Rozmowa z Łukaszem Połoszczakiem, pomocnikiem MKS-u Mława

Łukasz Połoszczak rundę wiosenną poprzedniego sezonu spędził w Warmii Grajewo, skąd trafił do składu drugoligowego MKS-u Mława. - Pierwszego gola chcę strzelić Jagiellonii - mówi 21-letni pomocnik

Artur Wnuk: Jak oceniasz dotychczasowe wyniki swojej drużyny?

Łukasz Połoszczak: Nikt nie jest zadowolony z zajmowanego miejsca w tabeli. Wpływ na naszą postawę w ostatnich meczach miało na pewno zatrucie pokarmowe drużyny. Niektórzy piłkarze do tej pory odczuwają skutki choroby. Trudno też jest przestawić się nam na ten poziom rozgrywek. Śmiało mogę powiedzieć już, że druga liga to są rozgrywki zawodowe.

Skład MKS-u zmienił się w niewielkim stopniu w porównaniu do poprzedniego sezonu. Czy trzecioligowym zespołem można wywalczyć utrzymanie?

- Jest trudno, co potwierdzają wyniki. Drużyna rzeczywiście oparta jest na piłkarzach, którzy do tej pory występowali głównie w trzeciej lidze. Wzmocnień dużo nie ma. Oprócz mnie, miejsce w wyjściowym składzie zapewnione ma tylko czarnoskóry Maxwell Kalu, który wcześniej występował w Widzewie Łódź i Amice Wronki. Część piłkarzy na co dzień pracuje. Trudno więc jest pogodzić im obowiązki służbowe z treningami. Rozumiem to, w końcu muszą utrzymać swoje rodziny. Ale brak w tym przypadku profesjonalizmu, o którym tak często mówi trener Marian Kurowski.

Jakie nastroje panują w zespole przed spotkaniem z Jagiellonią?

- Bojowe. Trener wciąż uczula nas, że białostoczanie są na fali, że nie możemy głupio i zbyt szybko stracić bramki. Z upływem czasu nasze szanse będą rosły. Zespół Jagiellonii ma dobrych piłkarzy, m.in. zwrócimy baczniejszą uwagę na Jacka Chańkę. Aby wygrać z nimi, musimy zagrać na 120 procent naszych umiejętności. Do tego dochodzi także chęć zrehabilitowania się za remis 2:2 z Radomiakiem, jaki odnieśliśmy dwa tygodnie temu przed własną publicznością.

Czego powinni obawiać się piłkarze Jagiellonii, jadąc do Mławy?

- Najbardziej to boiska [śmiech]. Mamy fatalną płytę, jak na warunki drugoligowe, co zresztą potwierdzają wszystkie grające tutaj zespoły. Rywale preferujący techniczny futbol mają problemy z pokazaniem swoich umiejętności, przez co w grze sporo jest przypadkowości.

Wspominasz krótki pobyt w Warmii Grajewo?

- Tak, bardzo miło. W Grajewie odbudowałem się po nieudanej rundzie jesiennej w drużynie Błękitnych Stargard Szczeciński [drużyna wycofała się z rozgrywek drugoligowych - red.]. W Warmii starano się, aby warunki, jak na trzecią ligę, były profesjonalne.

Warmia należy do trzecioligowej czołówki. Poradziłaby sobie w drugiej lidze?

- Byłoby niezmiernie trudno. Różnica między trzecią a drugą ligą jest bardzo duża. Pod względem piłkarskim oraz organizacyjnym trzeba być nawet dwa razy lepszym. Dlatego tak często prezesi świeżo upieczonych drugoligowców są rozczarowani postawą drużyn. Ale gdyby Warmia solidnie się wzmocniła, to kto wie...

Czy z racji gry w Grajewie będziesz bardziej zmotywowany w meczu z Jagiellonią?

- Do każdego spotkania podchodzę tak samo. Mam 21 lat, więc zależy mi na pokazaniu pełni umiejętności. Może komuś się spodobam, może jakiś trener zwróci na mnie uwagę. Na początku sezonu miałem kilka dobrych spotkań, działacze z Mławy byli ze mnie zadowoleni. Teraz gram słabiej. Wciąż czekam na zdobycie pierwszego gola w drugiej lidze. Jestem chyba najbardziej nieskutecznym graczem MKS-u w tym sezonie, tyle mam niewykorzystanych okazji. Liczę, że może przełamię się w meczu z Jagiellonią.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.