Walne zebranie w Polarze: Na razie bez zmian

Na poniedziałkowym walnym w Polarze miały zapaść kluczowe dla klubu decyzje. Mówiono nawet, że dojdzie do jakiegoś przełomu. Po trzech godzinach obrad zebrani się rozeszli. Nic się nie zmieniło. Nie udzielono wotum zaufania dwóm członkom zarządu, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że za bardzo nie ma kto ich zastąpić.

Zbliżała się godz. 17. Trudno się jednak było domyślić, że za kilka chwil, podczas walnego, ma się rozpocząć debata o przyszłości Polaru. Zgromadzeni mieli znaleźć sposób, jak wybrnąć z bardzo trudnej sytuacji finansowej, w jakiej się znalazł klub. Po budynku klubowym kręciło się kilkadziesiąt osób z 225 członków stowarzyszenia. Rozmawiano o ostatnich wynikach piłkarzy. Także o niedawnych derbach. - Śląsk był na dopingu i dlatego z nami wygrali - rzucił ktoś.

O godzinie 17 z braku kworum przesunięto zebranie o 15 minut. Po upływie tego czasu decyzje podjęte na walnym według prawa są wiążące niezależnie od tego, ile osób w nim weźmie udział.

Czy Uwe wie?

W sumie klubie pojawiło się 49 osób, w tym piłkarze. Tomasz Szypuła, który kilka tygodni temu zawiesił swój udział w pracach zarządu, a jedynie mu doradzał, nie krył zaskoczenia tak małą frekwencją. Ze względu na sprawy służbowe i wyjazd do Warszawy nieobecny był prezes Polaru Bogdan Ludkowski. List w jego imieniu odczytał właśnie Szypuła. Później przedstawiono sprawozdania z ostatniego roku działalności klubu. Z raportu wynikało, że dług z 1,5 mln zł zmniejszono do 1 mln. Ale jak podkreślano, kosztowało to dużo wyrzeczeń i dalej klub nie może funkcjonować na dzisiejszych zasadach. Dług nie jednak był powodem irytacji działaczy, wzburzyła ich dopiero informacja, że Polar ma też wierzycieli. Na sali zawrzało. - Jak to jest, że rok temu także podawaliście, że Lech Poznań jest winny pieniądze, i teraz dalej jest winny. Nie potraficie tego załatwić. To samo ze Śląskiem - dopytywano.

Lech Poznań wciąż winien jest Polarowi za transfer Zbigniewa Wójcika 200 tysięcy złotych, Śląsk zaś za Ireneusza Gortowskiego - 165 tysięcy.

- W kraju są dwie kancelarie, które zajmują się ściąganiem tego typu długów. Jedną z nich wynajęliśmy, ma ściągnąć pieniądze - wyjaśniał wiceprezes Alfred Gerste. - Pewnie za połowę tego, co ściągną - krzyczał wzburzony pan Robert, który aż kipiał ze złości. - Zapewniam, że nie za połowę - odparł Gerste.

Z sali padały kolejne pytania. - Czy Uwe [chodzi o Uwe Horlachera, szefa zakładu na Zakrzowie - przyp. red.] wie, że to jest dorobek naszych ojców, nasz i naszych młodszych kolegów - grzmiał głos jednego z zebranych na wiadomość, że Whirlpool, który już jakiś czas temu wykupił zakład Polar, nie chce wspomóc zespołu.

Pan Zdzisław źle śpi

Do akcji wkroczył pan Zdzisław, który jeszcze przed zebraniem stwierdził, że nie może przeboleć tego, iż Śląsk jeszcze istnieje, i przez to źle śpi. Najpierw skrytykował zatrudnienie trenera Mariana Putyry i politykę kadrową prowadzoną jeszcze w drugiej lidze. W końcu zadał pytanie: - Jak to jest - mówicie, że nie ma pieniędzy, a ja jakiś czas temu słyszałem, że Putyra ma być ponownie zatrudniony, tym razem jako dyrektor? To dla niego będę pieniądze?

- A od kogo pan to słyszał? - spokojnie dopytywał się Szypuła.

- Tak tu ludzie mówili, takie plotki krążyły - wyjawił swoje źródło informacji pan Zdzisław.

- A jakby panu powiedzieli, że zatrudnimy Trapattoniego, też by pan uwierzył? - odparł Szypuła.

Niezadowolenie na sali jeszcze bardziej wzrosło, kiedy jeden z zaproszonych gości stwierdził, że z tym szukaniem sponsorów od małych do dużych firm, o których wspominali działacze, to nie do końca prawda, bo u niego nikt nie był, a on chętnie by wspomógł klub. To jakby przelało kielich goryczy. - Ale jestem wściekły. Powiedzcie mi jeszcze jakieś pytanie, to im zadam - pieklił się pan Robert.

W końcu Tomasz Szypuła złożył oficjalny wniosek o głosowanie nad wotum zaufania dla każdego członka zarządu z osobna. - Złożę wniosek, aby głosowanie było tajne, i to przegłosujemy. Bo tak, będą się bali głosować przeciwko nim - jak powiedział, tak uczynił pan Robert.

Tylko Ludkowski

Głos zabrał pan Ludwik. - Już teraz moglibyśmy podziękować zarządowi, gdybyśmy mieli inne rozwiązanie. Ale co dalej? Co będzie jutro? Musimy mieć jakąś alternatywę, a na razie jej nie widać. Dlatego ja udzielam mojego poparcia zarządowi - padły wydawało się słowa rozsądne i przemyślane.

Po podliczeniu głosów okazało się jednak, że jedynie prezesowi Bogdanowi Ludkowskiemu udzielono wotum zaufania. Tomasz Szypuła i Alfred Gerste takiego wotum nie otrzymali. - Proponuję, aby zawiesić w tym momencie zebranie. Na dzisiaj nie wiemy, co dalej. Nie ma prezesa i nie wiemy, jaki on ma pomysł, jak on to wszystko przyjmie. Prowadzone są też rozmowy ze sponsorami i lepiej, aby kontynuowały je te same osoby, bo wiedzą co i jak. Nie ma sensu teraz dokooptowywać nowych członków - złożył wniosek pan Ryszard Paszkiewicz, jeden z trzech członków komisji rewizyjnej.

To zaskoczyło zgromadzonych. Po szybkim głosowaniu wniosek przyjęto i przeniesiono dalsze obrady na 23 listopada. To jednak podzieliło salę. Pan Robert i pan Zdzisław, którzy do tej pory współpracowali, stanęli po przeciwnych stronach barykady. - Przestraszyli się. Specjalnie to robią - tłumaczył pan Robert. - A kogo nowego wybierzesz. Przecież rozmawiają ze sponsorami i wiedzą co i jak - argumentował pan Zdzisław. Na sali zapanował chaos.

O głos poprosił Tomasz Hryńczuk, bramkarz Polaru: - A co my mamy zrobić. Za co żyć? Zęby w ścianę włożymy?

- Będziemy się starali wszystko regulować - odparł Szypuła.

Ale konkretnej odpowiedzi piłkarze nie uzyskali. Ich głosy znikły w tumulcie spowodowanym dyskusją o przerwaniu obrad. Po chwili sala opustoszała. Piłkarze, którzy wciąż jeszcze liderują w III lidze, ze spuszczonymi głowami również wyszli.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.