Rozmowa z byłym trenerem Odry Opole

- Prowadziłem Odrę przez dwa lata, które były bardzo ciężkie dla klubu. Brakowało na wiele rzeczy pieniędzy. Teraz sytuacja jest ustabilizowana, zespół został wzmocniony. Logiczne więc, że powinien walczyć o awans do II ligi - mówi Dariusz Kaniuka

Przez ostatnie dwa sezony prowadził on zespół opolskiej Odry, zajmując z nią odpowiednio piąte i czwarte miejsce. Po zakończeniu poprzednich rozgrywek zarząd klubu nie przedłużył z nim umowy. Bez pracy pozostawał dwa miesiące. Od początku września prowadzi IV-ligową Unię Krapkowice, z którą w ośmiu meczach odniósł sześć zwycięstw.

Marcin Sagan: Jak Pan skomentuje wyniki Odry w tym sezonie?

Dariusz Kaniuka: Całym komentarzem niech będzie miejsce w tabeli drużyny. Jest fatalne [trzynaste - przyp. red.]. Za komentarz może posłużyć również frekwencja na meczach przy ul. Oleskiej. Tak słabej nie było już bardzo dawno.

Uważał Pan, że błędem zarządu klubu było nieprzedłużenie umowy z Panem.

- Nadal tak uważam. Nie otrzymałem od zarządu szansy na to, by tak naprawdę się wykazać i o to mam żal. Prowadziłem Odrę przez dwa lata, które były bardzo ciężkie dla klubu. Brakowało na wiele rzeczy pieniędzy, odchodzili najlepsi zawodnicy. Udało mi się jednak osiągnąć dobre rezultaty. Kiedy ustabilizowała się sytuacja finansowa, zespół miał szansę grać coraz lepiej.

Wyniki w tym sezonie są słabe, ale na wiosnę również były nie najlepsze. Nie ma Pan sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o przygotowania w zimie?

- Wyniki wiosną były słabe, ale tylko na wyjeździe. U siebie wygraliśmy wszystko, tylko raz remisując. Absolutnie nie mam sobie nic do zarzucenia. Zawodnicy pod względem kondycyjnym byli bardzo dobrze przygotowani. Ci o predyspozycjach szybkościowych, jak Marcin Rogowski czy Piotrek Sobotta, nie byli "zajechani", mieli siły, by szarpać. Próba obarczania mnie winą za słabe wyniki w tym sezonie jest absurdem. Duża część zawodników, która teraz gra w zespole, przyszła do klubu, kiedy ja z niego odszedłem. Nie miałem więc wpływu na ich przygotowanie. Jeśli się uważa, że to ja popełniłem błędy, to w ciągu trzech miesięcy zawsze można je w jakiś sposób skorygować.

Czy tę drużynę stać na miejsce w czołówce III ligi?

- Zdecydowanie tak. Skoro było ją stać przez dwa lata przy dużych problemach, to teraz, kiedy ich nie ma, tym bardziej. Poza tym zespół został wzmocniony. Doszedł Tomek Drąg, jest ciekawy Dzierżęga w ataku. Sam też chciałem sprowadzić Radka Grądowskiego, Marcela Surowiaka i Adama Orłowicza. Z takim zespołem można walczyć o awans do II ligi.

Pan tymczasem dobre rezultaty osiąga z Unią Krapkowice.

- Robię swoje. Przychodziłem do Unii, kiedy zespół miał dwa punkty, a w ośmiu kolejnych meczach sześć wygrał i dwa przegrał. Zawsze trzeba mieć też trochę szczęścia, ale uważam się za dobrze wykształconego trenera. Sądzę też, że potrafię dotrzeć do zawodników, rozmawiać z nimi. Tak było w Odrze, i to nie tylko w pierwszej drużynie, ale również w grupach młodzieżowych, które prowadziłem, i tak też jest w Krapkowicach.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.