Co słychać w Radomiaku

Radomiak wrócił do II ligi po dziesięciu latach. Niestety, radosne nastroje szybko stonowała smutna rzeczywistość. Nie był nowiem zupełnie przygotowany na awans. Zwłaszcza pod względem organizacyjnym. Kilka dni po sukcesie zaczęły się utarczki na linii trener Jerzy Engel jr - działacze. Na kilka tygodni przed startem drugoligowych rozgrywek w klubie nie było dosłownie niczego: pieniędzy, perspektyw, sponsorów, zawodników, a nawet koszulek, dresów i piłek. Skończyło się tym, że Engelowi podziękowano, zatrudniając Jana Makowieckiego. Ten w ostatniej chwili zabrał zespół na obóz przygotowawczy i zaczął rozglądać się za wzmocnieniami. Przez drużynę przewinęło się 35(!) zawodników, ale szkoleniowiec wybrał Mirosława Siarę, Jacka Kacprzaka, Krzysztofa Majdę, Krzysztofa Pyskatego - graczy, którzy potem zamiast trenować i grać robili ferment w drużynie. No i zarabiali największe pieniądze.

Mimo to na początku sezonu jeszcze nie było tak źle. Owszem, drużyna przegrywała, ale w stylu znamionującym zwyżkę formy. Przyszło nawet pierwsze zwycięstwo - w 9. kolejce z RKS Radomsko 4:0.

Potem było coraz gorzej. Piłkarze kompletnie nie tworzyli zespołu. Był to zlepek indywidualności, a ponieważ umiejętności mają kiepskie, kolejne mecze w ich wykonaniu były żenujące.

Działacze podziękowali wreszcie Makowieckiemu, zatrudniając na jego miejsce Arkadiusza Skoniecznego. Ten niewiele mógł zmienić, bo objął skonfliktowany i rozbity zespół. Wreszcie - po porażce przed dwoma tygodniami we Włocławku 0:3 - do rezerw przesunięci zostali Siara i Kacprzak, a oni i innych pięciu graczy ukarano finansowo.

Od dawna w klub mieszał się wiceprezydent Radomia Andrzej Banasiewicz. Obiecywał sponsorów, mamił działaczy, ale poza remontem stadionu niewiele pomógł. Teraz znów wrócił do gry i wymyślił sobie, że zbawicielem Radomiaka będzie Janusz Wójcik, były trener reprezentacji Polski. Trenera srebrnej drużyny z olimpiady w Barcelonie zatrudnił w magistracie jako swojego doradcę, ale wiadomo było, że polem działania "Wójta" będzie Radomiak. Jak mówi Banasiewicz, liczy też na pomoc byłego współwłaściciela Widzewa Łódź Andrzeja Pawelca (tylko nie wiadomo w jakie formie) i radomskich biznesmenów (znów bez konkretów). Podobno wokół klubu kręci się tajemniczy sponsor, ale to raczej pobożne życzenia niż rzeczywistość.

Tymczasem z jednym zwycięstwem, czteroma remisami i aż dziesięcioma porażkami drużyna zamyka drugoligową tabelę. Chyba tylko cud jest w stanie uratować Radomiaka.

Copyright © Agora SA