MKS Mława gra w Łodzi z Widzewem

Faworyta pojedynku Widzew - MKS Mława wskazać łatwo. Za łodzianami przemawia wszystko: historia, skład, a przede wszystkim prezentowana obecnie forma.

Już od jedenastu spotkań podopieczni Stefana Majewskiego nie zaznali porażki. Nic dziwnego, że po tak wyśmienitej serii Widzew jest wymieniany jednym tchem z GKS Bełchatów i Koroną Kielce wśród najpoważniejszych pretendentów do awansu do ekstraklasy. A raczej powrotu, bo widzewiacy na pierwszoligowych boiskach występowali przecież rok temu.

Mława jest na drugim biegunie. Po stosunkowo niezłym starcie MKS ma coraz gorsze wyniki. I naprawdę nie wszystko da się wytłumaczyć feralnym zatruciem pokarmowym, któremu piłkarze ulgi we wrześniu. Efekt ostatnich siedmiu spotkań to zaledwie cztery oczka dla mławian. Gdyby nie drużyny z Radomia i Radomska, to pewnie już od dawna MKS okupowałby ostatnie miejsce w tabeli.

Klasa sportowa rywala budzi więc w Mławie respekt.

- Widzew to prawdziwa potęga w drugoligowej stawce - mówi szkoleniowiec Mławy Marian Kurowski. - Wystarczy spojrzeć na skład, jakim dysponuje trener Majewski. Jeden Radek Michalski piłkarsko wart jest kilku moich podopiecznych. Zdobycie choćby punktu w pojedynku z łodzianami uznam za wielki sukces. A będzie to możliwe tylko pod warunkiem że moi piłkarze nie przestraszą się znanej firmy i od pierwszej minuty postawią gospodarzom swoje warunki gry. Na pewno muszą walczyć tak ofiarnie, jak w meczu z Jagiellonią.

Ale czy się na to zdobędą? Po słabych występach w mławskim teamie panuje przygnębienie, bo tak naprawdę w żadnym z ostatnio przegranych spotkań MKS nie był gorszym zespołem. Często nawet w przekroju całego meczu okazywał się groźniejszy od rywala, tylko skuteczność strzelecka mławian była do niczego.

- Nie umiemy wykorzystywać okazji do zdobycia gola - tłumaczy Kurowski. - A inni to potrafią. Weźmy ostatni mecz z Białymstokiem. Wojciech Kobeszko był praktycznie niewidoczony przez 60 minut, a wystarczyła jedna akcja, żeby znalazł się na ustach kibiców. Nam brakuje takiego gracza. Musimy się też nauczyć, że jeśli meczu nie da się wygrać, to można go przynajmniej zremisować. Gdyby moi zawodnicy wzięli sobie do serca tę maksymę, pewnie mielibyśmy dziś znacznie więcej punktów na koncie.

Zdaniem trenera jest jednak i pozytyw sobotniej porażki z Jagiellonią (0:1). Po po raz pierwszy od wrześniowego zatrucia piłkarze wytrzymali mecz pod względem kondycyjnym i do ostatniej minuty próbowali zmienić niekorzystny rezultat.

- I z tego się cieszę, bo wcześniej bywało z tym różnie - podkreśla Kurowski.

MKS wystąpi w sobotę w najsilniejszym składzie. Po karze za żółte kartki wraca na boisko pomocnik Krzysztof Butryn, zabraknie tylko kontuzjowanego Mariusza Walczaka. On pojedzie do Łodzi dopiero 4 listopada, na operację kontuzjowanego kolana.

Widzew Łódź - MKS Mława: sobota, godz. 17.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.