem karnym, wybijając piłkę (zbyt krótko) głową. Z prezentu nie skorzystał zaskoczony Marek Baster. Za moment dynamicznego rajdu i mocnego podania z prawego skrzydła Przytuły nie wykorzystał żaden z jego kolegów. Przytuła miał w pierwszej połowie kilka strat i po przerwie w jego miejsce trener wprowadził Marcina Bojarskiego. Słabo spisywał się Giza, ale trener Stawowy postanowił w drugiej połowie dać szansę Pawłowi Drumlakowi, ściągnął zaś Marka Citkę.

Ataki bez głowy

Po zmianie stron groźnie zaatakowali krakowianie. Ale trochę bez głowy: Baster po ofensywnym wejściu w pole karne, zamiast strzelać, niepotrzebnie podawał. Do ataku ruszyli też goście (Kikut i Kryszałowicz). W 64. min Cracovia doczekała się stuprocentowej okazji do strzelenia gola. Bania dostał piłkę w polu karnym, zwiódł tak jak chciał obrońców, ale na końcu strzelił wprost w Mielcarza. Za moment tylko dobra postawa bramkarza "Pasów" uchroniła jego zespół od utraty bramki: po uderzeniach Jacka Dembińskiego i Piotra Dziewickiego (głową) Cabaj parował piłki na rzut rożny.

W tej wymianie ciosów niczym w pojedynku bokserskim widać było, że wygra ten, kto choć raz mocno trafi. I tak się stało.

Ograł jak chciał

W 74. min Dembiński poszukał Filipa Burkhardta w polu karnym, osiemnastolatek ograł jak chciał Wawrzyczka i strzelił celnie pod próbującym interweniować Cabajem. Cracovia rzuciła na szalę całą swoją ambicję, ale grała zbyt nerwowo. Na śliskiej nawierzchni zabrakło dalekich strzałów po ziemi. Przekonał się o tym Krzysztof Radwański, który zdecydował się na uderzenie (87. min) z dystansu, po którym Mielcarz na raty łapał piłkę. Bohaterem meczu mógł zostać Baster, ale nie skorzystał z przytomnego podania Drumlaka. Zbyt mocno podcięta piłka w polu karnym przeszła ponad poprzeczką.

Ta porażka oddaliła (choć nie przekreśliła) plany Cracovii na grę w europejskich pucharach. Drużyna spadła na szóste miejsce i jeśli na wiosnę nie straci punktów w takim stylu jak w jesieni (choćby mecz z GKS-em Katowice), puchary będą realne.

STRZELEC BRAMKI

Amica: Filip Burkhardt (74. z podania Jacka Dembińskiego)

SKŁADY

Cracovia: Cabaj - Radwański, Węgrzyn, Skrzyński Ż, Wawrzyczek - Przytuła (46. Bojarski), Baran, Giza (74. Szczoczarz), Baster - Bania, Citko (46. Drumlak).

Amica: Mielcarz - Skrzypek Ż (42. Kowalczyk), Dziewicki Ż, Bieniuk, Dudka - Kikut (68. Filip Burkhardt Ż), Kucharski, Marcin Burkhardt, Grzybowski - Kryszałowicz (79. Gregorek), Dembiński.

Sędziował Mirosław Ryszka z Warszawy. Widzów 7000.

Zdaniem trenerów

Maciej Skorża, Amica: Mimo trudnych warunków mecz był na przyzwoitym poziomie. Bardzo obawialiśmy się Cracovii, analizowaliśmy jej grę w kilku ostatnich kolejkach. Zdecydowanie jest to drużyna, która wnosi do naszej ligi coś nowego. Szczególnie dobrze prezentowała się pod koniec tej rundy, dlatego zależało nam, żeby stawić jej czoła na jej terenie i wywieźć stąd korzystny wynik. W pierwszej połowie staraliśmy się wytrącić atuty ofensywne gospodarzy i po części nam się to udało. W drugiej połowie liczyłem na młodych chłopaków Filipa Burkhardta czy Karola Gregorka i skuteczną kontrę. Przy odrobinie szczęścia dowieźliśmy ten wynik do końca.

Wojciech Stawowy, trener Cracovii: Bardzo chcieliśmy wygrać i dogonić Amicę, wejść na czwarte miejsce. Staraliśmy się atakować, ale trafiliśmy na bardzo dobrą obronę rywali. Amica grała wysoko, dobrze skracała pole gry, mieliśmy z tym duży problem, nie mogliśmy sobie wypracować klarownej sytuacji do strzelenia gola. Z przewagi optycznej meczów się nie wygrywa. Liczą się bramki. Amica przeprowadziła kilka ciekawych kontrataków, jeden zakończył się bramką. Nie udało nam się wyrównać, choć pod koniec trochę kotłowało się w polu karnym gości. Żadna formacja nie zawiodła, grała na przyzwoitym poziomie, brakło może trochę szczęścia pod bramką.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.