Masters Cup - zwycięzca może być tylko jeden

Sądząc po tegorocznych wynikach, zwycięzcą w Houston może być tylko jeden tenisista - Roger Federer. Szwajcara pokonać może wyłącznie kontuzja, na którą narzeka od imprezy w rodzinnej Bazylei.

Przewaga Federera nad pozostałymi uczestnikami kończącego sezon turnieju Masters Cup jest tak przytłaczająca, że aż strach pomyśleć, co czeka nas podczas imprezy u teksańskiego milionera ekscentryka Jima McIngvale'a. Szwajcar wygrał kolejno 18 meczów z zawodnikami z pierwszej dziesiątki rankingów ATP. Ostatni raz zawodnik ścisłej światowej czołówki pokonał go w lutym tego roku w Rotterdamie (Tim Henman). Kolejne osiągnięcia Federera to trzy zwycięstwa wielkoszlemowe (po raz pierwszy od czasu Matsa Wilandera w 1988 r.) uzupełnione siedmioma innymi zwycięstwami w turniejach ATP (to najlepszy wynik od ponad 20 lat). Dodatkowo Szwajcar ma stuprocentową skuteczność w finałowych występach, w tym roku nie przegrał ani jednego. Jest pierwszym od 1979 r., który wygrał w jednym roku turnieje rozgrywane na kortach betonowych, ziemnych i trawiastych (ostatni dokonał tego Bjorn Borg).

- To nie tylko najlepszy obecnie gracz, ale i tenisista, który tworzy historię naszej dyscypliny - mówił o nim Mark Miles, dyrektor zarządzający ATP, gdy w połowie roku Szwajcar zapewnił sobie udział w Masters Cup. Oczywiście w historii dyscypliny nikt przed nim nie zrobił tego szybciej.

A wszystko Szwajcar zawdzięcza swojej bajecznej technice i niezwykłej wszechstronności. Jest groźny, kiedy uderza z linii końcowej, atakuje przy siatce, serwuje czy gra dropszoty. - By pokonać takiego rywala, musisz mieć świetny dzień, być od pierwszej piłki skoncentrowanym i na dokładkę musisz mieć szczęście - powiedział nr 2 imprezy w Houston, Amerykanin Andy Roddick. Wie, co mówi, bo sam z dziewięciu pojedynków ze Szwajcarem wygrał zaledwie jeden - przed rokiem w Canada Open.

W tej sytuacji najgroźniejszym rywalem Federera zdaje się być kontuzja, której nabawił się cztery tygodnie temu, tuż przed startem w rodzinnej Bazylei. - Byłem zły i rozczarowany, gdy okazało się, że tuż przed startem u siebie naderwałem mięsień w lewym udzie - tłumaczył się Szwajcar fanom i organizatorom. Przez ostatnie cztery tygodnie Federer miał jednak dość czasu, by dojść do siebie i wyleczyć nogę. - Od tygodnia trenuję w Houston i po kontuzji nie ma śladu - zapewnia tenisista na swojej stronie internetowej.

Czy tak jest w rzeczywistości, przekonamy się już wkrótce, bo to właśnie Szwajcar jako pierwszy wyjdzie na kort centralny w Westside Tennis Club. Za rywala będzie miał Argentyńczyka Gastona Gaudio, sensacyjnego zwycięzcę French Open, którego szanse na końcowe zwycięstwo w Houston oceniane są najniżej. Ale w wypadku Federera to właśnie z takim zawodnikiem najszybciej może mu się zdarzyć wpadka. Więc z fetowaniem Szwajcara poczekajmy do najbliższej niedzieli...

Pieniądze

Pula nagród - 3,65 mln dol.; gwarantowane startowe - 90 tys. dol.; za każde zwycięstwo grupowe - 120 tys. dol.; zwycięstwo w półfinale - 370 tys. dol.; zwycięstwo w finale - 700 tys. dol.; łącznie niepokonany zwycięzca może zarobić - 1,52 mln dol.

Podział na grupy

Czerwona: Roger Federer (Szwajcaria, 1); Lleyton Hewitt (Australia, 3); Carlos Moya (Hiszpania, 5); Gaston Gaudio (Argentyna, 8)

Niebieska: Andy Roddick (USA, 2); Marat Safin (Rosja, 4); Guillermo Coria (Argentyna, 6); Tim Henman (Wlk. Brytania, 7)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.