I liga piłkarska: Zagłębie Lubin - GKS Katowice 7:0

Fatalny debiut Mieczysława Broniszewskiego. GKS rozbity w Lubinie. Tak wysoko ?Gieksa? nie przegrała jeszcze nigdy w historii! A mogła być dwucyfrówka, bo katowiczanie zagrali katastrofalnie.

Wojciech Borecki, poprzedni szkoleniowiec, zdaniem prezesa Piotra Dziurowicza miał za mało doświadczenia. Ale mimo większego doświadczenia Broniszewskiego, prowadzony przez niego zespół został w Lubinie ośmieszony. - Sami widzicie, dlaczego doszło do zmiany trenera w GKS-ie - skonstatował Broniszewski. I jest to dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, że przed zmianą w ośmiu meczach katowiczanie, choć wielokrotnie grali z silniejszymi drużynami od Zagłębia, takiej klęski nie doznali.

W sobotę GKS powinien przegrać dwucyfrowo. O tym, że nie przegrał, zdecydował... Dariusz Klytta. W pierwszej połowie już w pierwszym kwadransie lubinianie powinni prowadzić 3:0. Klytta bronił jednak w ekwilibrystyczny sposób uderzenia Łukasza Mierzejewskiego, Dawida Kolouska i przede wszystkim Pawła Strąka, który strzelał na bramkę z pięciu metrów. Bramkarz GKS-u jakoś jednak podbił piłkę nad poprzeczkę.

Katowiczanie zagrali katastrofalnie w każdej formacji oprócz bramkarza. Niektórzy gracze wręcz się kompromitowali. Do 60. min, gdy Paweł Brożek zmarnował jedną z dwóch sytuacji bramkowych dla GKS-u, piłkarze naszej drużyny oddali na bramkę Zagłębia ledwie trzy strzały. Jeden poszybował wysoko nad bramką, a dwa pozostałe wyleciały na... auty przy chorągiewkach ustawionych w narożnikach. Drugą sytuację goście stworzyli już w doliczonym czasie gry, gdy Artur Andruszczak strzelił w spojenie słupka z poprzeczką.

Jedynym piłkarzem z pola, którego można wyróżnić w katowickim zespole, był Paweł Brożek, który walczył nawet w beznadziejnych sytuacjach i w ataku starał się zrobić coś z niczego.

Lubinianie zagrali najlepszy mecz od początku sezonu. - Graliśmy dobrze, zdyscyplinowanie. Czekaliśmy na pierwsza bramkę, a następne były już tylko kwestią czasu - mówił po meczu trener gospodarzy Drażen Besek.

Zagłębie wygrało jednak nie tylko dlatego, że ma lepszy zespół i inteligentnego szkoleniowca, ale przede wszystkim dlatego, że ma w składzie Wojciecha Łobodzińskiego, który wystąpił w meczu z GKS-em w głównej roli. Łobodziński był za szybki dla rywali. Choć grał na prawej pomocy, a nie w ataku, sam zdobył dwa gole, a asystował przy trzech innych. Łatwość, z jaką ogrywał rywali i dochodził do pozycji strzeleckich lub dogrywał piłki kolegom, była imponująca.

Nie tylko jego można jednak nazwać bohaterem spotkania w Lubinie. Miało ono też innych. Świetną skutecznością popisał się Grzegorz Niciński, autor hat tricka. Ale takim mianem można też określić wypożyczonego z Herthy Berlin Łukasza Piszczka. 19-letni pomocnik udanie zadebiutował w ekstraklasie. Podawał przy jednym z goli Łobodzińskiego, ale przede wszystkim sam zdobył gola, i to bardzo efektownego. Po świetnym dośrodkowaniu Łobodzińskiego popisał się uderzeniem głową po tzw. szczupaku. Klytta tylko wzrokiem odprowadził piłkę do bramki.

Zagłębie - Katowice

Bramki

Niciński - 3 (35., bez asysty, 46., po podaniu Kalouska, 62., po podaniu Łobodzińskiego), Łobodziński 2 (40., po podaniu Straka, 71., po podaniu Piszczka), Jackiewicz (51., po podaniu Łobodzińskiego), Piszczek (90+4, po podaniu Łobodzińskiego).

Składy

Zagłębie: Madarić - Żytko, Strąk, Pokorny, Kalousek - Łobodziński, Szczypkowski, Bartczak, Jackiewicz (53. Piętka) - Mierzejewski (55. Piszczek), Niciński (66. Pach)

GKS: Klytta - Madej, Markowski, Fonfara - Kęska Ż (46. Agafon), Pęczka, Widuch, Czerwiec (65. Bartnik), Andruszczak Ż - Brożek, Wróbel (80. Pliżga).

Widzów: 3000.

PO MECZU POWIEDZIELI

Paweł Pęczak pomocnik Katowic:

- Nie chcę nic mówić, bo o czym ja mogę mówić po takim meczu?

Artur Andruszczak,

pomocnik Katowic:

- Bez sensu ten mecz. Cóż można po nim powiedzieć? Jesteśmy po prostu słabi, bardzo słabi. Jak się nie weźmiemy do kupy, to nie wiem, co będzie. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie powrót do Lubina.

Piotr Dziurowicz

prezes GKS Katowice:

- Postanowiłem przyjechać do Lubina razem z piłkarzami, w autokarze, żeby ich zmobilizować. Wszystko, co ostatnio robimy, ma taki właśnie cel. Niestety, tym razem nie wyszło. Nie mogliśmy zagrać w pełnym składzie. Tuż przed wejściem na boisko kontuzję zgłosił Nawotczyński, ale to nie było jedyne osłabienie. Mimo to nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, nic nie zapowiadało takiej klęski. Nie sądzę, by trener Broniszewski ponosił jakąkolwiek winę za to, co się stało w Lubinie. Odpowiedzialni są piłkarze, to oni dali sobie strzelić siedem bramek.

Grzegorz Niciński

napastnik Zagłębia:

- To mój pierwszy hat trick w Zagłębiu i w ekstraklasie. Dotąd nie grałem chyba źle, ale jakoś nic nie chciało wpaść. Odblokowałem się w Warszawie. Dziś potwierdziłem, że jestem w dobrej formie. Zresztą cały zespół zagrał świetnie. Już w pierwszej połowie mogło być po sprawie, bo bramek powinno być więcej. Myślę, że ten pojedynek tak naprawdę ustawił trzeci gol zdobyty zaraz po przerwie. Czy mam pretensje do trenera o zejście? A gdzie tam! Może bym jeszcze coś strzelił, ale inni też to potrafią. Przytrafiły nam się dwa wypadki przy pracy z zespołami z Krakowa. Ale generalnie myślę, że idziemy w dobrym kierunku, zgrywamy się, wygląda to coraz lepiej.

Łukasz Piszczek

napastnik Zagłębia:

- O debiucie z bramką marzy chyba każdy piłkarz w moim wieku. Cieszę się, że trener mi dzisiaj zaufał. Nie wiedziałem, że wystąpię, ale skoro już byłem na boisku, to trzeba się było pokazać z jak najlepszej strony. W tym moim golu jest bardzo wiele zasługi kolegów, bo jak się wychodzi w wygranym meczu na boisko, gdy wszystko tak świetnie idzie, to można grać bez obciążeń, na luzie. Dzisiaj, zanim wszedłem na boisko, koledzy wykonali właściwie całą robotę. Swoją bramkę dedykuję rodzicom i Ewie, mojej dziewczynie. Nie sądzę, by to trafienie dało mi miejsce w podstawowym składzie. W ataku mamy ogromną rywalizację.

Notował greg

JAK PADAŁY BRAMKI

1:0 - 35. min - Fonfara wybił piłkę spod nóg szarżującego Łobodzińskiego, ale wprost przed Nicińskiego, który strzelił po ziemi do bramki obok Klytty

2:0 - 40. min - akcja Strąka prawą strona i dogranie po ziemi na 14. metr do Łobodzińskiego, który strzela nie do obrony

3:0 - 47. min - akcja lewym skrzydłem Kolouska, który wycofał piłkę na linię pola karnego do Nicińskiego. Piłka po strzale "Nitki" ociera się o Fonfarę i myli Klyttę

4:0 - 51. min - centra z prawego skrzydła Łobodzińskiego. Kolousek mija się z piłką, ale akcję strzałem głową zamyka Jackiewicz

5:0 - 62. min - Łobodziński "przepchał się" z piłką w pole karne, ale po wybiciu obrońcy trafiła ona do Nicińskiego, który strzelił w sam róg

6:0 - 71. min - Piszczek, mimo asysty obrońcy, zagrał w pole karne do zupełnie niepilnowanego Łobodzińskiego, a ten nie marnuje sytuacji sam na sam z Klyttą

7:0 - rewanż Łobodzińskiego. Jego idealną centrę wykańcza szczupakiem Piszczek.

Copyright © Agora SA