I liga: GKS Katowice - Cracovia 1:0

Po najgorszym meczu w dotychczasowych rozgrywkach pierwszoligowych Cracovia przegrała w Katowicach z najsłabszą drużyną ekstraklasy! A miał być to mecz, w którym ?Pasy? rozpoczną atak na czołowe miejsca w ligowej tabeli. Zbyt pewni siebie krakowianie trafili jednak tym razem na drużynę, której bardzo zależało na zwycięstwie.

Biało-czerwoni przerwali wspaniałą passę pięciu meczów bez porażki (zwycięstwo z Lechem, Groclinem, Polonią oraz remisy z Górnikiem i Wisłą). Po ostatnim wyjazdowym zwycięstwie krakowian z Lechem każdy wynik oprócz zwycięstwa "Pasów" byłby dużym zaskoczeniem. Tym bardziej że pod nieobecność kontuzjowanych Ryszarda Czerwca, Grzegorza Kmiecika i Sebastiana Kęski oraz pauzującego za kartki Artura Andruszaka trener Mieczysław Broniszewski dysponował jeszcze słabszym składem niż zwykle.

Tymczasem Cracovia zagrała koszmarnie źle. Zaczęła mecze nieskoncentrowana, ślamazarnie, jakby pewna tego, że zwycięstwo przyjdzie samo. Nie miał kto poderwać zespołu, przyspieszyć. Dwa rajdy Pawła Drumlaka i jego niecelny strzał - pierwszy, jaki oddali goście (dopiero w 20. min) - to zdecydowanie za mało.

Katowiczanie powiedzieli sobie przed meczem: "Jeśli nie pokonamy Cracovii, to już nic nas nie uratuje przed degradacją". Zagrali na całego, byli bardziej agresywni, gotowi na wszystko. - Dla nas był to mecz o życie - potwierdził trener Broniszewski.

Z takim nastawieniem rywala nie mogli sobie poradzić liderzy krakowian. Marcin Bojarski wdawał się w niepotrzebne dryblingi, tracił piłkę, wstrzymywał tempo akcji. Nie lepiej wypadł Paweł Nowak, a bohater meczu z Polonią Piotr Giza sprawiał wrażenie nieobecnego. Czasem nawet nie popatrzył na podaną do niego piłkę, a zamiast pokazywać się obrońcom przy wyprowadzaniu akcji, odwracał się plecami.

Obroniony przez Dariusza Klyttę strzał Łukasza Skrzyńskiego z wolnego z 30 m to jedyna godna uwagi sytuacja Cracovii. Gospodarze mieli dużo więcej okazji. Raz zagapił się sędzia i nie podyktował im rzutu karnego po tym, jak Krzysztof Radwański ściął w "szesnatce" Grzegorza Górskiego. - Słaba ta Cracovia. Niby atakuje, a sytuacje stwarza GKS - kręcił głową Czerwiec, a komentarze zwolenników "Pasów" z trybuny honorowej były o wiele bardziej dosadne: "dramat", "mizeria", "beznadzieja", "dno sakramenckie". Poziom meczu oscylował wokół środka II ligi.

Cracovia grała statycznie, usypiając siebie (zagrań z pierwszej piłki jak na lekarstwo) i kibiców. Denerwowały proste straty piłki, po których - przy słabszej dyspozycji Arkadiusza Barana - dopiero rozpaczliwe interwencje obrońców czy Marcina Cabaja (np. główką za polem karnym) przerywały akcje "Gieksy".

Po godzinie trener Wojciech Stawowy wpuścił do boju Marka Citkę i Krzysztofa Przytułę. Ten pierwszy szarpnął, wygrał kilka pojedynków i w ciągu minuty dwukrotnie przyczynił się do zamętu na polu karnym GKS-u. Citko idealnie dograł na głowę Piotra Bani, ten jednak strzelił słabo i niecelnie.

Gdy wydawało się, że z katowiczan uszło powietrze, Górski z Pawłem Brożkiem przeprowadzili kontrę. "Brozio" mijał już Skrzyńskiego, gdy ten go powalił z nóg, a ponieważ sędzia tym razem nie spał, gospodarze strzelali karnego. Wróbel w Cracovii zazwyczaj grzał ławę, a po treningach trenował "jedenastki" razem z Cabajem. Gdy w sobotę szykował się do strzału, podszedł do niego bramkarz Cracovii i powiedział: - Patrz mi prosto w oczy.

- Marcin chciał mnie zdekoncentrować, ale mu się nie udało - cieszył się po meczu pomocnik GKS-u, bo choć Cabaj wyczuł jego intencje, piłki nie sięgnął. - Wszystko przez to, że na tej dziwnej murawie uciekła mi noga - żałował bramkarz "Pasów".

W tym momencie kibice z Katowic mogli skandować: "GKS nigdy nie spadnie!" i po raz pierwszy przekrzyczeli 700-osobowy tłum przyjezdnych.

Choć goście próbowali przynajmniej wyrównać, udało im się stworzyć tylko jedną sytuację: Bania przegrał pojedynek z Klyttą. - Trochę za blisko bramki podprowadziłem piłkę. Próbowałem jeszcze lobować bramkarza, ale się nie udało - opowiadał kapitan Cracovii.

Nawet nie zimny, a lodowaty prysznic spotkał "Pasy" w Katowicach. Najbliższy mecz z lepszą od Katowic Wisłą Płock pokaże, czy kibice na stadionie przy Bukowej widzieli wpadkę, czy początek poważnego kryzysu krakowskiej drużyny. Przed meczem w Katowicach trener Stawowy przekonywał, że jego piłkarze są "głodni gry". Tymczasem wydawało się, że mają piłki po dziurki w nosie.

STRZELEC BRAMKI

GKS: Wróbel (69. z karnego po faulu Barana na Brożku)

SKŁADY

GKS Katowice: Klytta - Pęczak, Widuch, Nawotczyński, Gorszkow - Plizga (81. Wijas), Fonfara Ż, Wróbel, Markowski, Górski (83. Agafon) - Brożek (85 Bartnik).

Cracovia: Cabaj - Radwański, Skrzyński Ż, Węgrzyn, Baster - Bojarski (75. Wawrzyczek), Baran, Giza, Drumlak (59. Citko), Nowak (59. Przytuła) - Bania.

Sędziował Hubert Siejewicz z Białegostoku. Widzów 4 tys.

Copyright © Agora SA