Piłka nożna. III liga: Wisła II Kraków - Wierna Małogoszcz 1:3

Obserwując początek spotkania, można było odnieść wrażenie, że wiślacy bez problemu ograją nieporadnych gości z Małogoszczy. Niestety, podopieczni Antoniego Szymanowskiego starali się ze wszystkich sił, żeby niedzielnego meczu nie wygrać, i dopięli swego.

W pierwszej połowie krakowianie powinni zdobyć co najmniej trzy gole, lecz razili nieskutecznością. A w 33. minucie trener wiślaków aż wyskoczył z ławki zdenerwowany nonszalancją Martinsa Ekwueme, który nie skończył golem szybkiej kontry zespołu. Nigeryjczyk tak nieudolnie mijał bramkarza gości, że obrońcy zdążyli wrócić i wybić piłkę na rzut rożny. Ekwueme błysnął już w 12. min, kiedy to idealnie obsłużył Wojciecha Wojcieszyńskiego, a ten padł ścięty w polu karnym przez Łukasza Piwowarczyka. "Jedenastkę" na gola zamienił Bartosz Iwan. Kapitan wiślaków, mając po chwili trzech dobrze ustawionych kolegów, dograł wprost pod nogi obrońcy.

Niewykorzystane sytuacje zemściły się tuż przed przerwą. Po niepotrzebnym faulu Macieja Mysiaka Damian Gil uderzył potężnie z wolnego, a odbitą przez Michała Wróbla piłkę do bramki skierował Tomasz Fatyga. Trener Szymanowski tak się tym zdenerwował, że Mysiak drugą połowę oglądał już z trybuny. - Od Mysiaka oczekuję czegoś więcej niż od juniora, który wchodzi do składu. A skoro Mysiak się myli, a junior nie, więc po przerwie dałem mu odpocząć - tłumaczył po meczu szkoleniowiec.

Druga połowa to optyczna przewaga Wisły, z której nie wynikały jednak sytuacje bramkowe. Tymczasem konsekwentnie grający goście dwa razy zagrozili bramce Wróbla. Tak się jednak złożyło, że w obu sytuacjach Fatyga (najlepszy strzelec trzeciej ligi) znalazł sposób na bramkarza "Białej Gwiazdy". Najpierw celnie główkował po wolnym Sławomira Grzesika (53. min), a w doliczonym czasie po zagraniu z głębi pola Karola Dreja przelobował wybiegającego Wróbla.

Powiedzieli po meczu

Antoni Szymanowski (trener Wisły II): Po dobrych meczach przyszedł słabszy. Nie poznawałem dziś chłopaków, którzy byli zagubieni. Przyczyn porażki upatrywać można w zmarnowanych sytuacjach w pierwszej połowie i w prezentach naszych zawodników, po których bramki zdobywali goście.

Antoni Hermanowicz (trener Wiernej): Przyjechaliśmy do Krakowa z duszą na ramieniu. Obawialiśmy się, że Wisła zagra mocniejszym składem. Poza tym na wyjazdach grało nam się niedobrze, dotąd zdobyliśmy tylko dwa punkty. W pierwszej fazie meczu widać było, że żyjemy jeszcze klęską ze Stalą Rzeszów [2:5] sprzed tygodnia. Na szczęście szybko się pozbieraliśmy, a swój dzień miał Tomek Fatyga. Po przerwie zagraliśmy konsekwentnie, z kontrataku.

not. wast

Copyright © Agora SA