II liga: Kujawiak - Radomiak 3:0

Kompromitacja - to określenie postawy piłkarzy Radomiaka, jak bumerang powraca przy okazji ich ligowych występów. We Włocławku działało ze zdwojoną siłą. - Wstydziłem się za nich i przez nich - ze łzami w oczach wycedził po meczu trener ?zielonych? Arkadiusz Skonieczny

Poczynania większości zawodników Radomiaka można nazwać tylko jednym słowem - żenada. To, że są słabi, wiadomo było już dawno. Brak umiejętności można jednak nadrobić ambicją, zaangażowaniem, chęcią walki, determinacją. Najwyraźniej te cechy są piłkarzom "zielonych" zupełnie obce, bo im bliżej końca rozgrywek, coraz bardziej widać postawy całkowicie odwrotne.

We Włocławku cała drużyna zagrała fatalnie. W szeregach Radomiaka nie było gracza, o którym można by powiedzieć, że czegoś chce. Mnożyły się proste błędy, niecelne podania, kiksy i zagrania, które ułatwiały zadanie przeciwnikom. Choć mecz trwa 90 minut, dla podopiecznych Arkadiusza Skoniecznego skończył się już po dziesięciu. Bo tylko na początku radomianie grali do przodu, a nawet stworzyli trzy sytuacje strzeleckie. Cóż z tego, skoro Daniel Barzyński nawet nie spróbował uderzenia, a Krzysztof Majda dwukrotnie pudłował, mając przed sobą praktycznie pustą bramkę. - Może gdyby coś weszło, spotkanie potoczyłoby się inaczej - gdybał później trener Radomiaka.

Spotkanie miało kilku antybohaterów. Przebywający na boisku niespełna kwadrans Mirosław Siara (bardzo szybko zgłosił kontuzję i poprosił o zmianę) narobił tyle błędów, że można by nimi obdzielić kilka spotkań. Nie dość, że "usilnie pracował" na czerwoną kartkę i tylko wyjątkowej wyrozumiałości sędziego Pawła Skoniecznego zawdzięcza fakt, że jej nie dostał, to nie potrafił czysto powstrzymać żadnej akcji gości. Najgorsze, że to po jego faulu (złapał rywala za nogi) tuż przy linii pola karnego Kujawiak dostał wolnego, po którym uzyskał prowadzenie. Gapiostwo obrońców i bramkarza Radomiaka Pawła Gałczyńskiego wykorzystał wówczas Billy Abbott.

Szansę powrotu do podstawowego składu zaprzepaścił Jacek Kacprzak. Zwalniający akcje, tracący piłkę w środku pola, podający albo niecelnie, albo wcale - nie wzmacniał, a osłabiał zespół.

Nie popisał się też Paweł Gałczyński. Zwykle ruchliwy, we Włocławku stał najczęściej jak słup soli, odprowadzając wzrokiem wpadającą do siatki piłkę.

Nic dobrego nie można powiedzieć o postawie Zbigniewa Wachowicza i Roberta Szarego. Spokój i opanowanie były w tym meczu ostatnimi cechami, jakie charakteryzowały ich poczynania. Nerwowi, często kiksujący, nie potrafiący pokierować defensywnymi poczynaniami kolegów. - Czego wymagać od młodszych, kiedy zawodzą najbardziej doświadczeni - pytał retorycznie Skonieczny.

Z konstruowaniem akcji ofensywnych Kujawiak też miał problemy. Wygrał, bo wykorzystał gapiostwo i nieudolność graczy z Radomia. Drugiego gola zdobył Żeljko Mrvaljević, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykonywanego przez Ryszarda Remienia żaden z radomian nawet nie ruszył się do piłki. Trzeci gol był prawie kopią drugiego, tyle że Andreas Strapak uderzał głową bezpośrednio po wrzutce z kornera.

- Radomiak był najsłabszym zespołem, jaki przyszło nam oglądać - mówili widzowie zgromadzeni na trybunie honorowej stadionu we Włocławku. To akurat by się zgadzało, bo porażce z Kujawiakiem, "zieloni" spadli na ostatnie miejsce w tabeli.

STRZELCY BRAMEK

n Kujawiak: Billy Abbott (11. - głową, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Białka), Mrvaljević (45. - strzałem z ośmiu metrów), Andreas Strapak (74. - głową, po wrzutce z rzutu rożnego Remienia).

SKŁADY

n Kujawiak: Skrzypiec - Bekas, Klepczarek II, Mrvaljević, Majić (76. Łukasik), Białek, Remień, Klepczarek I, Abbott (72. Strapak), Klatt (59. Grube), Grzelak.

n Radomiak: Gałczyński - Cieciura, Wachowicz, Siara (13. Sobieska), Szary, Rosłaniec, Kacprzak (63. Zbrzeźniak), Rysiewski, Majda (81. Wysocki), Barzyński, Bonin.

n Sędziował: Paweł Skonieczny (Gdańsk).

Pozostałe wyniki i tabela na stronie 10.

Podpis pod zdjęcie:

Radomianie leżą już na obu łopatkach

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.