Emmanuel Ekwueme trenował z Lechem

Zajęcia ?Kolejorza" obserwowała ponad setka kibiców, ale nie przyszli na Bułgarską tylko ze względu na Nigeryjczyka

Wygląda na to, że ostatnio równie liczna widownia obserwowała piłkarzy "Kolejorza", gdy trenował z nimi Argentyńczyk Hernan Ocampos. Było to latem 2002 r. Wczoraj na bocznym boisku przy ul. Bułgarskiej pojawił się inny obcokrajowiec - reprezentant Nigerii Emmanuel Ekwueme. Zaalarmowani przez prase kibice przyszli go obejrzeć. Ale to nie tylko jego obecność ściągnęła ich na trening.

- Dostawaliśmy sygnały, że piłkarze nie zawsze przykładają się do pracy na treningach tak jak należy. Postanowiliśmy to sprawdzić, przyszliśmy patrzeć im na nogi - wyjaśnił Jarosław Kiliński ze stowarzyszenia kibiców "Wiara Lecha". Nie wykluczył on ostrzejszych form protestu przeciwko zachowaniu zawodników. Niewykluczone, że w czwartek, na przedpołudniowym treningu fani zjawią się z transparentami.

Początkowo piłkarze byli zaskoczeni obecnością tak dużej liczby kibiców. I to wymagających. Złośliwe komentarze i wybuchy śmiechu towarzyszyły nieudanym zagraniom zawodników. "Ulubieńcami" kibiców byli Paweł Wojtala, Krzysztof Gajtkowski i Łukasz Madej. Choć ten ostatni usłyszał też głośne brawa, gdy po jego dokładnym dośrodkowaniu Zbigniew Wójcik strzelił głową efektowną bramkę. - A nie można tak było w Łęcznej? - padło pytanie z tłumu...

- Ech, szkoda, że tego nie nagrałem - martwił się po kiksie Mirosława Golińskiego jeden z kibiców, który na trening przyszedł z aparatem cyfrowym. Kilka minut później oznajmił jednak z radością "ale to już mam". Chodziło o zapis akcji, w której Marcin Pontus kopnął piłkę nad kilkumetrowym ogrodzeniem i ta wylądowała na terenie ogródków działkowych.

Inicjatywę młodych kibiców pochwalił starszy pan. Stwierdził jednak: - Teraz ich pilnujecie? Trzeba było przyjść na początku rundy.

Niesforny Nigeryjczyk Ekwueme, który we wrześniu został wyrzucony z Wisły Płock, na boisku imponował wczoraj techniką i zwinnością. Piłkarz uzgodnił już warunki kontraktu z Lechem (podobno dla występów w Poznaniu odrzucił oferty z Groclinu i Legii). Teraz obie strony czekają na przetłumaczenie umowy na język angielski. Być może już dziś Ekwueme podpisze kontrakt z "Kolejorzem". W poznańskim klubie zapewniają, że w kontrakcie z Ekwueme znajdą się zapisy, które zabezpieczą Lecha na wypadek nieodpowiedzialnego zachowania piłkarza. Umowa piłkarza z Wisłą Płock została rozwiązana pod koniec września przez PZPN. Właśnie dlatego, że wina leżała po stronie gracza, Nigeryjczyk może zagrać w Lechu dopiero w rundzie wiosennej. - Jego klasa sportowa nie podlega dyskusji. Przecież to zawodnik, który regularnie jest powoływany do reprezentacji Nigerii. A nie jeździ na zgrupowania tylko po to, by zjeść kolację z reprezentanta tylko regularnie gra w kadrze - powiedział Michniewicz. - Musimy tylko wyeliminować te jego spóźnienia oraz wyjazdy na różne wesela i pogrzeby kolejnych krewnych - dodał.

Przez półtora roku gry w Płocku Wisła nie mogła sobie poradzić z zawodnikiem. Piłkarz potrafił symulować kontuzje, spóźniał się. Zawsze miał też wytłumaczenie. A to pogrzeb (podobno pochował kilka babek i dziadków), a to choroba (od nigeryjskiego lekarza przywiózł zaświadczenie, że ma malarię, ale lekarze Wisły nic nie wykryli), a to chęć odpoczynku. Doczekał się nawet przezwiska "Tulipan" - podobno z powodu słabości do kobiet...

Zdaniem Michniewicza właśnie okoliczności rozstania z płockim klubem mają pomóc Ekwueme w dobrej grze w Lechu. - On ma coś do udowodnienia. Chce pokazać, że niesłusznie ma taką opinię i został wyrzucony - stwierdził Michniewicz.

dla Gazety

Emmanuel Ekwueme

Po pierwszym treningu jestem optymistą. Klub jest dobry, dobra jest też atmosfera. Mam bardzo dużo propozycji z zachodnich klubów, ale chcę przez pół roku albo rok pograć w Polsce. Warunki ustaliłem już z prezesami. Umowę podpiszemy w środę lub w sobotę. Nie będę jednak mógł grać w Lechu do wiosny. 17 listopada zagram w reprezentacji Nigerii w meczu z RPA. W marcu wystąpię już w meczach eliminacyjnych do mistrzostw świata.

not. pele

Granat z opóźnieniem

Do trenera Lecha Poznań Czesława Michniewicza zadzwonił wczoraj rano sędzia Jacek Granat. Arbiter sobotniego meczu "Kolejorza" z Górnikiem Łęczna przeprosił Michniewicza za niesłusznie podyktowany rzut karny dla łęcznian. Granat przyznał, że Paweł Kaczorowski nie faulował Cezarego Kucharskiego. W sobotę zdecydował jednak inaczej i Górnik zdobył z "jedenastki" pierwszą bramkę meczu.

Goliński niepewny

Podczas gdy piłkarze "Kolejorza" trenowali, Michał Goliński tylko truchtał z boku boiska. - Kiedy kopię piłkę lub gwałtownie ruszam, boli mnie mięsień dwugłowy. To sprawa przeciążeniowa. Czekają mnie jeszcze badania, ale liczę podobnie jak sztab szkoleniowy i medyczny, że będę mógł zagrać w sobotę - stwierdził piłkarz.

Copyright © Agora SA