Andy Johnson już stara się o polski paszport

To nie jest żadna gra, lecz szczera prawda: Andrew Johnson jest podekscytowany perspektywą występów w reprezentacji Polski - mówi Anthony McFarlane, agent piłkarza strzelającego gola za golem w lidze angielskiej. W środę dostał listę dokumentów niezbędnych do zdobycia polskiego paszportu.

We wtorek "Daily Mail" poinformował, że wicelider klasyfikacji najskuteczniejszych w Premier League (wyprzedza go tylko największy gwiazdor rozgrywek Thierry Henry) rozważa grę w biało-czerwonych barwach. Tego samego dnia z jego agentem spotkali się prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz i trener Paweł Janas. 23-letni napastnik Crystal Palace, który w minionym sezonie był królem strzelców drugiej ligi, a w tym zdobył już osiem bramek, ma polskiego dziadka (ojca matki). Występował jednak w młodzieżowej reprezentacji Anglii.

W środę londyński "Evening Standard" napisał, że Johnson "nie zamierza się spieszyć z decyzją, co do swojej reprezentacyjnej przyszłości", "bagatelizuje pogłoski łączące go z drużyną Polski" i "póki co nie myśli o futbolu międzynarodowym, bo chce zadomowić się w ekstraklasie".

Zadzwoniliśmy do McFarlane'a. Czy zachowanie jego klienta - jak podejrzewa się w Polsce - nie jest grą, która ma skłonić Svena Gorana Erikssona, by powołał go do angielskiej kadry?

- To absolutna nieprawda. Powiedział tylko, że musi się skoncentrować na występach w klubie i tylko to jest prawdą - mówi McFarlane. - To nie było tak, że w Andrew nagle, z dnia na dzień obudziły się patriotyczne uczucia do ojczyzny dziadka. On wcześniej po prostu nie wiedział, że to w ogóle realne, by grać dla Polski. Gdyby wiedział, to od zawsze, już jako junior grałby dla waszego kraju. Nie mówi po polsku, ale bardzo chciałby się nauczyć tego języka. On jest naprawdę dumny ze swoich przodków, ze swoich korzeni i byłby to dla niego wielki zaszczyt, gdyby mógł reprezentować Polskę. Teraz ma tylko nadzieję, że otrzyma drugi paszport, a procedura nie będzie trwała zbyt długo. Przecież za kilka miesięcy bardzo ważne mecze w eliminacjach mistrzostw świata. Nie sądzę, by były jakiekolwiek problemy z zebraniem potrzebnej dokumentacji. Dziadek Andrew urodził się w Warszawie, nazywał się Brunon Wałdowski. Niestety, już nie żyje, ale jego córka wie wszystko, co trzeba, o swoich korzeniach. Będziemy kontynuować procedurę, czyli robić to, co zlecą polscy urzędnicy - zakończył agent Johnsona.

- Rzeczywiście, odniosłem wrażenie, że pan McFarlane jest mocno zainteresowany sprawą - mówi Jarosław Jesionek z polskiego konsulatu w Londynie. - Najpierw do nas kilkakrotnie dzwonił, aż wreszcie się spotkaliśmy. Procedura przyznania obywatelstwa trwa zwykle dwa-trzy miesiące, ogólna zasada jest jednak taka, że może otrzymać je dziecko polskiego obywatela. Matka Johnsona miała prawo się o nie ubiegać, lecz tego nie zrobiła. To oczywiście nie przekreśla jego szans. Rozmawiałem z konsulem generalnym Tomaszem Trafasem, który podał listę potrzebnych dokumentów. Są to: akt urodzenia piłkarza, akt urodzenia matki, metryka ślubu rodziców oraz coś potwierdzającego pochodzenie dziadka. Zdajemy sobie sprawę, że o jego akt urodzenia będzie trudno, ale wystarczyłby dowód osobisty, paszport, jakiekolwiek zaświadczenie, że mama Johnsona jest córką Polaka. Przede wszystkim jednak piłkarz musi napisać podanie, w którym sam poprosi o obywatelstwo. Jego agent już wie, co robić. Ustaliliśmy, że za kilka dni spotkamy się z Andrew - kończy Jesionek.

Czy reprezentacji przydałby się Andy Johnson?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.