Trudno obarczać winą za porażkę Tobolskiego, który do czasu znalezienia przez działaczy AZS-u stałego trenera będzie pełnił rolę konsultanta. Od czwartku zdołał przeprowadzić do tej pory dwa treningi.
- To za mało, dlatego poprosiłem zawodniczki, aby same ustaliły skład - nie krył Tobolski. - Mam nadzieję, że przed następnym meczem już sam zadecyduję, kto wybiegnie na parkiet.
Spotkanie rozpoczęły doświadczone siatkarki AZS-u. Początkowo przegrywały 2:5, ale dzięki dobrej grze na środku siatki Katarzyny Kalinowskiej (wypożyczonej właśnie z Politechniki) doprowadziły do remisu 6:6. Białostoczanki popełniały proste błędy, nie potrafiły uporządkować rozegrania ataku ani gry w obronie. Znacznie niższe rywalki grały jak z nut, a w roli egzekutorek wystąpiły ich atakujące. Szczególnie zbicia Edyty Węcławek były nie do zatrzymania. Prosta taktyka częstochowianek polegająca na atakowaniu skrzydłami po prostej okazała się zbyt trudna dla AZS-u.
- Byliśmy zmuszeni do grania skrzydłami, bo rozchorowała się nasza środkowa - mówi Rafał Bogus, trener Politechniki. - Wszystkie nasze atakujące zagrały świetne spotkanie, były bardzo skuteczne.
W białostockim zespole brakowało dokładnego przyjęcia, ale i ataku. Nawet tak doświadczonej Agnieszce Buzale zdarzały się uderzenia w taśmę. Pierwszego seta przegrały do 16.
Na szczęście druga odsłona przebiegała według innego scenariusza. Politechnika odskakiwała na parę punktów, a gospodynie doprowadzały do remisu. Tak było jednak tylko do stanu 21:21. Końcówkę przyjezdne rozstrzygnęły na swoją korzyść. Zacięta była też ostatnia partia. Po serii błędów białostoczanek drużyna gości prowadziła 12:8, ale z każdą piłką lepiej grające siatkarki AZS-u wyrównały - 13:13. Mocnymi atakami coraz częściej przez blok częstochowianek przebijała się Joanna Bednarek. Tym razem taka gra skończyła się z remisem 19:19. Politechnika później zdobyła pięć oczek z rzędu - po błędach AZS-u atakującego w aut - i stało się jasne, kto wygra trzeciego seta i spotkanie.
- Wbrew pozorom nie było to łatwe - wyjaśnia Bogus. - Zwłaszcza że od czwartku jesteśmy w drodze. Najpierw rozegraliśmy zaległe spotkanie w Ostrowcu Świętokrzyskim. Walka w meczu była do końca. Nie mogliśmy sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, bo w żeńskiej siatkówce tak już jest, że wszystko może się szybko odwrócić.
W odmiennym nastroju był szkoleniowiec białostoczanek.
- Moje podopieczne za bardzo chciały wygrać - uważa trener Tobolski. - Popełniliśmy zbyt dużo błędów własnych. Można to wyeliminować, ale przy mniej nerwowo grających siatkarkach. Popracujemy nad doskonaleniem wielu elementów. Skupimy się też na taktyce, by wyeliminować śmieszne i proste błędy.
Trener pytany, czy zostanie w Białymstoku na dłużej, znowu nie dał jasnej odpowiedzi.
- Nie chcę wypowiadać się na ten temat - mówi Tobolski. - To pytanie do władz klubu, jestem konsultantem i tak na razie pozostanie. Czas pokaże, jak potoczą się sprawy.
Sety:16:25, 22:25, 20:25.
AZS: Tobiś, Drwięga, Buzała, Gosko, Kalinowska, Bednarek, Kosiarska (libero) oraz Klekotka, Anna i Aleksandra Manikowskie.
Wyniki innych spotkań 7. kolejki: CHTPS Chodzież - TPS Rumia 1:3; MMKS Dąbrowa Górnicza - Sokół Chorzów 3:0; Olimpia Jawor - SMS I PZPS Sosnowiec 0:3; Piast Szczecin - Legionovia Legionowo 3:1; Wisła Kraków - Start Łódź 3:1; Skra Bełchatów - AZS Ostrowiec Świętokrzyski 3:1. Mecz zaległy: AZS Ostrowiec Świętokrzyski - Politechnika Częstochowa 1:3.
TABELA
Pierwsza drużyna awansuje do Serii A, druga powalczy w barażach. Ostatnie cztery zespoły spadną do II ligi.