Piłkarski Puchar Polski: 9:2 Szczakowianki, remis Podbeskidzia z GKS Katowice

Weteran ?Gieksy? Ryszard Czerwiec ledwie dotrwał do końca meczu z Podbeskidziem. Tak doświadczony piłkarz i nie wie, jak rozłożyć siły! - denerwował się trener Mieczysław Broniszewski. Aż jedenaście goli obejrzeli we wtorek kibice w Szczakowej

Tadeusz Fudała, prezes klubu z Jaworzna, miał przeczucie, że jego drużynę czeka ciężkie spotkanie. - O, i jeszcze ten sędzia - wskazywał na Piotra Maurka z Krakowa. - Gdy on nam sędziuje, jeszcze meczu nie wygraliśmy - złowieszczył.

Potem prezes przecierał już tylko oczy ze zdumienia. Szczakowianka przetoczyła się niczym walec po trzecioligowej drużynie z Gorzyc. W pierwszej połowie właściwe każdy groźny strzał kończył się bramką - skończyło się na ośmiu! Najbardziej skuteczny był Dariusz Kozubek, który pokonał bramkarza Tłoków trzy razy. - Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wygrał tak wysoko. Może w juniorach? - zastanawiał się.

Po pierwszych 45 minutach kibice byli pewni, że będzie dwucyfrówka. Gdy na boisko wbiegł rezerwowy bramkarz Tłoków Krzysztof Petrykowski, tylko się podśmiewali, że "łysy ich nie zatrzyma".

Mijały jednak minuty, a bramki nie wpadały. - Łysy to szaman. Zaczarował bramkę! - zawyrokowali kibice. Inni twierdzili, że piłkarzom Szczakowianki skończył się magiczny napój, który wypili przed pierwszym gwizdkiem.

Jeszcze inna wersja była taka, że piłkarze Szczakowianki nie chcieli robić problemu organizatorom spotkania, którzy nie mogliby wyświetlić na tablicy wyników dwucyfrowego rezultatu, gdyż nie przewidział tego producent elektronicznego cuda.

Prawda była jednak zgoła inna. Po przerwie Szczakowianka grała dużo słabiej, a w bramce Tłoków zagrał pierwszy bramkarz tej drużyny. Dla 18-letniego Stanisława Wierzgacza, który bronił w pierwszej połowie, mecz w Jaworznie był debiutem w drużynie seniorów.

W przerwie meczu młody bramkarz był załamany. - Nawet gdyby chciał dalej bronić, to nie pozwoliłbym mu. Nie mogłem go wystawić na taką próbę - tłumaczył Tomasz Tułacz, trener zespołu gości.

- Nie chciałbym być w jego skórze. Taki debiut... - kręcił głową Petrykowski. - Inna sprawa, że koledzy z drużyny zupełnie mu nie pomogli. Obrońcy dopuszczali do bardzo groźnych strzałów - dodał.

- Taki mecz był nam potrzebny. Dwa tygodnie temu powinniśmy wygrać równie wysoko drugoligowy mecz z Kujawiakiem Włocławek. Imponująca skuteczność - chwalił Janusz Białek, szkoleniowiec Szczakowianki.

Inną teorię na przełamanie strzeleckiej niemocy miał Hubert Jaromin, skrzydłowy Szczakowianki. - Za namową Andrzeja Orzeszka [drugi trener zespołu z Jaworzna - przyp. red.] zmieniłem buty z białych na czarne. No i proszę, od razu poszło - uśmiechał się.

- Ludzie lubią wierzyć w gusła i zabobony. Piłkarze też. W mojej drużynie jest jeszcze kilku piłkarzy, którzy powinni zmienić buty. Najważniejsze jednak, żeby się przełamali psychicznie i uwierzyli w siebie - podsumował Białek.

Szczakowianka Jaworzno - Tłoki Gorzyce 9:2 (8:1)

Bramki: 1:0 Kozubek (8.), 2:0 Kozubek (23.), 3:0 Księżyc (27.), 4:0 Jaromin (29.), 5:0 Gierczak (37.), 6:0 Jaromin (40.), 6:1 Gielarek (41.), 7:1 Kozubek (43.), 8:1 Chudy (45.), 8:2 Pacuła (68.), 9:2 Kaliciak (89.)

Szczakowianka: Bledzewski - Górak Ż, Księżyc (62. Cygnar), Copik Ż, Kaliciak - Jaromin Ż, Radziwon, Gierczak (46. Iwański), Kozubek - Chifon, Chudy (57. Węgier).

Tłoki: Wierzgacz (46. Petrykowski) - Murdza, Piasecki, Rychel Ż - Dziewulski, Gielarek Ż, Głuch, Zawadzki, Gajda - Fabianowski (90. Dziedzic), Pacuła.

Widzów: 500

Tabela grupy I

Po przeciętnym meczu Podbeskidzie Bielsko-Biała zremisowało z GKS-em Katowice 1:1. - Goście mieli dużo szczęścia, że wywieźli punkt. Sprawiedliwym wynikiem byłoby nasze zwycięstwo - przekonywał Jan Żurek, szkoleniowiec Podbeskidzia. Nieoficjalnie mówi się, że już w najblizszym ligowym meczu może go zastąpić Jacek Zieliński, w poprzednim sezonie trener Górnika Łęczna.

Gospodarze, którzy w pierwszej połowie meczu dominowali na boisku, objęli prowadzenie w 24. min. Niezwykle pracowity Daniel Dubicki podał na lewą stronę do Wojciecha Rączki, a ten zacentrował w pole karne do Piotra Komana, który z bliska wpakował piłkę do siatki. - To było precyzyjne podanie, którego nie można było zmarnować. Wiedzieliśmy, że GKS będzie musiał zaatakować i to nam odpowiadało - tłumaczył Koman. Kilka minut później fantastycznym strzałem zza pola karnego popisał się Adam Kompała, jednak piłka trafiła w słupek. - Czasem brakuje trochę szczęścia i tak było chyba dzisiaj. "Gieksę" mieliśmy już na widelcu, ale udało się jej wyrównać i zmienił się cały obraz spotkania - tłumaczył Kompała.

- Mieliśmy kilka akcji, kiedy chłopcy zaczęli grać piłką. Wtedy było całkiem nieźle. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie było dobrej współpracy pomiędzy formacjami - narzekał Mieczysław Broniszewski, szkoleniowiec GKS-u. Dobrym posunięciem Broniszewskiego okazało się wprowadzenie na boisko Krzysztofa Markowskiego, który w 65. min idealnie podał do wychodzącego na czystą pozycję Pawła Brożka, a ten posłał piłkę obok wychodzącego z bramki Marka Matuszka. - Grałem już w pomocy podczas występów w Ruchu Radzionków, więc to dla mnie nic nowego. Oczywiście przyzwyczaiłem się już do pozycji stopera, ale jeżeli trener zdecyduje inaczej, to dostosuję się do jego decyzji - opowiadał Markowski. Dobrze zaprezentował się obrońca Łukasz Nawotczyński, który powoli dochodzi do niezłej dyspozycji. Niestety, w końcowych minutach doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. - Nie wiem, co się stało, czy mięsień jest naciągnięty, czy też naderwany. Trudno to ocenić bez prześwietlenia - mówił Nawotczyński. Chwilę później skurcze złapały 36-letniego Ryszarda Czerwca, który i tak niewiele biegał podczas gry. - Wstawaj, Rysiek, wstawaj! Nie bądź miękki - żartowali miejscowi kibice. Pomocnik GKS-u już do końca meczu starał się unikać kontaktu z piłką. - Dziwne, że tak doświadczony piłkarz nie wie, jak rozłożyć siły. Mam do niego pretensje. Powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów - zaznaczył Broniszewski.

Nieco eksperymentalne ustawienie "Gieksy" mogło zaskoczyć, bo przecież miała to być próba generalna przed sobotnią ligową potyczką z Cracovią. - To była zasłona dymna, bo na trybunach siedzieli obserwatorzy z Krakowa - żartował dobrze grający wczoraj Artur Andruszczak. - Kmiecik, Kęska, Pęczak i Fonfara są kontuzjowani. Kogo mam wystawić? Teraz jeszcze do tego doszli Czerwiec i Nawotczyński. Nie wiem, kto wyzdrowieje do soboty, a kto nie. Jedno wiem na pewno, coś będę musiał wymyślić - mówił Broniszewski. - A zresztą Tadziu Bartnik też ma swoje zalety. Na przykład bardzo dobrą grę głową, no i potrafi się ustawić na boisku - dodał szkoleniowiec GKS-u.

Podbeskidzie Bielsko Biała 1 (1)

GKS Katowice 1 (0)

Strzelcy bramek

1:0 Koman (24.), 1:1 Paweł Brożek (65.)

Podbeskidzie: Matuszek - Radler (89. Cienciała), Zięba Ż, Prokop, Bujok - Pater, Koman, Kompała, Rączka - Dubicki (77. Błasiak), Rozmus (84. Popescu).

GKS: Klytta - Gorszkow, Madej Ż, Nawotczyński (78. Górski), Bartnik Ż - Wróbel, Widuch, Andruszczak Ż (56. Markowski), Czerwiec, Agafon Ż (64. Plizga) - P.Brożek.

Rafał Góral

Tabela grupy VII

Kolejne mecze

Piast Gliwice w grupie IV zagra dziś o godz. 13 z Groclinem Grodzisk Wlkp., natomiast Odra Wodzisław o godz. 18 spotka się w grupie V z Wisłą Płock. Rewanż miał się odbyć 4 grudnia, jednak z powodu remontu płyty boiska na stadionie w Płocku zostanie rozegrany już 13 listopada.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.