Śląsk Wrocław - Motobi Kąty 3:0 (2:0)

Śląsk przerwał serię dwóch porażek i bez problemów wygrał z ostatnim w tabeli Motobi. Jednak prawdziwą piłkarską wartość drużyny z Oporowskiej poznamy za tydzień, gdy w derbach Wrocławia na stadionie Olimpijskim Polar zmierzy się ze Śląskiem

Mecz Śląska z drużyną Motobi nie przyniósł zbyt wielu emocji i równocześnie nie rozwiał wątpliwości dotyczących dyspozycji wrocławskiego zespołu. Najważniejsze, że Śląsk wreszcie wygrał, ale takiego rozstrzygnięcia należało się przecież spodziewać. Choć po wcześniejszej porażce Śląska na Oporowskiej z egzotycznym klubem TOR Dobrzeń niczego nie można być już pewnym. Tym razem za historyczną sensację można tylko potraktować fakt, że w ogóle doszło do ligowego spotkania Śląska z drużyną z Kątów Wrocławskich. I to najbardziej wymowny komentarz do sytuacji, w której znalazł się piłkarski Śląsk.

Klub zajmujący ostatnie miejsce w tabeli, który przegrał cztery ostatnie pojedynki, był wymarzonym rywalem dla przeżywającego kryzys formy Śląska. Widać, że po zmianie szkoleniowca wrocławianie starają się grać nieco inaczej niż za czasów Grzegorza Kowalskiego, ale na stwierdzenie, że Śląsk gra gorzej czy już lepiej jest stanowczo za wcześnie. Pewne jest, że gra inaczej. Ryszard Tarasiewicz, obejmując zespół, podkreślał, że jednym z największych problemów drużyny jest zbyt wolne przechodzenie z defensywy do ataku. Kowalski był zwolennikiem długiego rozgrywania piłki i dokładnego przygotowywania akcji ofensywnych, z kolei Tarasiewicz preferuje grę szybszą i prostszą. Po odbiorze piłka ma być jak najszybciej zagrana pod pole karne przeciwnika, tak aby rywale nie zdążyli ustawić swojej linii obronnej - w efekcie wrocławscy piłkarze często - z pominięciem drugiej linii - zagrywali długie piłki do napastników. Z różnym skutkiem. Śląsk nadal zbyt często swoje ataki przeprowadza środkiem boiska, a przed długie fragmenty meczu forsowanie obrony Motobi przypominało bicie głową w mur. Tym razem słabiej wypadli obydwaj skrzydłowi Śląska - Szczot był mało widoczny i efektywny, a próbujący szukać optymalnego ustawienia drużyny trener Tarasiewicz chyba przekonał się, że pozycja lewego pomocnika nie jest wymarzonym miejscem dla Ulatowskiego.

Solidny zespół nawet jak nie gra wielkiej piłki, potrafi przechylić losy zwycięstwa na swoją stronę, wykorzystując pewne swoje atuty. Tym razem takim atutem Śląska był stoper Ignasiak. Przy pierwszej bramce Ignasiak wykorzystał swoją umiejętności gry głową i po dośrodkowaniu Małeckiego z rzutu rożnego popisał się świetnym strzałem głową, po którym Foltyn tylko odprowadził piłkę wzrokiem do siatki. Drugi gol to efekt podręcznikowego rozegrania kontrataku z udziałem obrońcy: Ignasiak otrzymał prostopadle podanie od Wielgusa i sprytnym strzałem z pola karnego podwyższył na 2:0. Wynik ustalony został po celnym strzale Małeckiego z rzutu karnego, podyktowanym po niefortunnym i trochę przypadkowym zagraniu ręką jednego z obrońców gości.

Motobi próbował na Oporowskiej nawiązać równorzędną walkę, ale w ofensywie nie był w stanie poważniej zagrozić Śląskowi. Wprawdzie w pewnym fragmencie I połowy goście kilka razy dochodzili do niezłych sytuacji strzeleckich (Wróbel, Flejterski, Mostowski), jednak wszystkie ich uderzenia były niecelne.

Ryszard Tarasiewicz wygrał swój pierwszy mecz jako trener Śląska i po 15 latach znów oficjalnie pojawił się na Oporowskiej. Tym razem sprawdziła się też jego "trenerska filozofia", którą przedstawił po swojej nominacji: w III lidze liczy się przede wszystkim walka i wynik, a nie styl, w jakim się wygrywa. I rzeczywiście, jego drużynie dopisano 3 punkty, a za kilka dni nikt nie będzie pamiętał szczegółów tego pojedynku. Jednak teraz przed "Tarasiem" znacznie trudniejsze szkoleniowe wyzwanie - za tydzień derby Wrocławia i mecz z liderującym Polarem, a później pojedynek z mocną Polonią Bytom. Te mecze zweryfikują prawdziwą wartość Śląska.

ŚLĄSK - MOTOBI 3:0 (2:0)

Bramki: 1:0 - Ignasiak (25), 2:0 - Ignasiak (44), 3:0 - Małecki (73, z rzutu karnego).

Śląsk: Janukiewicz - Wołczek, Ignasiak, Lis Ż, Rudolf - Szczot, Szewczyk (60. Ostrowski), Małecki, Ulatowski - Wielgus (80. Sztylka), Kowalczyk (74. Lipiński).

Motobi: Foltyn - Matuszyk (46. Dudzik), Krupa, Brzęczek, Rejmer Ż - Wróbel, Broniszewski (70. Iwan), Flejterski, Masłowski (46. Rosiecki) - Chęciński - Kuropatwa.

Sędziował: Mariusz Żak (Katowice). Widzów: 2000.

Powiało wielką piłką

- Jak zobaczyłem Ryśka na stadionie, to od razu powiało wielką piłką - takimi słowami Romuald Szukiełowicz rozpoczął konferencję prasową po meczu Śląska z Motobi.

Współczesny Śląsk na razie może tylko żyć wspaniałymi wspomnieniami z dawnych lat. Symbolem sukcesów dawnego Śląska jest oczywiście obecny trener klubu Ryszard Tarasiewicz, jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii tego zespołu. Z kolei Romulad Szukiełowicz jako trener dwukrotnie prowadził Śląsk i było to w czasach, gdy drużyna występowała w I lidze. Trudno się więc dziwić, że przed niedzielnym meczem na łamach "Gazety" Szukiełowicz mówił: - Śląsk już drugi sezon gra w III lidze, ale ja do dziś nie mogę w to uwierzyć.

Teraz obydwaj panowie rywalizowali między sobą jako szkoleniowcy. A po meczu obydwaj nie szczędzili sobie komplementów. Na pytanie: którego z zawodników Śląska Szukiełowicz chciałby mieć u siebie w drużynie, ten bez wahania odparł - "Tarasia". A później dodał: -Wierzę, że wygraną z nami Śląsk rozpoczął bardzo długą serię kolejnych wygranych meczów.

ZDANIEM TRENERÓW

Romuald Szukiełowicz

trener Motobi

Śląsk był lepszy. Jego piłkarze potrafili skutecznie wykonywać stałe fragmenty gry, potrafili skontrować czy umiejętnie długo utrzymywać się przy piłce. Co do mojego zespołu, to pocieszam się, że już nigdy nie zagramy takiego meczu, w którym będziemy mieli tyle strat i niecelnych podań. Widać było, że część moich zawodników bardzo emocjonalnie podeszła do tego spotkania. Przecież kilku z nich było związanych ze Śląskiem i może chcieli coś komuś udowodnić?

Graliśmy za spokojnie. W tym wszystkim było za mało agresji, walki. To tylko trzecia liga, ale ja wymagam od swoich zawodników profesjonalizmu, a nie wszyscy tak do tego podchodzą. Taki Mostowski wyszedł na taką murawę w "lankach", kiedy przed meczem umawiałem się z zawodnikami, że wszyscy zagrają w butach z wkrętami. No i co? Przez większą część swojej gry prezentował jazdę na lodzie, co chwila ślizgał się, upadał. Przecież na tym fragmencie boiska, po którym biegał Mostowski, wyrwana jest większa część trawy. To nie jest tak, że mi u piłkarza przeszkadzają buty, ale umówmy się, że na tak śliskie boisko zawodnik nie może wyjść w kapciach.

Ryszard Tarasiewicz

trener Śląska

Zespół, który walczy o awans albo utrzymanie się w lidze, musi wygrywać spotkania na swoim boisku. Oczywiście cieszę się, że wygraliśmy mecz, ale przykro mi, że akurat trafiliśmy na zespół trenera Szukiełowicza, który kiedyś prowadził mnie w Śląsku.

Powtarzam, że zwycięstwo cieszy, ale takie wyniki trzeba potwierdzać za tydzień, za dwa tygodnie. W tym spotkaniu mieliśmy lepsze i gorsze momenty. Obrazowo powiem tak, że potrafiliśmy przeczekać burzę, a później grać swoje. Zadowolony jestem, że zawodnicy, których wprowadziłem do gry, w czasie meczu byli wartościowymi zmiennikami, potrafiącymi coś wnieść do gry.

Tydzień temu po meczu w Jastrzębiu mówiłem, że wierzę w zespół. Wówczas nie tłumaczyłem porażki tym, że nie znałem piłkarzy, że prowadziłem tylko treningi przez dwa dni. Nigdy nie powiem, że w Jastrzębiu mecz przegrali piłkarze, a dziś, gdy pokonaliśmy Motobi, wygrałem ja. To nie w moim stylu.

not. art

Copyright © Agora SA