Zagłębie Lubin - Pogoń Szczecin 2:2

I LIGA PIŁKARSKA. Antybohaterem spotkania był chorwacki bramkarz Zagłębia Danijel Madarić, który w przedostatniej minucie pojedynku przepuścił kuriozalną bramkę i dzięki temu Pogoń szczęśliwie zremisowała w Lubinie

Dobiegała końca 89. minuta meczu, gdy Pogoń wykonywała rzut wolny z ok. 40 m od bramki Zagłębia. Łukasz Trałka lekko wrzucił piłkę na pole karne - ta leciała długo, minęła kilku zawodników i wpadała w ręce bramkarza Madaricia. Chorwat przepuścił jednak piłkę między rękami, później przeleciała mu między nogami i wolno wtoczyła się za linię bramkową. Cała ekipa Pogoni oszalała z radości, a wszyscy zawodnicy i szkoleniowcy gości rzucili się w pościg za wiwatującym z radości Trałką. A Madarić stał na polu karnym i bezradnie patrzył przed siebie. Gdy po chwili sędzia zakończył mecz, bramkarz Zagłębia szybko pobiegł w kierunku tunelu prowadzącego do szatni.

Zagłębie było w tym pojedynku lepsze, ale to, że nie wygrało z Pogonią, "zawdzięcza" nie tylko Madariciowi, lecz również fatalnej nieskuteczności swoich napastników: Grzegorza Nicińskiego i Łukasza Mierzejewskiego. Do przerwy lubinianie prezentowali ciekawy, ofensywny futbol. Gospodarze atakowali w niekonwencjonalny sposób, większość swoich akcji, prowadząc skrzydłami z udziałem bocznych obrońców. To właśnie po takiej podręcznikowej akcji Wojciecha Łobodzińskiego i Mateusza Żytki padła pierwsza bramka dla miejscowych. Obydwaj z łatwością "rozklepali" obrońców Pogoni, Żytko dogrywał, a Łobodziński z pola karnego pewnie trafił do siatki. Grający jako prawy pomocnik Łobodziński ponownie był najgroźniejszym zawodnikiem lubinian - szarpał, dryblował, strzelał i dogrywał piłki do swoich partnerów. Kryjący go Rodrigo miał z tym ogromne problemy i po przerwie został zmieniony.

- Musieliśmy jakoś zneutralizować tę stronę boiska i dlatego wystawiłem Magdonia, który gra agresywnie i znacznie wzmocnił naszą obronę - tłumaczył później Bohumil Panik, trener Pogoni.

Jednak żadne roszady nie pomogłyby szczecinianom, gdyby w pierwszej połowie napastnicy Zagłębia potrafili wykorzystać przynajmniej część z kilku wymarzonych sytuacji bramkowych. Niciński i Mierzejewski starali się, walczyli, ale skuteczność nie jest ich najmocniejszą stroną. Szczególnie zły dzień miał Niciński - mijał się z piłką przed pustą bramką, nie potrafił wykorzystać sytuacji sam na sam z Pilarzem. Z kolei Mierzejewskiemu na plus trzeba zaliczyć asystę przy drugiej bramce, kiedy wrzucił piłkę na 11. m, a Jackiewicz popisał się nieprawdopodobnym uderzeniem głową, po którym piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką i wpadła do siatki.

W pierwszej połowie Pogoń próbowała konstruować akcje ofensywne, ale miała problemy z ich wykańczaniem. Moskalewicz uderzył z linii pola karnego, ale kilka metrów obok bramki. Najlepszej okazji nie wykorzystał jednak Bugaj, który w podbramkowym zamieszaniu strzelił z bliska nad poprzeczką.

Druga połowa stała już na znacznie słabszym poziomie. Zagłębie niespodziewanie cofnęło się do defensywy, a Pogoń rzuciła się do odrabiania strat. Goście już po trzech minutach zdobyli kontaktową bramkę, gdy po strzale z prawie 30 m Przemysława Kaźmierczaka piłka musnęła nogę Andrzeja Szczypkowskiego i przeleciała nad zdezorientowanym Madariciem.

- Mam zastrzeżenia do Madaricia także za tego gola, ale muszę tę sytuację przeanalizować na kasecie, gdyż bramka padła po rykoszecie - tłumaczył na konferencji prasowej Drazen Besek, trener Zagłębia.

Mimo optycznej przewagi po przerwie nic nie wskazywało, że goście zdołają w Lubinie wywalczyć przynajmniej punkt. Aż nadeszła przedostatnia minuta meczu, kiedy to kibice mogli zobaczyć interwencję Madaricia, zasługującą na włączenie do filmowych gaf w cyklu - "Piłkarskie jaja".

Na konferencji prasowej szkoleniowiec Pogoni Bohumil Panik próbował bronić Madaricia: - Takie piłki są niebezpieczne, gdyż przelatują przez pole karne, a na dodatek do dośrodkowania skakało kilku piłkarzy, co mogło zmylić bramkarza.

Panik nie miał jednak racji. Do piłki próbował dojść jedynie Krzysztof Michalski z Pogoni, ale jej nie sięgnął, a bramkarz Zagłębia skompromitował się.

Najciekawiej zachowywał się trener Zagłębia Besek, który uśmiechnięty komentował pojedynek i sprawiał wrażenie człowieka, który nie może powstrzymać się od śmiechu, gdyż gol stracony przez jego zespół w przedostatniej minucie był tak niesamowity, że aż niewiarygodny.

Remis w Lubinie przerwał co prawda pasmo zwycięstw Pogoni pod wodzą Panika, ale nie przerwał serii spotkań bez porażki. Portowcy nie wrócili po meczu do domów, tylko w jednym z tamtejszych ośrodków czekają na wtorkowy mecz w Pucharze Polski z Mazowszem w Grójcu.

Pogoń Szczecin 2 (0)

Strzelcy bramek

Zagłębie: Łobodziński (14. po podaniu Żytki), Jackiewicz (43. po zagraniu Mierzejewskiego).

Pogoń: Kaźmierczak (48. bez asysty), Trałka (89. bez asysty).

Zagłębie: Madarić - Żytko, Strąk, Pokorny, Kłos Ż - Łobodziński, Szczypkowski, Jackiewicz, Kalousek (66. Piętka) - Mierzejewski (80. Bartczak), Niciński Ż.

Pogoń: Pilarz - Michalski Ż, Julcimar, Masternak, Rodrigo (46. Magdoń) - Parzy (74. Trałka), Łabędzki, Kaźmierczak, Moskalewicz, Grzelak Ż - Bugaj Ż (89. Mauro).

Widzów: 3000

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.