Szczypiorniści Travelandu Olsztyn wygrali

Wyrównana walka, potem dramatyczna końcówka i ostatecznie wygrana Travelandu Społem 29:24. To najkrótsza opowieść o meczu pierwszej ligi pomiędzy olsztyńskimi szczypiornistami a AZS-em Stelmet Zielona Góra

Przez kilka minut kibice nie zobaczyli ani jednej bramki, bo zarówno zawodnicy Travelandu, jak i Stelmetu mieli kłopoty z zakończeniem akcji skutecznym strzałem. Przez kilka minut kibice nie widzieli też, jak zmieniają się cyfry na świetlnej tablicy wyników, bo tej w związku awarią pulpitu sterowniczego nie dało się uruchomić. Rolę tablicy elektronicznej - po raz pierwszy w tym sezonie - pełniła ręczna, a tabliczki z cyferkami sędzia wieszał na dwóch gwoździach.

Bezbramkową passę jako pierwszy przerwał zawodnik Stelmetu, Andrzej Biegański, co nie oznacza, że Travelandowi brakowało ku temu okazji. Jednak Marcin Młoczyński, doskonale grający bramkarz z Zielonej Góry, obronił najpierw rzut Jacka Zyśka, a potem dwa kolejne strzały Krzysztofa Kłosowskiego.

Pierwszą bramkę dla Travelandu zdobył dopiero w szóstej minucie Marcin Malewski. Dwie minuty później rzut Adama Tetyka dał olsztyniakom remis 2:2. Taki wynik po prawie dziesięciu minutach gry mógł oznaczać, że spotkanie będzie wyrównane, a walka będzie się toczyć ,,punkt za punkt". I tak rzeczywiście było. Na przerwę drużyny schodziły przy jednobramkowym prowadzeniu Travelandu 15:14.

Na początku drugiej połowy meczu Stelmet odskoczył olsztyniakom na 16:18 i dopiero seria rzutów Marka Rozporskiego dała podopiecznym Mieczysława Nowaka remis 19:19. Kiedy wydawało się, że Travelandowi uda się podtrzymać tę passę i do końca będzie kontrolował przebieg gry, niespodziewana przerwa wybiła olsztynian z rytmu. Kontuzji kolana doznał bowiem Wojciech Stolarek ze Stelmetu, który najpierw przez kilka minut leżał parkiecie, a potem został zniesiony z boiska.

Kilka minut później z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Marcin Prorok, który po starciu z Tomaszem Rafalskim doznał urazu stopy. Bramkarz Travelandu zszedł z boiska, a sportową złość wyraził rzutem w ławkę. Ciśnięty z impetem but na szczęście nie trafił żadnego z siedzących tam kolegów.

W bramce zastąpił Proroka Adrian Konczewski, który niemal z ,,z marszu" obronił rzut karny wykonywany przez Andrzeja Biegańskiego. A to był tylko wstęp do bardzo dobrej gry rezerwowego bramkarza Travelandu, który w końcówce spotkania kilkakrotnie uchronił swój zespół od utraty punktu i był bez wątpienia najlepszym zawodnikiem w zespole gospodarzy .

Bardzo dobra gra Adriana Konczewskiego i dwie doskonałe akcje z Adamem Tetykiem w roli głównej dały olsztyniakom w końcówce meczu prowadzenie, którego już nie oddali. Ostateczny wynik spotkania na 29:24 ustalił na 30 sekund przed końcem meczu Marek Rozporski.

Traveland Społem Olsztyn - AZS Stelmet Zielona Góra 29:24 (15:14)

Traveland Społem: Marcin Prorok, Adrian Konczewski (bramkarze), Marcin Malewski - 6 bramek, Adam Tetyk - 5, Krzysztof Maciejewski i Marek Rozporski - po 4, Dawid Wojtaszewski - 3, Krzysztof Kłosowski, Kamil Kwiecień i Jacek Zyśk - po 2 oraz Maciej Wasilenko - 1

Dla ,,Gazety"

Mieczysław Nowak, trener Travelandu Społem Olsztyn:

Spodziewałem się walki. Stelmet okazał się jednak trudnym przeciwnikiem, a moi zawodnicy znów nie byli w pełni sił, o czym przed meczem nie mówiłem. Krzysztof Kłosowski ma kłopoty z prawym łokciem, Krzysztof Szymkowiak spuchniętą nogę. Adam Tetyk po raz pierwszy od czasu kontuzji rozegrał w całości spotkanie. Mamy teraz dwa tygodnie przerwy. Zawodnicy przez ten czas muszą przede wszystkim dojść do sił i dlatego daję im wolne, a treningi do meczu z Grunwaldem Poznań zaczniemy dopiero od czwartku.

Witold Rojek, trener AZS-u Stelmet Zielona Góra:

Mecz był wyrównany, twardy, ale toczony w sportowej atmosferze. Końcówkę na swoją korzyść rozstrzygnęli gospodarze, ponieważ mieli więcej sił i szczęścia. Kontuzje wykluczyły ponadto z gry Tomasza Rafalskiego i Wojciecha Stolarka, a zawodnicy rezerwowi nie mają aż takich umiejętności i ogrania, jak ci podstawowi. Pozostali moi zawodnicy nie byli w pełnej dyspozycji, bo odczuwali jeszcze zeszłotygodniowy mecz ze Spartą Oborniki.

Marcin Prorok, bramkarz Travelandu Społem Olsztyn:

Spotkanie było widowiskowe, z czego powinni być zadowoleni przede wszystkim kibice. Nie znaliśmy zespołu z Zielonej Góry, wiedzieliśmy tylko, jakie mecze wygrali, a jakie przegrali. W spotkaniu z nami było widać, że nie wszystkie elementy - szczególnie w obronie - gramy tak, jakbyśmy tego chcieli, ale myślę, że to się wkrótce zmieni.

Marcin Młoczyński, bramkarz AZS-u Stelmet Zielona Góra:

Do Olsztyna jechaliśmy pełni obaw, w końcu Traveland to wicelider tabeli. Chcieliśmy powalczyć o komplet punktów, ale graliśmy na luzie. Do 50. minuty nam to wychodziło, potem zabrakło już sił.

not. nata

Nie psuć zdrowia

prezesowi

Andrzeja Dowgiałłę, sponsora i prezesa Travelandu znam kilkanaście lat i tylko dwa razy widziałem go zdenerwowanego. I za każdym razem z równowagi wyprowadzała go piłka ręczna. Pierwszy raz było to w poprzednim sezonie, kiedy to sędziowie, "drukując"mecz, odebrali zespołowi z Olsztyna punkty niezbędne, by awansować do ekstraklasy. Drugi raz było to w minioną sobotę, po meczu w którym Traveland męczył się ze słabiutką drużyną z Zielonej Góry. Cenię sobie znajomość z Andrzejem, a to dlatego choćby, że choć nie musi, wspomaga on zespół Travelandu i w ten sposób olsztyńskiego szczypiorniaka w marszu do ekstraklasy. Dlatego też nie lubię patrzeć, jak ktoś psuje mu zdrowie, a zwłaszcza jak powodów do frustracji dostarczają mu sami zawodnicy i trenerzy Travelandu. A to niczemu i nikomu nie służy. Ostrożnie więc z tym, panowie piłkarze ręczni.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.