Mówi Richard Hughes, dziennikarz BBC Radio Wales

Robbie Savage zyskał na Wyspach miano "niszczyciela". Nie ma bajecznej techniki, przeglądu sytuacji, podania, ale nie taka jego rola. Jest go pełno wszędzie. Biega, haruje, stara się. Dużo fauluje, często złośliwie, prowokuje. Wywiera presję na rywali i tym zmusza do błędu. Kto gra przeciwko Savage'owi, zawsze to odczuje. Jednym ten styl się podoba, innym wręcz przeciwnie. Kiedy dostał czerwoną kartkę w meczu z Irlandią Północną, wielu nazwało to błogosławieństwem dla kadry. Ale już po meczu z Anglią ludzie mówią, że z Robbiem na boisku rywale nie zdominowaliby tak środka pola.

Savage to nie tylko przemoc na boisku, on dla tej drużyny jest talizmanem, motorem napędowym. Choć na wzorzec dla młodych może się nie nadaje, zawsze poświęca się drużynie. Porównałbym go z Royem Keane'em z Manchesteru United. Tylko Irlandczyk jest bardziej cyniczny w tym, co robi, a Robbie - gorący i spektakularny. Ze swymi długimi blond włosami jest świetnie widoczny, stąd łapie tyle czerwonych kartek.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.