Noteć próbuje układać się ze zbuntowanymi koszykarzami

Z sześciu koszykarzy, którzy zastrajkowali i zdaniem działaczy Noteci zerwali kontrakty, dwóch podpisało we wtorek ugodę z klubem, dwóch nie przyjęło warunków, a dwóch czeka na telefon od prezesa. Nie wiadomo natomiast, czy kibice Noteci doczekają się obejrzenia drużyny na inowrocławskim parkiecie

Przypomnijmy, że zawodnicy, którym Noteć SSA zalega z wypłatami, zastrajkowała i nie pojechał na sobotni mecz do Koszalina. Klub w poniedziałek uznał takie postępowanie za jednostronne zerwanie kontraktów z ich winy.

A we wtorek prezes Noteci Cezary Rydlichowski spotkał się z kilkoma z nich. Na ugodę poszli Paweł Machynia i Andrzej Karaś. - Rozwiązaliśmy kontrakt. Strony zgodnie oświadczają, że zrzekają się roszczeń. Szkoda czasu i nerwów na wnoszenie sprawy do sądu. Poza tym dowiedziałem się właśnie, że nie mam rezerwacji w hotelu i zastanawiam się, gdzie będę spać - przyznał "Gazecie" Machynia. - Opuszczam klub i jadę do domu do Szczecina. Jestem wolnym zawodnikiem. Nie satysfakcjonuje mnie to rozwiązanie, ale sprawa mogłaby się przeciągać w nieskończoność, a tego nie chciałem. Mój agent zajmuje się tym, gdzie zagram i być może już wieczorem coś będę wiedział, ale na razie nie powiem - dodał Karaś.

Nie złamał się Piotr Szczotka i Artur Robak. - Byłem dziś u prezesa, rozmawiałem, ale nie zaproponował mi niczego. Zostało na tym, że kontrakt jest zerwany. Gdyby oddano mi należne pieniądze, chciałem zostać w Inowrocławiu. Co do listu czystości, prezes powiedział, że problemu nie będzie. Wspomniał jednak o tym, że dostałbym go od ręki o ile podpiszę oświadczenie, że wszystkie należności wynikające z mojego kontraktu z klubem zostały uregulowane. Przecież nie podpiszę czegoś, co jest na moją niekorzyść! Tę noc spędzę u Łukasza Kwiatkowskiego i w środę wyjeżdżam do domu. Mam już pewne propozycje, ale nie chce zdradzać. Zależy mi na grze w ekstralidze. Może jednak wyląduje w pierwszej albo za granicą - zdradził "Gazecie" Szczotka. Nadzieję ma jeszcze Robak. - Też spotkałem się z prezesem, ale żadne ustalenia nie zapadły. Jeszcze będziemy rozmawiać - skwitował.

Na sygnał od prezesa czekał też do wieczora Tomasz Mrożek, który od czterech lat występował w Inowrocławiu. W kolejce czeka jeszcze Kwiatkowski.

Po buncie wspomnianej szóstki w Noteci jest tylko piątka graczy. Piątka, która uległa w sobotę w Koszalinie AZS. Tydzień wcześniej na inaugurację rozgrywek w Era Basket Lidze prawie kompletna drużyna (nie było jeszcze Amerykanina) występowała także na wyjeździe. W Starogardzie Gdańskim również schodziła z parkietu pokonana. W obu przypadkach za zespołem do hal rywali wyjeżdżali kibice. W sobotę fani mieli powitać koszykarzy w obiekcie Ośrodku Sportu i Rekreacji. Ale w piątkę Noteć grać nie będzie. Za przyjazd do Koszalina w takim szczupłym składzie na klub już nałożono karę w wysokości 2,5 tys zł (po 500 za każdego zawodnika brakującego do dziesiątki, która musi wg przepisów przystąpić do spotkania - przyp. red.).

Inowrocławscy działacze zaproponowali rywalom z Turowa przełożenie meczu. - Możemy zagrać w dowolnym terminie do końca pierwszej rundy, ale na naszym parkiecie - uważa Zbigniew Kamiński, szef klubu ze Zgorzelca. - To zachowanie nie fair. Nie kopie się leżącego - nie kryje oburzenia trener Noteci Piotr Baran. - Jest parę osób, które myślą podobnie. Nawet trener rywali Andrzej Kowalczyk, ale to nie on podejmuje decyzję. Przed chwilą rozmawiałem z prezesem PLK i prezesem Śląska i oni również uważają, że ten mecz powinien się odbyć u nas za kilka tygodni - kontynuuje Baran. - Może jednak w naszej trudnej sytuacji będziemy zmuszeni zgodzić się na tę propozycję, bo nie jest łatwo w ciągu dwóch dni znaleźć sześciu nowych zawodników. Całą noc i cały dzień pracujemy, by to zrobić. Nasze położenie nas zaskoczyła, ale poradzimy sobie z tym - dodawał. Prezes Rydlichowski nabiera natomiast wody w usta. - Nie chcę się na razie do tego odnosić, ani do rozmów ze zbuntowaną szóstką - kwituje.

Dla Gazety

Andrzej Kowalczyk

trener Turowa, najbliższego rywala Noteci

Proszę pana, odpowiem tak: pytanie o to, czy zgodzimy się na przełożenie meczu z Notecią, musiałby pan skierować do władz klubu. Faktem jest, że trener Baran ze mną rozmawiał na ten temat, ale nie ja jestem od podejmowania decyzji. Jakie jest moje zdanie? Dostosuje się do decyzji moich zwierzchników.

Zbigniew Kamiński

prezes Turowa

Krótko po południu we wtorek dzwonił do mnie prezes Rydlichowski i poprosił o przełożenie spotkania. Ubolewam, że zrobił to tak późno. Od soboty przegapił wszystkie możliwe terminy i na przykład to, że już zarezerwowaliśmy hotel w Inowrocławiu. Po tej rozmowie przesłałem na piśmie naszą odpowiedź. Zgadzam się na każdy odpowiadający Noteci termin, ale pod konkretnymi warunkami: mecz ten musi być rozegrany do końca pierwszej rundy i w naszej hali. Żeby moje intencje były jasne: nie ma w tym złośliwości z mojej strony i nie chcę wykorzystywać słabości przeciwnika, ale proszę zrozumieć: co innego, gdyby w Inowrocławiu wszyscy zawodnicy ulegli zbiorowemu zatruciu, ale tam nie ma pieniędzy. I tydzień czy dwa tego nie zmieni. Będzie bryndza, obie strony konfliktu zawodnicy i klub źle postąpiły. Do takiej decyzji zmuszą mnie też to, że o przełożenie meczu z 29 grudnia zwrócił się już też do nas Prokom. W przypadku Noteci mogę pójść na pewne ustępstwa, na przykład pokryć część kosztów przyjazdu drużyny z Inowrocławia.

not. mac

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.