Rozmowa z Aidą Popiołek, zawodniczką OMKŁS Opole

Marcin Sagan: W tym sezonie osiągasz nieco słabsze wyniki niż w poprzednim. Czym to jest spowodowane?

Aida Popiołek: Jest kilka przyczyn. Pierwszą jest to, że w lecie z powodu kontuzji miałam sześć tygodni przerwy w treningach. To nie pozostaje bez wpływu na formę. Czuję, że jestem w coraz lepszej dyspozycji, na treningach jeżdżę spokojnie, luźno, osiągam dobre czasy. Niestety, na zawodach nie potrafiłam tego potwierdzić. Za bardzo chyba chciałam i nie wychodziło. Stąd też pomysł z zatrudnieniem psychologa. Jestem przekonana, że będzie coraz lepiej.

Okazja do poprawy humoru już w piątek i sobotę na Toropolu.

- Lód na Toropolu jest bardzo dobry, szybki, taki jak lubię. Chcę się pokazać z jak najlepszej strony w swoim mieście, przed własną publicznością. Cel jest jeden - wygrać, a już na podium to muszę być obowiązkowo.

Nie boisz się, że przeciwko Tobie będzie cała białostocka koalicja?

- Boję się. Zawodniczki z Białegostoku już niemal od zawsze szykują się na mnie i ciężko jest mi z nimi rywalizować. Tym bardziej że będzie ich teraz bardzo dużo, a system eliminacji będzie już od 1/16 finału. Pewnie będą wypuszczać do przodu dziewczyny, które będą "zającami". Ja będę musiała być cały czas czujna. Przyzwyczaiłam się już jednak do takich sytuacji na krajowych zawodach i wiem, jakie pułapki szykują na mnie rywalki.

Należysz od kilku lat do krajowej czołówki. Liczysz, że uda Ci się zakwalifikować na Igrzyska Olimpijskie, do których już niecałe półtora roku?

- To jest mój całkiem realny cel, tym bardziej że zmieniono zasady kwalifikacji do igrzysk. Teraz pod uwagę brany jest każdy dystans osobno, a nie tak jak w przeszłości wielobój. Trzeba się znaleźć w czołowej trzydziestce. Stać mnie, by na 500 lub 1000 metrów znaleźć się w tej grupie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.