Wraz z Dariuszem z pracy z drużyną zrezygnował jego tata, Stanisław Pieśniak, który pomagał w prowadzeniu zespołu. To jego właśnie w grudniu 2002 r. zastąpił Dariusz na stanowisku pierwszego trenera siatkarek AZS-u. W kończącym się wtedy sezonie drugiej ligi uniknął z zespołem degradacji. W poprzednim sezonie podopieczne Dariusza Pieśniaka rywalizowały już o awans do Serii B. Musiały jednak uznać wyższość Skry Bełchatów. Mimo to władze klubu postanowiły kupić miejsce w Serii B.
W zespole Dariusza Pieśniaka przed rozpoczętym miesiąc temu sezonem pojawiło się aż jedenaście nowych zawodniczek. Z tych, które w AZS-ie grały jeszcze w poprzednim sezonie, o miejsce w składzie walkę nawiązywała tylko Iwona Gosko.
- Z wszystkich wzmocnień jestem zadowolony. Nie ma siatkarek, które mnie zawodzą - mówił Pieśniak przed ostatnim meczem. Z wywiadu udzielonego "Gazecie" wynikało, że młody 31-letni trener jest pewny tego, co robi. - Zaczęliśmy pechowo, bo musieliśmy jako beniaminek zapłacić frycowe - tłumaczył.
W sobotę jego podopieczne przegrały czwarte spotkanie z pięciu rozegranych dotychczas (z wiceliderem rozgrywek). Po raz trzeci już musiały uznać wyższość rywalek po pięciosetowym boju.
W środę Dariusz Pieśniak spotkał się z prezesem AZS-u Jackiem Niklińskim, złożył dymisję, a wieczorem wspólnie poinformowali o tym zawodniczki.
- Decyzję podjąłem już we wtorek - mówi były trener AZS-u. - Z prezesem rozmawialiśmy w bardzo miłej atmosferze. To jest wyłącznie moja decyzja, uważam ją za słuszną i tyle.
- Musimy uszanować to, co postanowił trener - tłumaczy Nikliński. - Zarząd takiej decyzji na pewno od niego nie wymagał. Na pewno oczekiwaliśmy więcej po występach drużyny, jak chyba każdy. Podkreślam jednak, że Darek sam sobie to przemyślał i odszedł.
Pieśniaka trzeba mocno naciskać, żeby powiedział o powodach dymisji cokolwiek więcej. A i tak tłumaczy bardzo oględnie:
- Nie rokuję nadziei, jakie są wiązane z tą drużyną - mówi. - Chodzi głównie o te porażki 2:3. Powinniśmy wygrać w Jaworze i ostatnio u siebie. Nie spełniłem oczekiwań zarządu klubu, sponsorów. Mam na sercu dobro siatkarek i postanowiłem zrezygnować. Mam nadzieję, że szybko przyjdzie zwycięska passa. Decyzja mogła być tylko taka, bo jestem człowiekiem honoru, pracuję w policji.
Czy dostrzega błędy w swojej pracy? Czy gdyby mógł, postępowałby inaczej?
- Potrzebuję teraz kilku dni, by ochłonąć i wtedy przyjdzie czas na takie refleksje - kończy Dariusz Pieśniak.
- Trudno go oceniać, zaskoczył nas tą decyzją po kilku zaledwie meczach - dodaje z kolei Nikliński. - Zrobił dobrą robotę w poprzednim sezonie, ale Seria B to inne wymagania.
Dotychczasowe podopieczne Dariusza Pieśniaka nie chcą komentować dymisji. Dopiero pytane, czy nie było w drużynie konfliktu, twardo zaprzeczają (i proszą o anonimowość).
- Wiadomo, że trener ma swoje zdanie, zawodniczka jedna czy druga może mieć inne, ale tak jest w każdym zespole. Wzajemnie się szanowaliśmy - odpowiada jedna z nich.
- Ta decyzja spadła na nas, jak grom z jasnego nieba - dodaje inna. - Uważam, że przyczyna jest jedna, powinniśmy wygrywać, ale przegrywamy.
Na razie nie wiadomo, kto zajmie miejsce Pieśniaka.
- Mam nadzieję, że w następnym tygodniu będziemy już mogli coś konkretnego powiedzieć - mówi Nikliński. - Nikogo nie szukaliśmy, nie było mowy o takiej zmianie. Dopiero teraz podejmujemy intensywne poszukiwania. Chcę, by była to osoba spoza Białegostoku, spoza tego środowiska. Z bardzo dużym doświadczeniem, rutyną, które zaprocentują w perspektywie rywalizacji o ekstraklasę.
Prezes AZS nie ukrywa, że zamierza zasięgnąć rady Andrzeja Niemczyka, trenera żeńskiej reprezentacji.
- Liczymy się bardzo z jego zdaniem, bo mocno wspiera nasze działania i czuje do nas pewien sentyment - tłumaczy Nikliński. - Zobaczymy, co wyniknie z tej rozmowy.
Póki co, już w sobotę białostoczanki czeka jednak wyjazdowe spotkanie w Legionowie z drużyną, która wygrała trzy z pięciu dotychczasowych spotkań w Serii B. Nikliński tego nie kryje - a wszystko na to wskazuje - że drużynę poprowadzi jedna z zawodniczek. Dlaczego nie proszono Pieśniaka o pracę z zespołem chociaż do znalezienia następcy?
- Uszanowaliśmy to, co postanowił - krótko odpowiada Nikliński.
Ostatnie dwa dni treningi prowadziła Jolanta Tobiś, która zdaniem prezesa mogłaby poprowadzić zespół w Legionowie. 27-letnia zawodniczka, kiedy z nią wczoraj rozmawialiśmy, nic o tym nie wiedziała.
zawodniczka Pronar Zeto AZS
Nie wiem, czy można stwierdzić, że prowadzę treningi zespołu. Po prostu przygotowuję ćwiczenia i sama z koleżankami również je wykonuję. Przyjechałam tutaj grać, a nie prowadzić grę. Nie da się pogodzić tych dwóch rzeczy jednocześnie. Nie sądzę, by był to dobry pomysł, ale póki nikt jeszcze mnie o to nie pytał, czy nie zaproponował, bym prowadziła drużynę w Legionowie, zostawmy to w spokoju. Posiadam drugą klasę trenerską, którą zdobyłam w tamtym roku w Gdańsku. Dokładnie w tym samym momencie, kiedy reprezentacja Polski kobiet sięgała po tytuł mistrzowski w Europie. Nie wiem, czy to coś oznacza, przesądna nie jestem, ale to był sympatyczny dzień. W zeszłym roku w Adrianie Bydgoszcz pod okiem trenera Leszka Piaseckiego nauczyłam się prowadzić statystyki i to robiłam. Jak prosił, przeprowadzałam rozgrzewkę i tego typu zajęcia. Ale to wszystko.