Wyniki III ligi piłkarskiej

Flota Świnoujście - Lech II Poznań 2:1, Warta Poznań - Kaszubia Kościerzyna 2:1, Amica II Wronki - Odra Chojna 5:1, Unia Tczew - Obra Kościan 3:0, Mieszko Gniezno - Kotwica Kołobrzeg 3:6, Tur Turek - TKP Toruń 2:1.

Do rozegrania zostało jeszcze zaległe spotkanie Lechii Gdańsk z Kaszubią Kościerzyna. Ten mecz zaplanowano na najbliższą sobotę.

Flota Świnoujście - Lech II Poznań 2:1

Rezerwy Lecha Poznań grały przeciętnie. Flota dostosowała się poziomem do gry poznaniaków. A bohaterem - a w zasadzie bohaterką spotkania - została sędzia Małgorzata Bukowska z Lubuskiego ZPN, która prowadziła spotkanie i pokazała, że potrafi rozstawiać mężczyzn po kątach. Pierwszego do kąta wysłała asa atutowego linii pomocy Floty Marka Niewiadę - w 14. min pokazała mu czerwoną kartkę.

Dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy w ślad za Niewiadą poszedł piłkarz Lecha Arkadiusz Czarnecki, który też dwa razy obejrzał żółty kartonik. Inny kierunek pani Bukowska wskazała Ryszardowi Łukasikowi. Szkoleniowiec gości za wulgarne komentowanie decyzji sędziowskich musiał udać się na trybuny.

Tyle ciekawostek. Gdyby nie one - niewielu by zapamiętało mecz na dłużej. Nie ułożył się on po myśli gospodarzy. Zaraz po zejściu Niewiady piłka po strzale Pawła Buzały trafiła w nogi Damiana Barana i po tym rykoszecie wpadła do siatki. Tuż po przerwie wyrównującego gola strzelił Andrzej Noga, który w tym spotkaniu miał okazji co niemiara, a wykorzystał akurat jedną z trudniejszych. Zwycięstwo gospodarzom zapewnił Baran, wykorzystując wrzutkę Krzysztofa Mikuły. - Nie było większych czas na zdobycie trzech punktów - ocenił występ swoich podopiecznych Łukasik.

Bramki: 0:1 Buzała (17. min), 1:1 Noga (47.), 2:1 Baran (89.)

Lech: Fabiański - Imbiorowicz (80. Lewandowski), Sobczak, Czarnecki Ż CZ (55.), Strugarek, Lipiecki, Chmielecki, Wilk, Stachowiak (73. Stawiński), Pontus (68. Łukasik), Buzała (80. Mazurek)

Warta Poznań - Kaszubia Kościerzyna 2:1

Udanie zakończyli rundę jesienną piłkarze Warty. Wygrali skromnie, ale całkowicie zasłużenie. Zwycięstwo byłoby bardziej okazałe, gdyby "Zieloni" grali mniej nonszalancko pod bramką gości. - Nie mam pojęcia, z jakiego konspektu moi zawodnicy wzięli niektóre rozwiązania w ataku, ale były to zagrania kompromitujące. Cieszę się, że zostały mi jeszcze jakieś włosy na głowie - narzekał trener Warty Jarosław Araszkiewicz.

Największe zagrożenie pod bramką gości stwarzali - tradycyjnie - Krzysztof Piosik i Tomasz Magdziarz. Pierwszą bramkę poznaniacy powinni zdobyć w 10. min: Piosik przedarł się prawą stroną przez obronę Kaszubii i zagrał na środek pola karnego do niepilnowanego Tomasza Lewandowskiego. "Lewy" miał przed sobą tylko golkipera Kaszubii, ale nawet nie trafił piłką do bramki. Pół godziny później Piosik znów ruszył prawą stroną, znów ośmieszył trzech obrońców, ale tym razem nie szukał już lepiej ustawionych partnerów, tylko mocno strzelił przy słupku i zdobył gola.

Druga bramka padła w 58. min. Spod końcowej linii zagrywał Lewandowski, Piosik przedłużył podanie do Magdziarza, a ten strzałem w tzw. długi róg pokonał Rafała Literskiego. W samej końcówce Warta miała jeszcze dwie doskonałe sytuacje: najpierw sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnowali Magdziarz z Lewandowskim, a chwilę później w podobnej akcji "popisali się" Lewandowski z Ludwiczakiem.

- Przyjechaliśmy do Poznania, by powalczyć nawet o trzy punkty, choć świetnie wiedzieliśmy, że Warta potrafi u siebie strzelić wiele bramek - mówił po meczu trener Kaszubii Tomasz Kafarski. - Szkoda tylko, że ostatnio rozsypała nam się ofensywa - dodał. I rzeczywiście. Goście atakowali z rzadka, a z ich akcjami zwykle radzili sobie poznańscy obrońcy. Największe zagrożenie Kaszubia stwarzała przy stałych fragmentach gry. Rzuty wolne zwykle grzęzły w murze ustawionym przez "Zielonych", natomiast dwa razy Wojciech Pięta bliski był zdobycia gola bezpośrednio z rzutu rożnego - w obu przypadkach Artur Topolski efektownie podbijał piłkę lecącą tuż pod poprzeczkę. Jedyny gol dla Kaszubii padł po rajdzie lewą stroną Pawła Kaczmarka. Do wrzuconej na pole karne piłki dopadł Mariusz Majewski i z bliska huknął nie do obrony.

Zapytany po meczu o graczy, którzy opuszczą zimą Wartę, Jarosław Araszkiewicz odpowiedział: - Nie wiem, czy ja sam zostanę. Spotykamy się zaraz z zarządem i może się okazać, że to będzie "sądna sobota" - stwierdził. - Trener może spać spokojnie. Jesteśmy w sumie zadowoleni z jego wyników, drużyna pokazała, że stać ją na dobrą grę. Sytuacja finansowa klubu stabilizuje się, jest szansa na to, że Warta szybko stanie się czołowym zespołem III ligi - powiedział prezes sekcji piłki nożnej Warty Alfred Jerszyński.

W środę "Zieloni" mają zaplanowany sparing z Lechem Poznań. - Wtedy wszystko się wyjaśni, bo zagrają tylko ci gracze, których chcę zostawić w drużynie - powiedział Araszkiewicz.

Bramki: 1:0 Piosik (39.), 2:0 Magdziarz (58.), 2:1 Majewski (80.)

Warta: Topolski - Cudny Ż, Owczarek, Konkiewicz, Niedźwiedź - Ngamayama (78. Ludwiczak), Rybarczyk, Magdziarz, Otuszewski (70. Rydlewski) - Lewandowski, Piosik (81. Małecki Ż)

Amica II Wronki - Odra Chojna 5:0

Mecz obfitował w sytuacje podbramkowe, i to nie tylko dla gospodarzy, co może sugerować wynik. - Odra grała bardzo otwarty futbol, dlatego mecz był niezwykle atrakcyjny - ocenił asystent trenera rezerw Mariusz Bekas. Jednak już po pierwszej połowie mogło być co najmniej 5:0 dla wronczan. Zawodnicy Amiki seryjnie marnowali doskonałe okazje. - Nie mogli trafić z odległości metra lub dwóch od bramki - mówił Bekas. Natomiast gole padały po pięknych strzałach z odległości 16-20 m. - Czasem piłka odbijała się nawet od słupka. Jedna bramka była piękniejsza od drugiej - stwierdził szkoleniowiec.

Zawodnicy Odry też mogli strzelić gola, ale wronczan raz uratował słupek, a raz poprzeczka.

Bramki: 1:0 Nowak (10.), 2:0 Lisowski (44.), 3:0 Dereżyński (59.), 4:0 Łudziński (75.), 5:0 Dereżyński (83.)

Amica: Cierzniak - Pek, Wołąkiewicz (75. Boryczek), Dziewicki (46. Kowalczyk), Lisowski Ż, Kabaciński, Nowak, Kucharski (46. Dereżyński Ż), F. Burkhardt (46. Nadworny), Bieniek, Łudziński Ż.

Unia Tczew - Obra Kościan 3:0

- To był trzeci mecz z rzędu, który graliśmy bardzo ładnie dla oka, ale przegraliśmy - ocenił kierownik Obry Kościan Wacław Ciesielski. - Tracimy gole w tak głupich okolicznościach, że szkoda gadać - dodał Ciesielski. Piłkarze Obry przeważali, jednak w sytuacjach sam na sam strzelali albo prosto w bramkarza, albo obok bramki. Najwięcej takich sytuacji, bo aż trzy, zmarnował Maciej Piątek. Gości dobił gol samobójczy w 73. min. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłkę z pola karnego chciał wybić Piotr Sołtysiak, ale zrobił to tak niefortunnie, że futbolówka lekko odbiła się tylko od jego nogi i zupełnie zmyliła bramkarza Obry.

Bramki: 1:0 Kwiatkowski (13.), 2:0 Szczepiński (30.), 3:0 Sołtysiak (73., samobójcza)

Obra: Brzostowski - Lisiecki Ż, Potaś (46. Kostyk), Spirzak Ż (75. Wróbel), Olejniczak, Putz, Sołtysiak Ż, Sikora, Wojciechowski (65. Łuczak), Marek, Piątek Ż.

Mieszko Gniezno - Kotwica Kołobrzeg 3:6

Gnieźnianie nie zaliczą rundy jesiennej do udanych. Zdecydowanie bowiem odstają od reszty zespołów, a po ostatniej kolejce ich strata do przedostatniej w tabeli Unii Tczew wzrosła do pięciu punktów.

Spotkanie - mimo dziewięciu goli - nie stało pod znakiem finezyjnych akcji napastników. Do większości goli przyczyniły się błędy obrony. Gdyby grano z taką skutecznością, jak przez pierwsze pół godziny, padłoby z 18 bramek. Jednak od 55. min (szósta bramka dla Kotwicy) już nikomu nie chciało się dążyć do zmiany rezultatu. Najładniejszą bramkę meczu zdobył Patryk Halaburda, który oddał zaskakujący strzał z 30 m.

W 30-letniej historii klubu Mieszko nie stracił jeszcze sześciu bramek w meczu na własnym boisku. Zdarzyło się to dopiero w sobotę. Poprzednie największe "osiągnięcie" uzyskali w sezonie 1993/1994 w meczu klasy makroregionalnej - przegrali wtedy z rezerwami Lecha Poznań 2:5. - Piłkarze nie potrafili wpisać się do historii pozytywnie, to wpisali się negatywnie - ocenił sekretarz Mieszka Gniezno Dawid Frąckowiak.

Bramki: 0:1 Muzyczuk (5.), 1:1 Tarnogrodzki (10.), 1:2 Gosik (13.), 1:3 Lewandowski (18.), 1:4 Halaburda (24.), 1:5 Dubiela (31., z rzutu karnego), 2:5 Pawłowski (37.), 3:5 Tarnogrodzki (52.), 3:6 Chwastek (55.)

Mieszko: Tyma (46. Bartkowiak) - Car (46. Juszczak,), Zibert, Piechowiak, Ditbrener, Sporakowski, Gąsiorowski, Konicki, Iwanicki, Pawłowski (86. Śniegowski), Tarnogrodzki.

Tur Turek - TKP Toruń 2:1

Po tym meczu szkoleniowiec Tura Włodzimierz Tylak był bardzo zadowolony. Jego drużyna po zwycięstwie nad liderem awansowała na czwarte miejsce w tabeli. - Szkoda, że runda się skończyła i nie możemy grać dalej. Jesteśmy w dobrej formie - żartował po meczu trener.

Piłkarze Tura znakomicie wykonywali stałe fragmenty gry. Pierwsza bramka padła po rzucie rożnym wykonywanym przez Mariusza Zasadę. Piłkę odbił głową Marcin Kiczyński, a wbiegający w pole karne Dariusz Nawrocki mocnym strzałem nie dał szans toruńskiemu bramkarzowi.

Po wyrównaniu w 57. min mecz był bardzo zacięty, ale gra toczyła się głównie w środku pola. Dopiero w 87. min zawodnicy Tura znów świetnie zagrali z rzutu rożnego. Dośrodkował ponownie Zasada, a głową piłkę do bramki skierował Jacek Kanclerowicz. - Klub jest w bardzo dobrej sytuacji przed rundą rewanżową. Drużynie się to należało przede wszystkim za zaangażowanie w grę przez całą jesień - chwalił swoich piłkarzy trener Tylak.

Bramki: 1:0 Nawrocki (22.), 1:1 Świderek (57.), 2:1 Kanclerowicz (87.)

Tur: Robakiewicz - Sałaciński, Andrzejczak, Kiczyński, Ignaczak (57. Pańczyk), Sessu, D. Nawrocki, Hyży, Zasada, Kanclerowicz Ż, Majewski Ż.

POZOSTAŁE WYNIKI

Lechia Gdańsk - Chemik Bydgoszcz 3:1, Pogoń II Szczecin - Unia Janikowo 0:4.

Copyright © Agora SA