PZU AZS Olsztyn - Pamapol Domex AZS 2:3

Siatkarze Pamapolu tak jak przed rokiem zaczynają czarować grą. 7 listopada w Olsztynie odnieśli sensacyjne zwycięstwo nad wielkim faworytem do mistrzostwa Polski - PZU AZS Olsztyn.

Sukces nie ma jednego bohatera. Cegiełkę dołożył do niego każdy z zawodników, włącznie z rezerwowymi. Na podkreślenie zasługuje jednak postawa Pawła Woickiego, który w drugim meczu z rzędu wyszedł w podstawowym składzie i bardzo dobrze prowadził grę. To był ten sam "Mały", jakiego oglądaliśmy w play off ubiegłego sezonu. Potrafiący szybko, niekonwencjonalnie rozegrać piłkę, zaskoczyć serwisem, a nawet blokiem. Jak każdemu z graczy Pamapolu, zdarzały mu się pojedyncze wpadki, ale po zwycięstwie nad takim rywalem jak PZU wspominanie o nich byłoby zwyczajnie nietaktem.

Mecz był niezwykle emocjonujący i stał na dobrym poziomie. Mimo że trwał ponad dwie i pół godziny, komplet kibiców w olsztyńskiej hali Urania (ponad pięć tysięcy) nie miał czasu na nudę. Trudno było nadążyć za akacjami obu zespołów. Najbardziej podobały się pasjonujące długie wymiany, których nie brakowało nawet w tie-breaku.

Częstochowianie mogli, ba, nawet powinni zwyciężyć 3:0. Po 70 minutach gry prowadzili 2:0! Wygrywając końcówki obu setów, byli na fali i wydawało się, że pójdą za ciosem. I bardzo prawdopodobne, że tak by stało, gdyby nie sytuacja z początku trzeciej partii. Przy stanie 1:0 olsztynianie najpierw wygrali długą wymianę, a po chwili sędziowie podarowali im punkt za zagrywkę najlepszego wśród rywali Michała Bąkiewicza. Tymczasem piłka wyszła w aut. "Bąku" nie popsuł serwisu aż do stanu 6:1, co wyraźnie podcięło skrzydła naszym siatkarzom. Nie skutkowały prośby trenera Edwarda Skorka o spokojną grę. Częstochowianie dali się ponieść nerwom i przez długi okresy gry nie byli w stanie nic wskórać. Pozwolili szaleć w ataku reprezentantowi Niemiec Markowi Siebeckowi (już w pierwszym secie zastąpił Krzysztofa Śmigiela). Sytuację udało się opanować dopiero w połowie seta dzięki bardzo dobrej grze rezerwowych Pamapolu. Zwłaszcza leworęcznego Marcina Kocika, który zastąpił Michała Winiarskiego. AZS ze stanu 13:21 wyciągnął na 23:24! Niestety, atak Michała Ruciaka dał gospodarzom 25. punkt i nadzieję, że uda im się jeszcze odwrócić losy spotkania.

Olsztynianie o mały włos dopięliby celu. Przez problemy w przyjęciu zagrywki graczy Pamapolu czwartą partię PZU AZS wygrał wyraźnie do 17 i doprowadził do tie-breaku. W piątym secie znowu było mnóstwo emocji. Częstochowianie rozpoczęli bardzo dobrze. Po znakomitych atakach Krzysztofa Gierczyńskiego i Winiarskiego oraz bloku Pawła Woickiego na Bąkiewiczu udało się odskoczyć na 9:5. Olsztynianie walczyli jednak do końca. Trudną zagrywką dał o sobie znać Marcin Nowak, w ważnym momencie atak Grzegorza Szymańskiego fantastycznie obronił Paweł Kuciński i znowu doszło do porywającej końcówki. Tym razem jednak naszym siatkarzom tak jak w pierwszych dwóch partiach nie zadrżała ręka. Kokociński, Jurkiewicz, Szymański, Winiarski atakowali bezbłędnie. W ostatniej akcji Szymański zablokował Ruciaka i utonął w ramionach kolegów.

- Pewnie, że mam satysfakcję z tego, że zdobyłem ostatni punkt, tym bardziej że dał nam zwycięstwo po tak fantastycznym meczu - cieszył się "Gelu". - Myślę, że możemy być dumni z tego, co pokazujemy na boisku. Nikt chyba nie liczył, że ugramy tutaj dwa punkty, a ugraliśmy.

- I to na ich terenie, przy ogłuszającym dopingu kibiców - dodał kapitan Pamapolu Krzysztof Gierczyński. - Pokazaliśmy charakter i wygraliśmy zasłużenie. Myślę, że o te dwa punkty byliśmy lepsi. Zrewanżowaliśmy się z ten sposób za ubiegłoroczną porażkę. Wtedy w Olsztynie też było 3:2 i 19:17 w tie-breaku, z tym że dla nich.

PZU AZS Olsztyn Pamapol Domex AZS 2:3 (27:29, 22:25, 25:23, 25:17, 17:19)

PZU AZS: Zagumny, Ruciak, Grzyb, Śmigiel, Bąkiewicz, Nowak, Kuciński (libero) - Siebeck, Czarnowski, Możdżonek.

Pamapol: Woicki, Winiarski, Kokociński, Szymański, Gierczyński, Jurkiewicz, Gacek (libero) - Patucha, Gawryszewski, Kocik, Oczko, Szewiński.

Pomeczowe opinie

- To był wspaniały mecz. Prawdziwe siatkarskie święto, szczególnie dla kibiców w Olsztynie - mówi Edward Skorek, trener Pamapolu AZS Częstochowa. - Wygraliśmy dzięki olbrzymiej determinacji i woli walki. Jest to dla nas niewątpliwy sukces, że udało się pokonać tak renomowany zespół. Dobrze funkcjonowało przyjęcie. Paweł Woicki bardzo ładnie gubił blok rywali. Tie-break był walką nerwów. Zwyciężyliśmy, ale równie dobrze mogliśmy przegrać. O losach meczu zadecydowały dwa punkty.

Grzegorz Ryś, trener PZU AZS Olsztyn uznał: - Dramaturgią z naszego meczu można by obdzielić kilka ligowych spotkań. Przegraliśmy, bo nie wykorzystaliśmy kilku dogodnych okazji. Była to dla nas wartościowa lekcja, z której musimy wyciągnąć jak najwięcej wniosków. Zabrakło nam zmiany na przyjęciu. W ataku musiał grać Mark Siebeck, więc Michał Ruciak i Michał Bąkiewicz musieli przebywać na boisku cały czas, bez choćby chwili odpoczynku.

Paweł Woicki, rozgrywający Pamapolu AZS Częstochowa: - Udało nam się zniwelować dobre przyjęcie gospodarzy silną zagrywką. Realizowaliśmy przedmeczowe założenia taktyczne. Nie musieliśmy wygrać w Olsztynie, dlatego w tie-breaku zagraliśmy spokojniej, na luzie. Dzięki temu popełniliśmy mniej błędów i zwyciężyliśmy.

Paweł Kuciński, libero PZU AZS Olsztyn: - W pierwszych dwóch setach nie graliśmy tego, co powinniśmy. Mecz rozpoczęliśmy ospale. Goście dobrze zagrali zagrywką. Bardzo dobrze także przyjmowali. Podobała mi się gra Pawła Woickiego. Mieliśmy duże problemy z odczytaniem zamiarów rozgrywającego Pamapolu.

Copyright © Agora SA